Walka ciepła z zimnem

Fot. Arskom Group

Ruszyła wiosenna część sezonu Ekstraklasy. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zaczęła się już w styczniu. To niestety próba oszukiwania natury.

Odkąd pierwsza runda rozgrywek kończyła się tak późno (grudzień), a druga zaczynała tak wcześniej (luty), konsekwentnie twierdziłem, że nie jest to czas na grę w piłkę w takim klimacie, jaki mamy w Polsce. A w tym roku liga wznowiła rozgrywki jeszcze wcześniej.

Dlatego już na początku jest mocno pod górkę, bo podczas pierwszej kolejki rozpoczynającej się w piątek, a kończąca w poniedziałek, zapowiadane są intensywne opady śniegu i niska temperatura. Na przykład podczas ostatniego meczu Stali ze Śląskiem w poniedziałek ma być w Mielcu minus cztery stopnie Celsjusza, a temperatura odczuwalna – minus osiem!

Ja wiem, że jest napięty kalendarz, szczególnie ten wywrócony do góry nogami w okresie pandemii. Wiem, że trzeba grać, bo przecież sąsiedzi też grają. Ale czy od tego, że wiem trawa będzie lepiej rosła w styczniu, a temperatura podczas meczów sama się podniesie? Skoro można w środku zimy grać mecze ligowe, to dlaczego tak wiele drużyn wyjechało na obozy do ciepłych krajów? Gdyby nie koronawirus, wyjechałoby jeszcze więcej, czy nawet wszystkie.

Niektóre zostały, nie chcąc ryzykować problemami związanymi z przemieszczaniem się w okresie pandemii. I właśnie rozpoczęła się przenośna walka ciepła z zimnem. Czyli rywalizacje drużyn przygotowujących się do drugiej części sezonu w zimnej ojczyźnie, z tymi, które jednak nie bały się ciepłych wojaży.

W piątek doszło na inaugurację do dwóch takich starć. I polska opcja dwa razy wygrała. Najpierw Wisła Płock (obóz w Siedlcach) pokonała w Lubinie Zagłębie (obóz tureckim Belek) 2:0, a następnie Pogoń (nie ruszała się ze Szczecina) zwyciężyła w Bełchatowie Raków Częstochowa (też był w Belek) 1:0. Czy to przypadek, czy początek określonej tendencji w wynikach ligowych w najbliższych tygodniach?

Bo w meczu Rakowa z Pogonią, zapowiadanym jako szlagier kolejki, warunki były zdecydowanie zimowe. Choć boisko bez śniegu, ale na termometrze aż minus sześć stopni. Nawierzchnia boiska może nie przeszkadzała w grze, lecz na pewno też nie pomagała. Daleko jej było z pewnością do zieloniutkich muraw w Turcji.

Pogoń wykorzystała znajome jej klimaty z okresu przygotowawczego i wygrała 1:0. Zasłużyła na zwycięstwo, bo mogła, czy wręcz powinna, zdobyć jeszcze z jedną bramkę. I co najmniej do niedzieli będzie liderem tabeli. Jeśli wtedy Legia wygra w Bielsku-Białej z Podbeskidziem, wróci na jej czoło.

Na jesieni już zdążyłem oswoić się z myślą, że Raków może być mistrzem. Teraz więc bez większego problemu oswajam się z kolejną o możliwości zdobycia tytułu przez Pogoń. Lecz bynajmniej nie upajam się nadto jej piątkowym zwycięstwem z jednym z dwóch głównych rywali do tytułu. Bo do mistrzostwa jeszcze długa i wyboista droga. Tak samo jak nie skreślam Rakowa, który rozpoczął sezon, podobnie jak teraz drugą jego część, od porażki u siebie, tyle że wtedy z Legią. I za tydzień będzie w Warszawie okazja do rewanżu w drugiej wiosennej (raczej zimowej) kolejce. I będzie też okazja, by przyjrzeć się Pogoni, czy zachowa poziom z meczu w Bełchatowie.

▬ ▬ ● ▬