Wreszcie nauczyli się kupować

Fot. Trafnie.eu

Okres świąteczno-noworoczny to czas różnych podsumowań. Dobry moment, by przedstawić swój punkt widzenia na ciekawe zjawiska w kończącym się roku.

Pierwszy temat z tej serii znalazłem w tytule jednego z artykułów dotyczącego „odrodzonego Ajaksu Amsterdam”. Wydał mi się na tyle interesujący, że postanowiłem sam się nad nim dłużej pochylić.

Drużyna z Amsterdamu na pewno nie rzuciła na kolana osiągnięciami w kończącym się roku. Trudno za taki w skali europejskiej uznać awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Choć z holenderskiego punktu widzenia wygląda to z pewnością znacznie bardziej optymistycznie. Wśród szesnastu pozostających w rozgrywkach jest jedną z dwóch (obok FC Porto) spoza pięciu najsilniejszych lig europejskich. Czy ów fakt stanowi dowód odrodzenia Ajaksu?

Jeśli tyle wystarczy, by zaspokoić ambicje, to tak. Ale jak można mówić o zaspokojeniu ambicji w przypadku jednego z najsłynniejszych i najbardziej utytułowanych klubów na świecie? Musiałby regularnie walczyć o triumf w Lidze Mistrzów. Tylko czy to możliwe? Może w jednym sezonie, przy wyjątkowo sprzyjających okolicznościach. Nie wierzę jednak, by Ajax znów stał się znaczącą siłą elitarnych rozgrywek.

Po raz ostatni odnosił międzynarodowe sukcesy w 1995 roku. Zdobył Puchar Mistrzów i Puchar Interkontynentalny (zastąpiony teraz klubowymi mistrzostwami świata). W następnym roku doszedł jeszcze siłą rozpędu do finału, a w kolejnym do półfinału Ligi Mistrzów. I przestał się liczyć w europejskim futbolu. Zaczęły w nim niepodzielnie rządzić kluby z najsilniejszych lig, do których Eredivisie na pewno się nie zalicza.

Awans do finału Ligi Europejskiej w ubiegłym roku nie miał większego znaczenia. Rozgrywki są rodzajem pucharu pocieszenia. Poza tym Ajax zaprezentował się na tle Manchesteru United bardzo mizernie.  

Choć w Holandii to ciągle potęga. Nie musiał się odradzać, bo nigdy naprawdę nie podupadł. Dalej szkoli młodych piłkarzy, jak szkolił. W jednym pokoleniu trafiają się wyjątkowo uzdolnieni, w drugim mniej zdolni. Klub na to bezpośredniego wpływu nie ma.

Tym bardziej nie ma wpływu na realia europejskiego futbolu, jakie utrwaliły się w ostatnich dwudziestu latach. Ajax z małej Holandii nie ma żadnych szans finansowo konkurować z klubami z najsilniejszych lig europejskich. Pozostała mu rola najwyżej drugoplanowa.

Bazujący wcześniej na własnych zawodnikach, w ostatnich latach XX wieku znalazł się w odmiennej sytuacji. Miał nowy, supernowoczesny  stadion i sporo pieniędzy z transferów. I z tym kłopotem bogactwa sobie nie potrafił poradzić. Nie posiadał doświadczenia w kupowaniu piłkarzy za większe pieniądze, a najwyżej młodych i perspektywicznych za sensowne sumy. Na naprawdę wielkie transfery ciągle nie było go stać. Dlatego w europejskim futbolu odgrywał coraz bardziej marginalną rolę.

W obecnym sezonie, po ponad dziesięciu latach, znów awansował do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Jego ofensywną grę ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Jest w niej jakiś powiew świeżości w coraz bardziej skostniałej hierarchii europejskim piłki. Patrząc na drużynę z Amsterdamu nie mogę uwierzyć, że to ta sama, która tak mizernie wypadła w konfrontacji z Manchesterem United w finale Ligi Europejskiej zaledwie przed rokiem.

Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze, utalentowane pokolenie młodych zawodników, odgrywających coraz ważniejsze role w drużynie. Ich najbardziej znanymi przedstawicielami są Matthijs de Ligt i Frenkie de Jong. Po drugie, Ajax wreszcie nauczył się kupować piłkarzy. Najdroższym był (za: transfermarkt.de) Miralem Sulejmani sprowadzonym w 2008 roku z Heerenveen za 16,25 miliona euro. Stanowi jeszcze przykład złego transferu, bo przepłacono za niego strasznie.

Ale już cztery kolejne miejsca na liście zajmują zawodnicy kupieni niedawno i odgrywający w drużynie kluczowe role: Daley Blind (Manchester United, 16 mln euro, 2018 r.), David Neres (FC Sao Paulo, 12, 2017), Dusan Tadić (Southampton, 11,4, 2018) i Hakim Ziyech (Twente Enschede, 11, 2016).

Nie są piłkarzami z najwyższej półki, a płacone za nich stawki raczej niewielkie w europejskich realiach. Okazali się za to wielkim wzmocnieniem. Bo każdy piłkarz wart jest tyle, ile znaczy dla konkretnej drużyny, a ci dla Ajaksu znaczą wiele.

W lutym i marcu zespół z Amsterdamu zmierzy się w 1/8 finału Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Szczerze mu życzę, by wyeliminowali Hiszpanów. To już nie byłby powiem świeżości, ale prawdziwy huragan w elitarnych rozgrywkach. Nie sądzę jednak, by Ajax znów stał się w nich na dłużej znaczącym graczem.

Nawet gdyby udało mu się w tym sezonie zajść jak najdalej, w przyszłym nie utrzyma raczej w kadrze najzdolniejszych piłkarzy, a walki na transferowym rynku o największe gwiazdy z Realem czy innymi potęgami nie wygra na pewno. Dlatego warto się cieszyć grą Ajaksu w Lidze Mistrzów jak długo można.      

▬ ▬ ● ▬