To może Szczęsny na środku obrony?

Fot. Trafnie.eu

Przed zbliżającymi się dwoma meczami reprezentacji w Lidze Narodów jeden zawodnik jest z niej na siłę wypychany, a drugi na siłę wpychany. Czy słusznie?

W poniedziałek, na pierwszej konferencji prasowej podczas zgrupowaniu przed meczami z Portugalią i Włochami, głos zabrał trener Jerzy Brzęczek. Ale już od kilku dni głos zabiera kto tylko może dyskutując o dokonanych przez niego powołaniach. Uwagę przyciągają szczególnie dwaj kadrowicze.

Pierwszym jest siostrzeniec selekcjonera Jakub Błaszczykowski. Podejrzewam, że gdyby nie był, pies z kulawą nogą by się nim teraz nie interesował. Pozostałby najwyżej jednym z powołanych. Ale ponieważ jest, więc trwa dyskusja – po co, na co, dlaczego? Niestety cuchnie na kilometr obłudą.

Odpadł argument, że Błaszczykowski nie gra w klubie, bo właśnie znów zaczął grać w Bundeslidze. Brzęczek mówi – pokażcie mi lepszych na jego pozycji. Ale i to nie wszystkich przekonuje. Słyszałem apel o „przejrzyste powołania”, czyli tylko tych, którzy regularnie grają w klubach. Tylko że to kompletny nonsens. Czyli brak zrozumienia czym jest reprezentacja.

To nie koncert życzeń, tylko drużyna, którą należy stworzyć, jak każdą inną. Ktoś, kto gra regularnie w klubie, wcale nie musi idealnie pasować do reprezentacji. I odwrotnie. Oczywiście regularna gra powinna w tym bardzo pomóc, ale z pewnością nie jest warunkiem jedynym i wystarczającym. KAŻDY ZAWODNIK WART JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE TYLE, ILE ZNACZY DLA KONKRETNEJ DRUŻYNY. Dla mnie to truizm, ale widać, że nie dla wszystkich taki znowu oczywisty.

W przypadku Błaszczykowskiego mocno zastanawiające jest dlaczego nikogo nie drażniła próba powoływania go wręcz na siłę do kadry na mistrzostwa świata. Nie tylko nie grał w klubie, ale miał poważny problem nawet z pełną sprawnością. I nikomu nie przeszkadzało, że właśnie wujek zajął się stawianiem go na nogi w Wiśle Płock według specjalnie opracowanego cyklu treningowego.

Dopiero tak podreperowany Błaszczykowski wrócił do normalnych treningów w Wolfsburgu, by w konsekwencji dostać miejsce w kadrze na mistrzostwa. Czyli -  wtedy nikomu nie przeszkadzało, że jest wręcz wciągany za uszy do kadry, bo doświadczony, bo potrzebny, bo wręcz niezastąpiony, a teraz nagle zaczęło przeszkadzać, gdy zmienił się selekcjoner?

Z Krzysztofem Piątkiem sytuacja odwrotna – media wręcz domagają się, by zagrał w podstawowym składzie już w najbliższym meczu z Portugalią!!! Dlaczego? Bo czaruje formą w Serie A, strzela jak pistolet w każdym meczu, bile kolejne rekordy skuteczności.

To nonsens w najczystszej formie. Dlatego trzeba jeszcze raz przytoczyć zdanie - każdy zawodnik wart jest tylko i wyłącznie tyle… Czyli Piątek na razie wart jest dla reprezentacji tyle, ile pokazał we wrześniowym meczu z Irlandią, w którym debiutował, a nie tyle, ile znaczy dla Genoi.

Z Robertem Lewandowskim, a to zawodnicy o wyjątkowo podobnej boiskowej charakterystyce, równać jeszcze się nie może, choć życzę mu, by kiedyś mógł. Czy Brzęczek znajdzie dla niego inne miejsce niż zmiennik Lewandowskiego? To już jego problem.

Gdyby doprowadzić do ściany rozumowanie o „konieczności znalezienia miejsca” dla zawodnika, który świetnie radzi sobie w klubie, należałoby je natychmiast znaleźć także dla Wojciecha Szczęsnego. Przecież to skandal, że taki grajek siedzi na ławie, gdy broni Łukasz Fabiański. A skoro w bramce może stanąć tylko jeden, to może Szczęsnego wystawić na przykład na środku obrony? Wysoki, skoczny, więc może się nada?     

▬ ▬ ● ▬