Wielkie toksyczne ego

Kamil Grabara udzielił długiego wywiadu. Zaprezentował w nim bezgraniczną pewność siebie. Byłbym naprawdę zszokowany, gdyby nie zaprezentował.

Jest bramkarzem drugoligowego Huddersfield Town, wypożyczonym z Liverpoolu, ale chyba tylko na moment, skoro na pytanie - „Nadal jesteś pewien, że karierę zrobisz światową?” - odpowiedział (za: sport.tvp.pl):

„Uważam, że zmierzam w tym kierunku i tylko sam siebie mogę przed tym powstrzymać”.

Wydaje się, że nikt nie jest w stanie okiełznać toksyczne ego młodego bramkarza nazywanego „Królem Internetu”, dlatego za jego pomocą poobrażał już kogo się dało. Niech każdy sprawdzi sam, jeśli ma ochotę. Twitterowe pyskówki są specyficznym rodzajem toksycznej energii, która go napędza. Napędza tym bardziej, że jak każdy osobnik z narcystycznym usposobieniem jest absolutnie pewny, że zawsze wychodzi z nich zwycięsko.

Oczywiście nikt nie może mu zabronić słownej nawalanki. Jednak trudno zaakceptować fakt, że publicznie zaczepia też kolegów z drużyny. A jeszcze trudniej, że robi to po raz kolejny, więc nie sposób uznać tego pierwszego za przypadkowy, który już się więcej nie powtórzy, skoro się powtórzył.

Ten pierwszy raz był wtedy, gdy Radosław Majecki, czyli konkurent do miejsca w bramce reprezentacji młodzieżowej Polski, dostał w październiku powołanie do pierwszej reprezentacji. Grabarę musiało zaboleć, że to nie jego wybrał Jerzy Brzęczek i zaczepił na Twitterze kolegę z kadry, publikując zaraz po powołaniu kilka zaśmiewających się „mordek” (emotikonów), a później jeszcze komentarz:

„Powiem tak, niektóre sytuacje faktycznie wymagają elokwentnego podejścia do sprawy, natomiast niektóre nie potrzebują nawet słowa”.

Majecki odpowiedział na zaczepkę:

„Jedni się śmieją, drudzy jeżdżą na pierwszą reprezentację”.

Grabara odniósł się do opisanej sytuacji w wywiadzie:

„To był żart. I tak nie liczyłem, że zostanę powołany. Swoją drogą, zaciekawiło mnie zachowanie Rafała Gikiewicza, który też skomentował to powołanie i polubił krytykujące je wypowiedzi. A później, po meczu z Łotwą pisze „Brawo drużyna”. Odbiór oczywiście pozytywny, bo jak nie kibicować reprezentacji. Pytanie, czy lepiej po dwóch tygodniach zmieniać zdanie, czy trwać przy swoim. Nie mnie to oceniać, zauważyłem jedynie ciekawe zjawisko. A wracając do tego, że „jedni się śmieją, drudzy jeżdżą na kadrę”, to mogę odpowiedzieć, że jedni grają w kadrze, a drudzy tylko jeżdżą”.

To niestety nie żart, że ktoś, kto (w swoim przekonaniu) „jest najlepszy”, nigdy nie zaakceptuje faktu, że może być inaczej. Dlatego w tym wywiadzie jest jeszcze fragment:
„Żaden z nas by nie pojechał, gdyby Łukasz Fabiański był zdrowy. Nie rozumiem tylko tej odpowiedzi. Można było zareagować z żartem, a on do mnie poważnie: „Ja jeżdżę na pierwszą kadrę, a ty na młodzieżówkę”. Radek, jeździliśmy razem na U16, U17, U18... I zawsze ja grałem, a ty zawsze siedziałeś”.

Znalazłem zdanie, które mogłoby usprawiedliwiać zachowanie młodego bramkarza (za: sport.tvp.pl):

„Grabara twierdzi, że bez pewności siebie ocierającej się o bezczelność, trudno wejść na światowy poziom”.

Być może, ale nie należy zapominać o innej, dla mnie zdecydowanie ważniejszej piłkarskiej prawdzie – ŻADEN ZAWODNIK NIE MOŻE BYĆ WAŻNIEJSZY OD DRUŻYNY. Nie sądzę, by pozostali piłkarze młodzieżowej reprezentacji Polski mieli ochotę poświęcić się dla tego jednego z wyjątkowo rozbudowanym toksycznym ego i bezkrytycznie akceptować wszelkie jego zachowania.

▬ ▬ ● ▬