2017-12-06
Sam dla siebie katem?
Polska piłka ma nową gwiazdę. Jest to trenerska gwiazda Marcina Brosza świecąca już pełnym blaskiem. Ciekawy jestem tylko jak długo.
W ostatnim zdaniu nie ma nawet odrobiny złośliwości. Wręcz przeciwnie – głównie troska o szkoleniowca Górnika Zabrze. Jego drużyna umocniła się na czele tabeli po zwycięstwie w Krakowie nad Wisłą. Czyli pokonała zespół z czołówki i to na jego stadionie w meczu określanym „hitem kolejki”. Czy już zaczęła rządzić i dzielić na całego w lidze?
Chciałbym, żeby Górnik został w tym sezonie mistrzem Polski. Jak kiedyś Ruch Chorzów, od razu po powrocie do Ekstraklasy. Tylko czy warto życzyć tego Broszowi? Ale mimo wszystko życzę, bez względu na to, co go później spotka.
Tytuł dla Górnika stanowiłby ciekawą odmianę w polskiej piłce. Zawsze warto, by sukcesy odnowił klub mający tak wielu kibiców i najlepszą frekwencję na meczach ligowych w kraju.
Teraz postaram się wyjaśnić pozorną sprzeczność. Bo jak można życzyć komuś sukcesów, nie życząc jednocześnie? Otóż obawiam się tego, co będzie się działo w przyszłym sezonie. Jeśli Górnik, który chciał się spokojnie utrzymać w lidze, walczy o mistrzostwo, robi coś ponad stan. Już sam awans w ubiegłym sezonie był też trochę ponad stan. Jeszcze w kwietniu (!!!) nikt mu nie dawał szans.
A w przyrodzie musi być równowaga, więc najpewniej zadziała efekt sinusoidy. Co się za bardzo wychyliło w jedną stronę, później przechyli się w drugą. Czy Górnik w następnym sezonie będzie dalej walczył o mistrzostwo, czy już raczej o utrzymanie?
Jeśli ktoś uważa, że bredzę, niech sobie przypomni przypadek Leicester City sprzed roku. Też się wszyscy zastanawiali – co się z nim dzieje? Nie działo się jednak nic szczególnego. Zadziałał tylko mechanizm, o którym wspomniałem. Leicester, mistrz Anglii, w lidze się ostatecznie utrzymał. Ale podam jeszcze przykład z polskiego podwórka. W 2000 roku z ligi zleciał z hukiem ŁKS Łódź, choć zaledwie dwa lata wcześniej zdobył tytuł mistrzowski. Kolejny sukces ponad stan, za który trzeba było później słono zapłacić.
Brosz już odczuł na własnej skórze podobny przypadek. Wprowadził przed laty Piasta Gliwice do europejskich pucharów. No i potem szybko stracił robotę. Jeśli prawdą jest, że w następnym sezonie w Gliwicach chcieli od niego walki o mistrzostwo Polski, można mu tylko współczuć. Przede wszystkim, że miał takich szefów.
Pracował za dobrze, więc dostał po głowie. W pewnym sensie sam stał się dla siebie katem. Gdyby jego drużyna pałętała się gdzieś w środku tabeli, nikt by pewnie nie miał do niego pretensji. Osiągnął za dużo i wkrótce za to zapłacił. Kto powiedział, że piłka zawsze musi być sprawiedliwa?
Dlatego obawiam się takiego samego scenariusza w Zabrzu, jaki kiedyś obserwowałem już w Gliwicach. Z tym samym aktorem w roli głównej. Żyję tylko nadzieją, że Brosz ma w Górniku rozsądnych szefów, a w drużynie zawodników, którzy w przyszłym sezonie będą grali jeszcze lepiej niż w obecnym.
▬ ▬ ● ▬