Krzysztof, brat bliźniak Roberta

Jeśli komuś się wydaje, że po przeczytaniu tytułu wie o kogo chodzi, może się srodze oszukać. Ale to jest tekst głównie o próbie oszukiwania samych siebie.

Nareszcie! Krzysztof Piątek zmienił klub, więc automatycznie skończył się medialny koncert życzeń z wymienianiem nazw innych, które go podobno chciały. Już wiadomo, że nie zagra w Barcelonie, więc ja nie zagram w Realu. Taki żart na poziomie głupot, które wypisywano na jego temat.

A śledziłem te informacje od kilku tygodni. Wszystkie zbudowane na bazie solidnego cokołu stworzonego dla polskiego napastnika przed rokiem. Pomnik się nie utrzymał, ale cokół okazał się tak solidny, że nie można było stawiać na nim byle czego.

Więc ci, którzy najpierw zrobili z Piątka piłkarskiego geniusza, teraz próbowali dowieść, że cały świat się przeciw niemu sprzysiągł. Bo odcięty od podań, bo trenerzy-nieudacznicy forsują jakąś dziwną taktykę, bo zrobiono z niego ofiarę niepozwodzeń drużyny w tym sezonie, itp., itd. Czyli NASZ CHŁOPAK jest dalej dobry, tylko oni go niszczą.

Transfer do Herthy teorię oczywiście miał potwierdzić. Na Piątku budowana jest przecież świetlana przyszłość klubu z Berlina odkąd pewien miliarder zaczął pompować w niego spore pieniądze, by spełnić swoje ambicje. Wreszcie ktoś znów postawił na NASZEGO CHŁOPAKA! Bo przecież jest tego wart, tylko chwilowo był na aucie.

A dlaczego Piątka nie wzięli inni, mocniejsi od Herthy, o których pisano codziennie od początku roku? Taki Tottenham Hotspur na przykład? Bo nie chciał spełnić wygórowanych żądań Milanu. Ale jeśli Hertha zapłaciła 27 milionów euro, co to za żądania? Tyle to teraz kosztuje w czołowych ligach średni grajek. Trochę mało przekonujący argument, przynajmniej dla mnie, że tak dobrego zawodnika, wokół którego Hertha buduje przyszłość, nie chcieli wziąć za w miarę przystępne pieniądze.

Czekam na występy Piątka w barwach Herthy i życzę mu, by zdobywał dla niej bramki jak kiedyś dla Genoi. Wątpię jednak, czy to możliwe. I piszę o tym teraz, tak jak pisałem i wtedy, gdy inni stawiali mu pomniki. I po raz kolejny przypominam, że przed rokiem zrobiono mu straszną krzywdę, robiąc z niego piłkarza lepszego niż jest.

To, co się wokół Piątka ostatnio działo, przypominało mi do złudzenia przypadek Roberta, ale nie Lewandowskiego, jak pewnie wielu myśli, lecz… Kubicy. Polski kierowca po wielu latach przerwy znów ścigał się w Formule 1. Jego powrót odnotowano w rodzimych mediach z niewiarygodną pompą. Ale niestety później nie tak to miało wyglądać…

Okazało się, że Kubica przyjeżdża do mety na szarym końcu stawki. Trudno było jednak ot tak, ów fakt zaakceptować. Przecież to jedyny dotąd rodak, który dzięki wielkiemu hartowi ducha zdołał wrócić po ciężkiej kontuzji do wąskiego grona wybrańców biorących udział w prestiżowych wyścigach. Dlatego starannie interpretowano wydarzenia, by Kubica mógł na tym tle korzystnie kontrastować.

Czyli jeździ jakimś gruchotem, a nie prawdziwym bolidem, bez szans na nawiązanie walki z czołówką. Jego ekipa techniczna to banda amatorów. Trzeba mu więc współczuć, że musi się męczyć w ekipie Williamsa. Jak za chwilę trafi do lepszej, dopiero pokaże, co potrafi… Czyli NASZ CHŁOPAK jest dalej dobry, tylko oni go niszczą.

Niestety życie brutalnie obeszło się z teoriami na temat Piątka i Kubicy tworzonymi przez ich rodaków. Milan postanowił szybko odzyskać ile się da z zainwestowanych przed rokiem milionów. A po polskiego kierowcę, po rozstaniu z Williamsem, nie ustawiła się kolejka. Teraz i jeden, i drugi musi pokazać, ile naprawdę jest wart.

▬ ▬ ● ▬