Szukamy solidnej drużyny ligowej

Fot. Trafnie.eu

Polska piłka jest pełna paradoksów. Tak wielu, że nawet najbardziej absurdalny pomysł może się paradoksalnie okazać całkiem logiczny.

Włączyłem w poniedziałek telewizor, gdy akurat powtarzano niedzielny mecz Ekstraklasy Termaliki z Sandecją Nowy Sącz. Wydawało mi się, że w grafice na ekranie popełniono błąd, bo drużyny były prezentowane w odwrotnej kolejności.

W Niecieczy nigdy nie byłem, ale po obejrzeniu kilku transmisji stadionik miejscowego klubu rozpoznaję bez trudu. Jakim więc cudem drużyna Bruk-Betu może występować na nim w charakterze gościa? Dopiero po chwili przyszło olśnienie. Może, bo wypożycza obiekt Sandecji. I akurat trafiłem na mecz, gdy obie drużyny grały ze sobą. Ta z Nowego Sącza teoretycznie w roli gospodarza. Ale ładny mi gospodarz, dziewięćdziesiąt kilometrów od domu. Czyli żadnej pomyłki w ekranowej grafice nie było.

Pomyślałem, że polska piłka pełna jest paradoksów. Nie tylko dlatego, że właśnie zwolniono trenera, nadzieję rodzimej myśli szkoleniowej, a zwalniający nie może się go nachwalić. Nie tylko dlatego, że im wyżej polska reprezentacja jest w rankingu FIFA, tym łatwiej zlać w europejskich pucharach polskie zespoły.

Bo czy to nie paradoks, że najwięcej Ekstraklasy jest w niewielkiej miejscowości z siedmiuset mieszkańcami? Na stadionie w Niecieczy można oglądać mecze ligowe w każdej kolejce!

A czy to nie paradoks, że w kraju, który jest w europejskiej czołówce pod względem zbudowanych nowych stadionów (!), drużyna awansująca do Ekstraklasy, nie ma gdzie grać? To znaczy teoretycznie ma, ale nie może. I za chwilę będzie pewnie to samo z Chojniczanką, jeśli w tym sezonie wywalczy awans.

W polskiej piłce ciągle jest coś nie tak. Ciągle czegoś brakuje, albo jest nie tam, gdzie trzeba. We Wrocławiu i Gdańsku mają piękne, nowoczesne stadiony, ale za duże. W Zabrzu też piękny, ale za mały. To znaczy niekompletny, bo wybudowano trzy czwarte trybun, na których w tym sezonie jest komplet - 22 708. Kiedy będzie komplet, trybun, nie kibiców? Nie wiadomo.

Odwrotnie w Łodzi. Stadion Widzewa oddano cały pod klucz. Na każdym meczu też prawie komplet. Oto dane od początku sezonu: 15 300, 16 150, 16 052, 16 550. I to w czwartej lidze (!), tylko z nazwy trzeciej. W Łodzi były pieniądze na piękny stadion, nie było wcześniej na klub, który zbankrutował i został karnie zdegradowany.

Jeszcze inaczej jest w Lublinie. Tam też piękny stadion, na którym walczyła reprezentacja Polski w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Są dwie drużyny, ale jak w Łodzi, tylko w czwartej (trzeciej lidze). A obok jeszcze jedna była niedawno w Ekstraklasie. Jednak gdy Górnik Łęczna rozgrywał w Lublinie ligowe mecze, kibice je bojkotowali. Chcieli swoją drużynę oglądać na własnym obiekcie.

Skoro mamy tyle stadionów, można zrobić manewr… żużlowy. W polskiej lidze żużlowej, choć nie tej najwyższej, startowała w ostatnich latach drużyna z Łotwy - Lokomotiv Daugavpils. Warto dać ogłoszenie:

„Szukamy solidnej zagranicznej drużyny ligowej, którą da się oglądać bez bólu zębów. Wynajmiemy stadion za darmo. Dojazd we własnym zakresie”.

Może ten z pozoru absurdalny pomysł jest najbardziej logiczny w absurdalnej polskiej piłkarskiej rzeczywistości?

▬ ▬ ● ▬