Spełniony

Fot. Trafnie.eu

Łukasz Fabiański otrzymał medal za zwycięstwo West Ham United w finale Ligi Konferencji Europy. Choć w nim nie wystąpił, zupełnie się tym nie przejął.

Bramkarz angielskiej drużyny, która w finale w Pradze pokonała 2:1 włoską Fiorentinę, po meczu chętnie odpowiadał na pytania skromnej grupki polskich dziennikarzy. Uśmiechnięty i wyluzowany stwierdził:

„Szczęście ogromne! Wygrać europejskie rozgrywki to jest naprawdę trudna sztuka. Szczególnie dla klubu, jakim my jesteśmy. Bo nie jesteśmy znani z tego, żebyśmy dosyć często brali udział w europejskich pucharach. Więc dojść do finału i zdobyć ten puchar, to dla nas naprawdę ogromne przeżycie. Tym bardziej, że patrząc na historię, ostatni raz West Ham coś wygrał ponad czterdzieści lat temu, więc niesamowita sprawa”.

Zapytałem go, czy nie ma pretensji do menedżera Davida Moyesa, że nie dał mu pograć w pucharach, tylko konsekwentnie stawiał na jego zmiennika Alphonse Areolę (Fabiański występował regularnie w Premier League). Zdecydowanie zaprzeczył:

„Nie mam żalu. Patrząc już, jak to wyglądało w poprzednim sezonie, na ten podział meczów, na ich liczbę, w tym byłem bardziej świadomy, że będzie to podzielone. „Fons” grał od początku. Miałem podobną sytuację będąc w Arsenalu. Doszliśmy aż do finału i grałem tylko w pucharach. I w tym meczu finałowym też mi menedżer zaufał. Myślę, że tutaj było to wszystko w miarę rozsądnie i fair”.

I szybko dodał:

„Mam ogromną satysfakcję. Myślę, że swoją dużą cegiełkę dołożyłem. Żeby być w tych pucharach, trzeba było zająć odpowiednie miejsce w lidze, więc czuję się spełnionym. Bardzo, bardzo…”

Przyznał, że to zdecydowanie jego największy sukces w karierze:

„Wygrałem mistrzostwo Polski z Legią, puchar kraju zdobyłem z Arsenalem i teraz europejskie rozgrywki... Brakuje oczywiście tylko sukcesu z reprezentacją. Ale na poziomie klubowym to, co mogłem zrobić, praktycznie się udało”.

Fabiański docenił wsparcie w Pradze kibiców swojego klubu:

„Bardzo dużo ich przyleciało. Z tego, co słyszałem, wielu w ciemno, bo liczyło, że może jakoś uda się ogarnąć bilety. Poza tym liczyli, że wygramy i będą mogli tak czy siak świętować na mieście z innymi kibicami”.

Sukces taty świętował też w Pradze jego syn Jan biegając po murawie:

„Pytał, czy będzie później po meczu mógł wejść na boisko. Mówiłem mu, że mam nadzieję, że wygramy. Wtedy będzie powód, żeby móc po tym boisku pobiegać, pobawić się”.

Polski bramkarz miał w Pradze solidne wsparcie:

„Było bardzo dużo osób z mojej rodziny. Byli moi rodzice, mój brat, moje kuzynostwo, więc naprawdę spora grupa bliskich mi osób. Coś pięknego, żeby móc przeżywać takie chwile wspólnie”.

Jaki będzie następny sezon dla Fabiańskiego i West Hamu? Na razie docenia, że…:

„Znowu jesteśmy w europejskich pucharach. Z automatu zwycięstwo w finale daje nam Ligę Europy, więc znowu będzie to bardzo wymagający sezon. Ten ostatni był dla nas trudny, Było dużo zmian personalnych w klubie, dużo zawodników się pojawiło. Należało to na nowo poukładać. Ale w miarę spokojnie zakończyliśmy ligę. Choć był pewien moment, gdzie wiele szwankowało, więc wierzę, że dzięki temu zwycięstwu będziemy mądrzejsi, by lepiej zacząć następny sezon”.

Za kilka dni Fabiański pojawi się w Warszawie na meczu z Niemcami, czyli jednocześnie pożegnaniu z reprezentacją Jakuba Błaszczykowskiego:

„Tak, będę. Rozmawiałem z Kubą”.

Piłkarz spełniony pożegna z trybun kolegę z reprezentacji, w której wystąpili razem w wielu pamiętnych meczach...

▬ ▬ ● ▬