Szczęście? Jakie szczęście?

Fot. Trafnie.eu

Robert Lewandowski rozstał się z Cezarym Kucharskim, czyli zmienił agenta. Podjęta przez niego decyzja zasługuje na uwagę co najmniej z dwóch powodów.

Nie ukrywam, że ich rozstanie było dla mnie zaskoczeniem. Pewnie nie tylko dla mnie, choć nie zauważyłem, by inni mówili o tym równie otwarcie. Współpracę duetu Lewandowski – Kucharski można uznać wręcz za wzorową. I nie należy się sugerować rozbieżnością opinii wyżej wymienionych w wielu sprawach, a raczej docenić efekty i długi okres współpracy.

Lewandowski zamienił Kucharskiego na pochodzącego z Izraela Piniego Zahaviego. To stary lis, doskonale poruszający się po najważniejszych piłkarskich salonach. Zamiast wymieniać transfery przy finalizacji których uczestniczył, lepiej wspomnieć o jednej transakcji. Gdy Roman Abramowicz przejmował Chelsea, właśnie Zahavi odegrał w tym kluczową rolę. I stwierdził, że Ken Bates, poprzedni właściciel londyńskiego klubu, gdy budzi się codziennie rano powinien dziękować Bogu, że pozwolił mu zarobić kilkanaście milionów funtów (po spłaceniu długów), ściągając do Chelsea Abramowicza.

Decyzja podjęta przez Lewandowskiego zaciekawiła mnie z dwóch powodów. Po pierwsze, czytając komentarze doszedłem do wniosku, że jego transfer z Bayernu do Realu Madryt jest już praktycznie przesądzony. Zahavi musi go tylko przyklepać. Wniosek - został zaangażowany do wypełnienia misji, która przerastała Kucharskiego.

Żeby Real kupił Polaka - podobno jest już zdecydowany, ma zapłacić 150 milionów euro - najpierw musi go sprzedać Bayern. A jakoś nie wydaje mi się, by miał na to ochotę, wręcz przeciwnie. Po co sprzedawać największą gwiazdę zdobywającą seryjnie bramki, z ważnym kontraktem do 2021 roku?

Bayern nie ma żadnych problemów finansowych. Nie potrzebuje szybkiego zastrzyku gotówki, tylko ciągle potrzebuje Lewandowskiego. Czyli, logicznie rozumując, Zahavi został wybrany po to, by przekonał rządzący monachijskim klubem duet - Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge - do zmiany zdania.

Kucharski miałby mniejsze szanse, bo jeśli wierzyć nieoficjalnym informacjom, w Bayernie za nim nie przepadali. To pewnie efekt twardych negocjacji związanych z ostatnim kontraktem Lewandowskiego. Przynajmniej dzięki jego zdolnościom negocjacyjnym polski napastnik jest najlepiej opłacanym zawodnikiem w niemieckim klubie.

I jeszcze jedna uwaga związana z potencjalnym transferem do Realu. Mówienie o tym otwartym tekstem jest jak strzał w stopę. Pieniądze lubią ciszę, szczególnie wielkie pieniądze związane z wielkimi transakcjami. Zobaczymy więc jaki to przyniesie efekt.
A teraz drugi powód zainteresowania decyzją Lewandowskiego – obraz jego byłego agenta prezentowany w mediach. Można odnieść wrażenie, że Kucharski miał niebywałe szczęście, bo nachapał się dzięki napastnikowi Bayernu ile się da i powinien być mu za to wdzięczny.

Jeśli ktoś tak myśli, pytam – czy pamięta (BEZ SPRAWDZANIA!) w jakim klubie i w jakiej lidze grał Lewandowski przed dziesięcioma laty? Bo właśnie wtedy zainteresował się nim Kucharski. Zainteresował się jeszcze zupełnie nieznanym piłkarzem. I wątpię, by ktokolwiek przypuszczał, że zrobi on tak oszałamiającą karierę.

Nie trzeba się nawet cofać dziesięć lat, wystarczy pięć. Przypomnę tylko, że podczas przegranych eliminacji do mistrzostw świata w 2014 roku nie wszyscy zachwycali się występami Lewandowskiego w reprezentacji, gdy (co mogę dziś pisać z dumą!) brałem go w obronę. A byli przecież i tacy, którzy próbowali sadzać go na ławę!!!

Kucharski sporo zarobił dzięki Lewandowskiemu dlatego, że jako jego agent wręcz perfekcyjnie pokierował karierą. Głównie dzięki temu, że potrafił patrzeć perspektywicznie, a nie przez pryzmat szybkiego zysku, czyli zwykłej ludzkiej chciwości. Trudno tu mówić o szczęściu, a jeśli już, to takim, że obaj na siebie trafili.

PS: Drobna uwaga. Kucharski nigdy nie był, a Zahavi nigdy nie będzie, żadnym menedżerem Lewandowskiego, jak tytułuje ich większość rodzimych mediów. Są piłkarskimi agentami. Menedżerem to jest na przykład Pep Guardiola w Manchesterze City...

▬ ▬ ● ▬