W niezbyt doborowym gronie

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia kilka wniosków po zakończeniu kwalifikacji do fazy grupowej europejskich pucharów. Niezbyt optymistycznych.

W ostatniej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Konferencji Europy wystąpiły dwie polskie drużyny. Po niej Lech Poznań przyjmował gratulacje, choć raczej bez euforii, Raków Częstochowa dla odmiany musiał przetrawić przykrą porażkę po bramce straconej w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w dogrywce! Zastanawiam się tylko, czy pierwszych można nazwać zwycięzcami, a drugich przegranymi? A może na odwrót? 

Doświadczenia (nie tylko) z ubiegłego sezonu każą ostrożnie podchodzić do występów w fazie grupowej europejskich pucharów. Legia Warszawa obiecująco rozpoczęła udział w Lidze Europy, by równocześnie dołować straszliwie w polskiej lidze. Potem zaczęła zaliczać porażki także w Europie. Jej sytuacja stała się w pewnym momencie wręcz dramatyczna. Nie potrafiła się wygrzebać z dna tabeli, groził jej spadek z ligi. Ostatecznie zdołała się na wiosnę przed nim uchronić, ale sezon był dla niej stracony. 

Niedawno na dnie tabeli był kolejny mistrz Polski, czyli Lech. Też awansował do fazy grupowej europejskich pucharów. W niedzielę po raz pierwszy wygrał w Ekstraklasie w tym sezonie pokonując w Poznaniu Piasta Gliwice 1:0. Czy to zakończenie przykrej serii, czy za chwilę znów zaczną się problemy, jakie miała przed rokiem Legia? Bo Lecha teraz czeka seria gier dwa razy w tygodniu w lidze (bieżące i zaległe), Pucharze Polski i Lidze Konferencji Europy. Niemożliwe będzie sprawdzenie jak Raków radziłby sobie w ostatnich rozgrywkach oraz, gdyby w nich pozostał, a także w lidze. Przekonamy się za to jak poradzi sobie Lech. 

Inny, były już pucharowicz z tego sezonu, czyli gdańska Lechia, radzi sobie kiepsko. Przegrała trzeci mecz ligowy z rzędu, spadła na dno tabeli, a na dodatek w klubowej szatni nie dzieje się najlepiej. W środku tygodnia trener Tomasz Kaczmarek odebrał opaskę kapitańską Portugalczykowi Flavio Paixao, tak to uzasadniając (za: wp.pl): 

„Doszedłem do wniosku, że potrzebujemy prawdziwych korekt w szatni i na boisku. To, co funkcjonowało dobrze już nie funkcjonuje i coś muszę zmienić. W szatni potrzebujemy nowego głosu, odpowiedzialność muszą przejąć inni zawodnicy. Przy tym wszystkim nie chodzi o indywidualności a o sukces Lechii, za co odpowiadam. Pracowanie i funkcjonowanie w takim trybie nie jest właściwe. Czułem, że to jedna z właściwych decyzji, które trzeba podjąć”. 

Na razie Paixao z powodu urazu nie pojechał w sobotę na przegrany 1:2 mecz z Miedzią do Legnicy. Czy problemy Lechii to efekt „zatrucia europejskimi pucharami”, czyli zbyt intensywnego dla niej początku sezonu? 

Na koniec jeszcze niezbyt optymistyczne popucharowe wnioski dla całego polskiego futbolu. Lech został w piątek rozlosowany z ostatniego koszyka najsłabszych z trzech europejskich rozgrywek. Znalazł się w nim obok, między innymi, drużyn z Armenii, Kosowa czy Łotwy. I jeszcze tylko dodam, że w trzecim koszyku znalazły się drużyny z Litwy, Irlandii Północnej czy Liechtensteinu! Natomiast w silniejszej Lidze Europy swoich przedstawicieli mają zespoły z Finlandii, Bułgarii czy Mołdawii, które to kraje piłkarskimi potęgami nie są na pewno. Ale jak widać lepiej radzą sobie w Europie od naszych drużyn. Taki jest niestety obecnie poziom polskiej piłki klubowej.

Specjalnie o tym piszę, bo gdyby za rok trzeba było grać w pucharach z przedstawicielami tych krajów, pewnie znów pojawią się uwagi, że przejście ich „to obowiązek”. A gdyby nie daj Boże się nie udało, nastąpi wylew dobrze znanych słów – kompromitacja, blamaż, wstyd, itp., itd. Dlatego już warto się oswajać z mało przyjemną refleksją, że polskie drużyny należą niestety do tego samego grona przeciętniaków, by później nie wymagać od nich zbyt wiele. 

▬ ▬ ● ▬