Tworzenia relacji z poziomu trybun

Fot. Trafnie.eu

Jeden klub postanowił zdyscyplinować dziennikarzy pragnących oglądać mecze jego drużyny. To już się zdarzało, ale tym razem chodzi o klub z… czwartej ligi.

Liga tylko z nazwy jest trzecia, bo to czwarty poziom rozgrywek. Wydawać by się mogło, że na tym poziomie klubom powinno wręcz zależeć, by jak najwięcej dziennikarzy gościło na meczach, a wpuszczanie ich na trybuny stanowić będzie jedynie formalność. Nic bardziej mylnego!

Do takiego wniosku prowadzi przypadek przyznawania akredytacji na rundę wiosenną przez Polonię Warszawa. Okazuje się, że zdecydowanie łatwiej będzie obejrzeć spotkania dowolnego klubu Ekstraklasy niż jej zmagania na stadionie przy Konwiktorskiej.

Dziennikarze starający się o akredytację musieli przebrnąć aż przez dziesięć punktów regulaminu z tym związanego. I nie chodziło bynajmniej o względy bezpieczeństwa, którymi można by ewentualnie tłumaczyć obostrzoną procedurę.

Najważniejszy okazał się punkt o brzmieniu:

„Redakcja jest uprzejmie proszona o przesłanie relacji lub linku do relacji z każdego meczu, na który otrzymała akredytacje”.

Być może ktoś z akredytacją na całą rundę taki warunek spełni. Stawianie podobnych wymagać, szczególnie w przypadku klubu czwartoligowego, świadczy jednak o zupełnym braku rozeznania w temacie i niezrozumienia jak wygląda w praktyce praca dziennikarska. Mógłbym zadać kilka prościutkich pytań, które doszczętnie skompromitowałyby ów pomysł, ale po co miałbym za darmo edukować rzecznika, który na to zdecydowanie nie zasługuje, choćby ze względu na brak dobrych manier.

Podpisuje się - „Rzecznik Prasowy”, a gdy zapytałem w mailu jak się nazywa, olał mnie. Czekałem dwa dni na odpowiedź, ale się nie doczekałem. Typowo korporacyjne maniery z używaniem bezosobowej formy w korespondencji, gdy drugą stronę traktuje się jak… Nawet nie warto kończyć.

Jeśli ktoś próbował podważać pomysł bezimiennego rzecznika dotyczący najważniejszego punktu, mógł liczyć na odpowiedź:

„Bardzo nam przykro, ale akredytacja w tym sezonie nie zostanie Panu przydzielona”.

Towarzyszyła temu zupełnie idiotyczna rada świadcząca o kompletnym oderwaniu od rzeczywistości:

„Zachęcamy jednak do tworzenia relacji z poziomu trybuny głównej”.

Pozostali, potraktowani przychylniej, otrzymywali zamiast akredytacji na rundę wiosenną propozycję nie do odrzucenia, czyli wejście jedynie „na najbliższy mecz”. A co z następnymi? Będą dokonywane jakieś weryfikacje po ocenie treści sprawozdania, o przesłanie którego proszono? Może być zabawnie, bo sytuacja wydaje się mocno rozwojowa.

Jeden z dziennikarzy opowiedział mi, jak rzecznik przekonywał go w mailu, że klubowi zależy wyłącznie, by o nim dużo pisano i nie ma zamiaru nikogo cenzurować. Świetnie, bo jest wielka szansa, że osiągnie efekt dokładnie odwrotny, ale to nie mój problem.

Bezimienny rzecznik nie będzie miał zresztą ze mną już żadnego problemu, bo nie mam zamiaru składać wniosku o akredytacje na żaden mecz Polonii do końca sezonu. A ten tekst, napisany bez wizyty na meczu, niech potraktuje jako „(nie) tworzenie relacji (nie) z poziomu trybuny głównej”...

▬ ▬ ● ▬