2019-12-10
Smutna refleksja
Czy Paweł Wszołek jest obecnie najlepszym zawodnikiem Ekstraklasy? Takie pytanie do czytelników znalazłem w internecie. Cóż w nim złego? Niby nic, ale…
Po ostatniej kolejce piłkarz Legii Warszawa znów zebrał sporo pochwał. Jego drużyna wygrała mecz na szczycie ze Śląskiem we Wrocławiu 3:0, a on miał w tym spory udział. Choć zaczął źle, bo sprokurował rzut karny dla rywali, którzy go jednak, na jego szczęście, nie wykorzystali.
Ale potem z nawiązką odkupił swoje winy. Najpierw zdobył bramkę, następnie przy kolejnej dorzucił asystę. I jednym, i drugim mógł się pochwalić nie po raz pierwszy, odkąd po sześciu latach przerwy powrócił do polskiej ligi. Chyba tym należy tłumaczyć cytowane na początku pytanie. Nie wiem, czy jest rzeczywiście najlepszym obecnie zawodnikiem Ekstraklasy, choć muszę przyznać, że istotnie się w niej wyróżnia.
W przeciwieństwie do wielu „rewelacyjnych transferów”, kiedy pozyskani z zagranicy zawodnicy potrzebują sporo czasu, by coś godnego uwagi zaprezentować, choć często nie prezentują nigdy, Wszołek niemal z marszu udowodnił jak sporo znaczy dla nowej drużyny. A wszedł przecież do najsilniejszego kadrowo polskiego klubu i wywalczył natychmiast pewne miejsce.
Zaczął więc marzyć także o powrocie do reprezentacji Polski. Może niewielu już pamięta, ale kiedyś wychodził w niej nawet w podstawowym składzie. I to przeciwko takim rywalom jak Anglia.
Reasumując, Wszołek to piłkarz wręcz skrojony na naszą ligę. Niestety nie można tego samego powiedzieć o lidze, w której ostatnio występował. A właściwie nie występował, bo jego poprzedni klub Queens Park Rangers po zakończeniu poprzedniego sezonu po prostu go nie chciał. Nie chcieli też inni, skoro na początku nowego sezonu pozostawał bez klubu, dopóki nie dogadał się z Legią. Należy więc zadać logiczne pytanie – skoro jest tak dobry w Ekstraklasie, czy był tak słaby w The Championship, czyli drugiej lidze angielskiej?
Zastanawiając się nad przypadkiem Wszołka skojarzyłem go z innym zawodnikiem z Polski. W reprezentacji jednak razem nie zagrają, bo to Ekwadorczyk Joel Valencia, ale wybrany przecież w ubiegłym sezonie najlepszym zawodnikiem Ekstraklasy.
Pochyliłem się już raz nad nim na początku września, po przenosinach z Piasta Gliwice do londyńskiego klubu Brentford FC występującego też w The Championship. Początek w nowych barwach miał nie za mocny. Potrzebował miesiąca, by wreszcie zadebiutować w drugiej lidze! Niestety później nie było lepiej. Cztery razy wchodził na zmiany, by wreszcie na początku listopada wyjść po raz pierwszy w podstawowym składzie Brentford na mecz ligowy. Niestety miał pecha, bo doznał w nim poważnej kontuzji barku.
Nikt mnie jednak nie przekona, ze gdyby nie doznał, zostałby w Anglii drugoligową gwiazdą. W sumie jego dotychczasowy bilans w londyńskim klubie (za: espn.com): 6 meczów (w tym jeden w podstawowym składzie), 3 strzały na bramkę, w tym jeden celny. Żeby nie było wątpliwości – chodzi o dorobek najlepszego zawodnika poprzedniego sezonu Ekstraklasy przez pierwsze (ponad) trzy miesiące kolejnego sezonu w przeciętnym klubie drugiej ligi angielskiej!!!
Przykłady Wszołka i Valencii pokazują dobitnie jak tragiczny jest niestety poziom Ekstraklasy. Jej gwiazdy w innych realiach przestają istnieć. I nie dajcie sobie wmówić, że druga liga w Anglii jest bardzo silna. Zapytajcie wtedy – skoro taka silna, kiedy jakaś drużyna z niej dotarła choćby do ćwierćfinału Ligi Mistrzów? Ale i tak dużo silniejsza od naszej...
▬ ▬ ● ▬