Wojna

Fot. Trafnie.eu

Obudziłem się w czwartek rano i zamiast zabierać się za publikację przygotowanego tekstu, musiałem napisać kolejny. Niestety na najgorszy temat.

Czyli o wojnie, bo najczarniejszy scenariusz się sprawdził. Miałem złudną nadzieję, że może jednak groźby Rosji wobec Ukrainy pozostaną tylko groźbami, że okażą się tylko rodzajem straszaka, formą wywierania nieustannej presji. Niestety naiwna wiara została szybciej niż myślałem brutalnie zweryfikowana.

W czwartek rano rosyjskie wojska zaczęły wkraczać na teren Ukrainy. Już nikt nawet nie potrzebował wyraźnego pretekstu. Zaczął się też ostrzał rakietowy. Gdy dwa dni temu napisałem do znajomego ukraińskiego dziennikarza mieszkającego w Kijowie, odpowiedział tak:

„Zachowujemy spokój i śledzimy rozwój wypadków”.

Mogłem mu tylko współczuć. Tak jak współczuję wszystkim, którzy doświadczają okropieństw wojny toczonej tuż za granicą kraju, w którym mieszkam. Bo dla mojego znajomego, i innych też, świat w czwartkowy poranek wywrócił się do góry nogami. Także tych z Rosji, o czym świadczy aktywność w internecie reprezentanta tego kraju Fiodora Smołowa (za: przegladsportowy.pl):

„Urodzony w Saratowie, 32-letni piłkarz na swoim koncie na Instagramie opublikował wymowny czarny obraz z podpisem po rosyjsku: „Nie dla wojny”. Dodał do tego emotikon przełamanego serca i flagę ukraińską”.

Gdy zaczyna się wojna większość spraw staje się nagle nieistotna. Jak piłka nożna. Na oficjalnej stronie ukraińskiej Premier Ligi tylko krótka informacja (za: upl.ua):

„W związku z wprowadzeniem stanu wojennego na Ukrainie, mistrzostwa Ukrainy zostały zawieszone”.

Ale pytań związanych z piłką i trwającą wojną całkiem sporo. Bo skoro mistrzostwa zostały zawieszone, co z zawodnikami miejscowych klubów? Na przykład potencjalnym reprezentantem Polski Tomaszem Kędziorą, broniącym barw Dynama Kijów? W takiej sytuacji przez najbliższy miesiąc nie ma szans na grę, ale też normalne treningi. Oby szczęśliwie wrócił do Polski. A mecz reprezentacji w barażach do mistrzostw świata ma się odbyć równiutko za miesiąc w stolicy kraju, który rozpoczął wojnę z Ukrainą.

Ponieważ szybciej niż myślałem sprawdziło się zdanie, że „sytuacja jest mocno rozwojowa i każdy dzień może przynieść mnóstwo zmian”, w porównaniu ze środą zupełnie inaczej należy spojrzeć na perspektywę rozegrania tego meczu w Moskwie.

Nawet zakładając, że polskim piłkarzom nie groziłoby tam żadne niebezpieczeństwo, trudno sobie wyobrazić, by ich psychika mogła w takich okolicznościach funkcjonować w normalny sposób. A przecież w piłkę gra się głową!!! Gdy głowa nie funkcjonuje normalnie, nawet najsprawniej kopiące ją nogi też nie. Nie wyobrażam sobie, by ten mecz mógł się tam odbyć!

A czy ktoś bierze pod uwagę jakiemu ciśnieniu są teraz poddawani reprezentanci Polski występujący w rosyjskich klubach – Sebastian Szymański, Grzegorz Krychowiak czy Maciej Rybus? Szczególnie ten ostatni, który ma żonę Rosjankę…

UEFA przestała udawać, że nic się nie dzieje i zwołała na piątek posiedzenie swojego Komitetu Wykonawczego. Ciekawe jakie kroki i działania zdecyduje się podjąć FIFA formalnie odpowiedzialna za organizację meczów barażowych do mistrzostw świata.

A Paulo Sousa, który zgotował nam ten pasztet związany z koniecznością rozegrania barażu w Moskwie, pewnie spokojnie przygotowuje się do kolejnego meczu Flamengo w Brazylii. Pozdrowienia, raczej chłodne.

▬ ▬ ● ▬