Szkoda, że tak beznadziejną...

Fot. Trafnie.eu

Wystartował nowy sezon Ekstraklasy. Zbiegł się z zakończeniem rywalizacji w pierwszej rundzie europejskich pucharów. Zbieżność nieprzypadkowa.

Właściwie zbieżność przypadkowa, ale oba wydarzenia z pewnością nieprzypadkowo mają ze sobą wiele wspólnego. Jedno jest miarą wartości drugiego, choć może nie wszyscy chcą, czy potrafią, zdać sobie z tego sprawę.

Gdy przychodzi lipiec, przeklęte europejskie puchary w sposób wyjątkowo brutalny weryfikują wartość polskiej klubowej piłki. Po pierwszej rundzie eliminacyjnej odpadły już dwie z trzech drużyn. Czwarta na szczęście zaczyna rywalizację od drugiej rundy, a jedna z tych dwóch została z urzędu wytransferowana do drugich, niewątpliwie gorszych, rozgrywek. Czyli w następnym tygodniu w Lidze Europejskiej powalczą jeszcze trzy zespoły. Jeszcze...

Z jakim skutkiem? Mam nadzieję, że z lepszym niż Cracovia, która już zakończyła swój udział w pucharach. Jej trener Michał Probierz znalazł wytłumaczenie niepowodzenia – sędziowie! W pierwszym meczu z DAC Dunajska Streda powinien być karny dla drużyny z Krakowa, a na początku drugiego czerwona kartka dla jednego z zawodników rywali. I jak z przekąsem stwierdził pan trener „żaden polski dziennikarz tego nie zauważył”, czyli widać jak „ciężko o obiektywizm”.

No to ja obiektywnie stwierdzam, że gdyby był karny, Cracovia na pewno by go nie wykorzystała, co wpłynęłoby bardzo deprymującą na drużynę. A gdyby była czerwona kartka, jeszcze trudniej byłoby pokonać rywali, znacznie bardziej zmobilizowanych i skonsolidowanych, bo zmuszonych do gry w dziesiątkę. I dodam bezczelnie jak prezes PZPN Zbigniew Boniek w jednym z wywiadów:

„Niech pan tę tezę obali”!

Cracovia dała się ograć drużynie ze Słowacji. To już trzecia z kraju południowych sąsiadów, która leje nasze trzy w tym i poprzednim sezonie. Może warto się zastanowić dlaczego z ligi, która ma wyższy poziom od Ekstraklasy (tak wskazują fakty!), przyjeżdża do nas grać aż tylu Słowaków?

Na przykład obrońca Lubomir Šatka zdążył jeszcze wyeliminować Cracovię w barwach Dunajskiej Stredy zanim zaczął pracę w Lechu Poznań, z którym wcześniej podpisał kontrakt, a który w żadnych pucharach nie gra. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - Ekstraklasa wyrasta na jedną z NAJBARDZIEJ PRZEPŁACANYCH LIG W EUROPIE (za: przegladsportowy.pl):

„Patrzę na ekstraklasę i uważam, że 90 procent obcokrajowców się z nas śmieje. Znaleźli kraj, w którym płacą im niezłe pieniądze za przeciętne umiejętności”.

Kto jest autorem tej refleksji? Niestety prezes Boniek, który sprawia wrażenie, jakby funkcjonował w innym świecie i z dystansu naśmiewał się z polskiej ligowej piłki. A czy nie powinien się poczuwać do (współ)odpowiedzialności za to, co się w niej dzieje? Przed rokiem zdecydowanie się nie poczuł (za: wp.pl):

„Jeżeli chodzi o politykę naszych klubów, to nie mam na nią żadnego wpływu. To niezależne spółki, mogą zatrudniać kogo chcą i jak chcą. Mają swoją politykę”.

Właściwie kto i do jakiej odpowiedzialności powinien się poczuwać? No i po co? Przecież Ekstraklasa to jedna z najwspanialszych lig w Europie, czym nieustannie chwali się zarządzająca nią spółka. W poprzednim roku wzrosły przychody klubów, a w nowym sezonie będzie dla nich jeszcze więcej pieniędzy do podziału.

Poza tym mecze Ekstraklasy, która awansowała w Europie w zestawieniu wartości praw mediowych, zostaną pokazane nie tylko w Polsce. I jeszcze przed miesiącem prezes Ekstraklasy S.A. Marcin Anumicki pochwalił się w corocznym raporcie „najlepiej ocenianą w Europie ligową aplikacją mobilną” oraz dołączeniem „do ekskluzywnego grona lig, które organizują swoje rozgrywki esportowe”.

Osiągnięcia naprawdę zwalające z nóg. Czyli sukces goni sukces! A jego uosobieniem jest wieczny uśmiech, w hollywoodzkim stylu, przyklejony do twarzy prezesa Animuckiego. Gdyby uwierzyć we wszystkie informacje wydobywające się z propagandowej tuby, mamy naprawdę wspaniałą ligę. Szkoda tylko, analizując wyniki jej drużyn w europejskich pucharach, że tak beznadziejną.

▬ ▬ ● ▬