2023-05-21
Wszystkie imperia kiedyś… ?
Kończący się tydzień przyniósł kolejne rozstrzygnięcia w wielu europejskich ligach. Jednak bardziej od mistrzostwa Anglii Manchesteru City kręciło mnie coś innego.
Ze względu na różne „skrzywienia” związane z piłką, nie podniecają mnie wyłącznie mecze klubów z Madrytu, Barcelony czy Manchesteru. A nawet jak podniecają, to często zdecydowanie bardziej tych mniej znanych (Rayo Vallecano!). Stąd mój zdecydowanie mocno subiektywny wybór tematów w kończącym się tygodniu.
Wręcz niewiarygodny przebieg miała rywalizacja w dwustopniowych barażach o awans do drugiej ligi angielskiej. W pierwszym meczu drużyna Peterborough pokonała Sheffield Wednesday aż 4:0. Kapitan pokonanych, Barry Bannan, apelował przed rewanżem, by wierzyć, że na stadionie Hillsborough może wydarzyć się coś wyjątkowego. Słowa okazały się prorocze.
Sheffield Wednesday w ciągu 90 minut zdołał strzelić trzy bramki, by w ósmej minucie doliczonego czasu gry zdobyć jeszcze czwartą, co oznaczało dogrywkę! Oba zespoły strzeliły w niej po golu, co z kolei oznaczało konieczność strzelania serii rzutów karnych. Wygrali je gospodarze 5:3, co Bannan skomentował tak:
„To najwspanialszy wieczór w moim życiu”.
I teraz, wraz z kolegami, w finale baraży spotka się na Wembley z zespołem Barnsley. To dowód, że w piłce nie ma rzeczy niemożliwych, co jest niewątpliwie szalenie pocieszające. Może jednak okazać się też refleksją mocno dołującą, o czym pewnie, tak przypuszczam, doskonale wiedzą już w Peterborough.
Ale ten awans do finału baraży o drugą ligę to także nagroda dla kibiców z Sheffield, którzy po pierwszym meczu nie zwątpili w swą drużynę i w rewanżu zapełnili trybuny stadionu Hillsborough – frekwencja 31 835 widzów!
Teraz Niemcy, w stolicy których również zadziałała wspomniana teza z równie gorzkim skutkiem. Otóż do drugiej ligi spadła Hertha Berlin, co zakrawa wręcz na swoistą tragifarsę. To przecież wielki klub z równie wielkimi ambicjami. Przejął go miliarder Lars Windhorst, zapowiadając na początku 2020 roku nie tylko podbój Bundesligi, ale także europejskiej piłki. A miał w tym wydatnie pomóc kupiony wtedy z Milanu Krzysztof Piątek. Windhorsta już w klubie nie ma, ponieważ postanowił go sprzedać. Nie ma też sukcesów, są za to gigantyczne problemy sportowe i finansowe.
Żeby było ciekawiej, na drugim końcu niemieckiej stolicy wciąż o miejsce gwarantujące start w Lidze Mistrzów walczy Union Berlin, czyli drużyna, która po awansie do Bundesligi miała być tylko tłem dla sąsiadów, a w ciągu kilku lat stała się jej znaczącą siłą.
Można wręcz stwierdzić, że w Niemczech znane kluby mają ostatnio zdecydowanie pod górkę. Desperacko o utrzymanie walczy Schalke 04 Gelsenkirchen i to w pierwszym sezonie po powrocie do Bundesligi, z której przed dwoma laty spadło. Kolejny sezon nie może do niej wrócić HSV Hamburg, czyli obecnie jedyny klub występujący w drugiej lidze, który ma na koncie zdobycie prestiżowego Pucharu Mistrzów. Na kolejkę przed końcem zajmuje trzecie miejsce dające prawo gry w barażach, które przegrał przed rokiem z… Herthą.
Szansę na drugie miejsce, gwarantujące automatyczny awans, posiada nie za wielkie, bowiem zajmująca je drużyna Heidenheim ma punkt przewagi, a w ostatniej kolejce musiałaby stracić punkty w wyjazdowym meczu z zajmującym przedostatnie miejsce Jahr Regensburg (HSV gra też na wyjeździe ze zdegradowanym już Sandhausen).
I jeszcze przykład z kobiecej ligi, z której spadła właśnie 1.FFC Turbine Potsdam. To jeden z najsłynniejszych miejscowych klubów w żeńskim futbolu, wielokrotny mistrz, najpierw NRD, a następnie Niemiec. Jednak najważniejszym jego sukcesem był triumf w pierwszej edycji Ligi Mistrzyń, gdy UEFA w 2010 roku zainaugurowała taką formę rozgrywek. Miałem okazję oglądać wtedy w Getafe na przedmieściach Madrytu ten historyczny finał, który, po bezbramkowym remisie, zakończył się triumfem drużyny z Potsdamu nad francuskim Olympique Lyon po serii rzutów karnych 7:6. Czy to kolejny dowód, że wszystkie imperia, także te piłkarskie, kiedyś upadają?
▬ ▬ ● ▬