Z rozkoszą przyznam się do pomyłki...

Fot. Trafnie.eu

Trener Marcin Dorna ogłosił powołania dla zawodników z lig zagranicznych na mistrzostwa Europy do lat 21. Są ci, których miało nie być.

A skoro są, jest też wyczuwalne podniecenie z tym związane. Chciałem nawet napisać, że euforia, ale tej jakoś nie wyczuwam. Może coraz więcej osób wyczuwa to, co zauważyłem już dawno? Bo nie wszystko wydaje się takie oczywiste, jak niektórym się wydawało wcześniej.

Wśród dziesięciu powołanych jest trzech, którzy w tym samym czasie otrzymali powołanie do pierwszej reprezentacji na mecz z Rumunią 10 czerwca: Karol Linetty, Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik. Czyli nie będą się przygotowywali z reprezentacją młodzieżową do finałów mistrzostw Europy, które w czerwcu odbędą się w Polsce. Dołączą do niej dopiero po spotkaniu eliminacyjnym do mistrzostw świata.

Na zgrupowaniu młodzieżówki w Arłamowie pojawią się więc dopiero 11 czerwca, a ich pierwszy mecz w grupie zaplanowano na 16 czerwca. Będą więc mieli zaledwie kilka dni na wkomponowanie się w kadrę. Nie za wiele, biorąc pod uwagę, że w tej drużynie nie grali. Są dla niej w tej chwili obcym ciałem, nie tylko w przenośni. Nie dali przecież jednoznacznie do zrozumienia, że chcą w niej grać, jak zrobił Linetty.

Powołany został też Krystian Bielik z Birmingham City, również nowicjusz w drużynie Dorny. A drużyna, to nie pudełko z klockami, które w kilka minut można ułożyć. Drużyna jest żywym organizmem. Musi się zgrać jako grupa, dotrzeć na boisku, szczególnie jeśli chodzi o formację obronną. Trudno uwierzyć, by na przykład Bielik od pierwszego meczu idealnie zgrał się z kolegami z defensywy. Na wszystko potrzeba czasu, którego nie ma. Proszę sobie przypomnieć ile czasu potrzebował Zieliński, by stać się ważnym ogniwem w pierwszej reprezentacji.

Na razie kadra Dorny przypomina zbieraninę. Czy uda się z tego stworzyć drużynę zdolną do walki z najlepszymi w Europie w tej kategorii wiekowej? Mam wątpliwości. Z rozkoszą jednak przyznam się do pomyłki, jeśli po finale w Krakowie będę mógł świętować zdobycie przez nią tytułu.

Tylko że w żaden tytuł nie wierzę. Nie sądzę, by nawet Milik z Zielińskim, a także Bilikiem na dokładkę, idealnie wkomponowani w zespół, mogli wymiernie zmienić jej siłę. Pokazały to boleśnie niedawne mecze towarzyskie z Włochami i Czechami. Nie ma sensu wymagać od kogoś więcej, niż jest w stanie osiągnąć. Wymagać zawsze można, tylko doprowadzi to najwyżej do katastrofy.

Martwi mnie coś jeszcze. Gdy patrzę na trenera Dornę, odnoszę wrażenie, że jest szarą myszką, a nie facetem potrafiącym trzymać w garści całe towarzystwo. Gdy Robert Lewandowski poddał pod wątpliwość sensowność powołania do młodzieżówki swoich kumpli z kadry seniorów i rozpętała się ogólnonarodowa dyskusja, odniosłem wrażenie, że pan trener schował się we własnym cieniu. Na pewno udało mu się z niego długo nie wychodzić.

To prezes Boniek zabierał głos, choć czasem sam sobie przeczył, ale jednak próbował na pierwszej linii udźwignąć ciężar problemu. Pana trenera nie było. A to niestety źle wróży przed czerwcowymi finałami...

▬ ▬ ● ▬