Trybuna imienia...

Fot. Trafnie.eu

Pierwszego listopada tradycyjnie wspominamy tych, którzy odeszli. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy były wśród nich też osoby związane ze światem piłki.

Najświeższa jest oczywiście tragedia zaledwie sprzed kilku dni. Mieszkańcy Leicester wciąż nie mogą się pogodzić ze śmiercią właściciela miejscowego klubu Vichai Srivaddhanaprabhy, za kadencji którego Leicester City zdobył po raz pierwszy w swej historii mistrzostwo Anglii. Na sobotę planowane są uroczystości pogrzebowe. Odbędą się w Bangkoku, stolicy Tajlandii, skąd pochodził.

Zginął wraz z czterema innymi osobami w wypadku helikoptera. Takie informacje szokują najbardziej – nagłe, niespodziewane, bolesne do bólu. Jakby świat w jednej chwili się zawalił.

Taka była też w marcu informacja o śmierci Davide Astoriego. Piłkarz Fiorentiny, mający na koncie także występy w reprezentacji Włoch, pojechał na mecz ligowy Serie A do Udine. Na boisko już nie wyszedł. Zmarł w nocy w hotelu podczas snu. Miał trzydzieści jeden lat.

Jak zawsze w podobnych sytuacjach piłkarski świat jest w szoku. Jak to możliwe, że wyczynowy piłkarz od lat biegający za piłką na najwyższych obrotach, grający w jednej z najlepszych lig na świecie, nagle umiera? Niestety medycyna ciągle jest bezsilna. Nie potrafi przewidzieć wszystkich przypadków. Dlatego, choć zabrzmi to okrutnie, musimy z całą pewnością być przygotowani w przyszłości na podobne tragiczne informacje.

Dla mnie zawsze bolesne są wiadomości o śmierci jakiegoś piłkarza czy trenera, którego miałem okazję kiedyś poznać. Tak było na przykład w kwietniu z Rayem Wilkinsem. Zmarł na atak serca w wieku sześćdziesięciu jeden lat. Bronił barw między innymi Chelsea, Manchesteru United, Milanu, Paris Saint-Germain czy Glasgow Rangers, występował w reprezentanci Anglii w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Robiłem z nim wywiad w 1995 roku, gdy był już menedżerem. Prowadził wtedy Queens Park Rangers. W trenerskim fachu radził sobie gorzej niż jako zawodnik. QPR nie udało mu się utrzymać w angielskiej ekstraklasie. Ale z wywiadu zapamiętałem odpowiedź na ostatnie pytanie. Twierdził, że zupełnie nie interesuje go co piłkarz robi w sobotnią noc po rozegranym w tym dniu meczu ligowym. Może robić co chce, żeby się odprężyć i odreagować…

Ale najbardziej bolesna była dla mnie pod koniec ubiegłego roku informacja o śmierci Staśka Terleckiego, którego znałem od wielu lat. Poświeciłem mu wtedy okolicznościowy tekst, więc nie będę się powtarzał. Chciałbym poddać pod dyskusję pewien pomysł...

Stasiek urodził i wychował się w Warszawie. Tu uczył się grać w piłkę i tu skończył karierę. Ale związał się z Łodzią, gdzie skończył studia. Stał się legendą Łódzkiego Klubu Sportowego, który też stał się najważniejszym klubem dla niego. Widać to było podczas styczniowego pogrzebu, gdy kibice ŁKS żegnali go z honorami.

Jego klub jest bliski powrotu do Ekstraklasy. By w niej zagrać, musi mieć odpowiedni obiekt. Władze Łodzi właśnie otworzyły trzy koperty z ofertami na budowę trzech brakujących trybun na stadionie przy Alei Unii. Może jedną z nich warto by nazwać imieniem Stanisława Terleckiego?

▬ ▬ ● ▬