Skrzyżowane ręce i...

Fot. Trafnie.eu

W środę w Pradze odbędzie się finał Ligi Konferencji Europy. Dzień wcześniej dało się już wyczuć w centrum czeskiej stolicy atmosferę zbliżającego się meczu.

Zagra w nim, według oficjalnej kolejności ustalonej przez UEFA, włoska Fiorentina z angielskim West Ham United. Kibiców tej drugiej drużyny przyjechało znacznie więcej niż rywali w finałowym meczu. Można ich łatwo rozpoznać na ulicach po bordowych czy błękitnych koszulkach. A gdy stawali do pamiątkowego zdjęcia z pucharem, na specjalnym stanowisku na skwerze nad Wełtawą przy Náměstí Jana Palacha, krzyżowali na piersiach ręce, co było nawiązaniem do dwóch skrzyżowanych młotów w klubowym herbie.

Nie wiem ilu kibiców West Hamu przyjechało do Pragi, ale podejrzewam, że co najmniej kilka tysięcy zdecydowało się na podróż bez biletu na mecz! Na pewno należą do nich Chris i Gary, których spotkałem pod prawosławną cerkwią Świętych Cyryla i Metodego.

Widząc, że fotografuję pamiątkową tablicę, spytali, czy dotyczy wydarzeń związanych z operacją Anthropoid. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że obejrzeliśmy ten sam film fabularny „Kryptonim HHhH” powstały na podstawie tragicznych wydarzeń z w maju 1942 roku. Wspomniana operacja była likwidacją Reinharda Heydricha, słynącego z okrucieństwa hitlerowskiego protektora Czech i Moraw. Został zabity w zamachu w dzielnicy Libeń przez spadochroniarzy z elitarnej jednostki emigracyjnego rządu Czechosłowacji, wyszkolonych w Szkocji i zrzuconych jako desant nad terytorium okupowanego wtedy ich kraju. Po udanej akcji zostali zdradzeni, ukrywali się we wspomnianej świątyni, gdzie zginęli tocząc nierówną walkę z przeważającymi siłami wroga. Dziś w podziemnej krypcie znajduje się izba ich pamięci.

Przy okazji rozmowy z Chrisem i Garym pomyślałem, że nie wolno myśleć stereotypami. Kibice, szczególnie z Anglii, byli przez lata kojarzeni głównie z problemami, czyli burdami wzniecanymi podczas wyjazdowych meczów. Niczego nie da z góry wykluczyć także w Pradze, ale jak widać ich zainteresowania bywają znacznie poważniejsze i wykraczają poza futbol.

Zapytali, czy nie pomógłbym im z biletami, bo szukają dwóch na środowy finał, i czy sam taki posiadam. Gdy powiedziałem, że dostałem już akredytację, jeden zażartował, że może mi nosić aparat, byle tylko mógł ze mną wejść na stadion. Chętnie bym poszedł na taki układ nie z wygodnictwa, tylko z chęci pomocy, bo podziwiam kibiców jadących w ciemno za swoją ukochaną drużyną nawet bez biletu na mecz. Tym bardziej, że szybko znaleźliśmy wspólne tematy. Opowiedziałem im o mojej wizycie jeszcze na starym stadionie Upton Park i w pobliskim barze prowadzonym przez sympatyka tego klubu.

Szkoda, że mecz zaplanowano w Pradze na obiekcie, który mieści niecałe 20 tysięcy kibiców. Paradoksalnie drużyna West Hamu odbyła oficjalny trening na Strachovie, na stadionie z trybunami podobno największymi na świecie, bo mieszczącymi aż 200 tysięcy ludzi. Teraz to raczej tylko w teorii, bo trybuny są w ruinie i nikomu nie za bardzo już potrzebne. Owe monstrum zbudowano w komunistycznych czasach jako obiekt na propagandowe manifestacje i spędy.

Po zmianie ustroju został zaadaptowany na ośrodek treningowy Sparty Praga. Jak wielki obszar zajmuje niech świadczy fakt, że między trybunami mieszczą się aż trzy boiska, jedno za drugim! W sumie, jeśli dobrze policzyłem, jest tam siedem wymiarowych boisk i jedno mniejsze. Szkoda, że nie można choć części okalających je trybun przenieść na stadion Eden, by pomieścić wszystkich chętnych obejrzenia środowego finału.

Tylko wspomnę, że Łukasz Fabiański na oficjalnym treningu był w przednim humorze dowcipkując ze swoimi kolegami z drużyny. Czy po meczu z Fiorentiną będzie w takim samym? Oby...

▬ ▬ ● ▬

Galeria