Zabijanie głupoty śmiechem

Po kilku wydarzeniach ostatnich dni znów kołacze mi się po głowie rosyjskie porzekadło: „I straszno, i smieszno”. Okazuje się, że do piłki nożnej pasuje jak ulał.

Może zacznę od Ryana Giggsa, ale w odwrotnej kolejności. Zawsze wyglądał mi na smutasa, więc zaskoczył tym bardziej, gdy zaprezentował poczucie humoru najwyższego lotu. Po nominacji na tymczasowego menedżera Manchesteru United zapowiedział, że sam przedłuży z sobą kontakt, czyli z zawodnikiem Giggsem. Nawet gdyby podpisał na kolejne dziesięć lat, miałby większe szanse na jego wypełnienie, niż jako menedżer przez kolejne dziesięć miesięcy, o czym świadczą ostatnie wydarzenia w klubie. 

Być może boleśniejszą refleksją dla kibiców Manchesteru United będzie inne skojarzenie. Porządki w tym klubie najskuteczniej robią chłopaki z Manchesteru City! Takim był kiedyś legendarny Matt Busby, który ma dziś na Old Trafford pomnik, a wcześniej z powodzeniem grał w barwach lokalnych rywali. Giggs też zaczynał juniorską karierę w błękitnej części Manchesteru. A tam ciągle mają jeszcze szanse na mistrzostwo Anglii. Ten sezon na pewno nauczy pokory czerwoną połowę miasta.

Nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie nauczyć pokory piłkarskich rasistów. Rozumu na pewno nie. Incydent z Villarreal dowodzi, że nawet zakrojona na ogromną skale akcja UEFA „Nie dla rasizmu” jest niestety bez szans na sukces. Podczas niedzielnego meczu z Barceloną w Primera Division jakiś kretyn rzucił bananem w Brazylijczyka Daniego Alvesa szykującego się do wykonywania rzutu. Ten go podniósł i ugryzł kawałek zanim wykonał rzut rożny. Potem jeszcze drwił, że właśnie tak zyskał dodatkową energię.

Zachowanie genialne! I wyjątkowo skuteczne. Cały piłkarski świat mówił w poniedziałek o Brazylijczyku. Popaprany rasista był gdzieś w dalekim tle. I o to właśnie chodzi, by obśmiewać idiotów. Im zależy przecież, żeby było odwrotnie, by mówiono przede wszystkim o ich chorej wyobraźni. A tak z rasistowskiej szopki wyszedł kabaret dzięki inteligencji faceta, którego zawsze uważałem za wielkiego boiskowego cwaniaka przewracającego się o własne nogi, by nabrać sędziego. Czyli zdecydowanie i trochę niespodziewanie zyskał także w moich oczach.

Na to nie może liczyć raczej prezes Górnika Zabrze. Pan Zbigniew Waśkiewicz rządzi klubem właśnie na zasadzie – i straszno, smieszno. Swoje urzędowanie rozpoczął w marcu od założenia... konta na Tweeterze. I natychmiast poinformował za jego pośrednictwem, że pogonił ze stanowiska trenera Ryszarda Wieczorka.

Ale jeszcze wcześniej udowodnił, że ma dobre samopoczucie. Przypomnę, że jako motto na własnej stronie dodał cytat z Salvadora Daliego:

„Intelligence without ambition is a bird without wings”.

Ponieważ nie zamieścił tłumaczenia, też nie wypada mi tłumaczyć. Waśkiewicz po inauguracyjnym meczu Górnika za swojej kadencji bez przesadnej skromności dokonał wpisu na Twitterze:

„Pierwszy raz w życiu w debiucie nie przyniosłem szczęścia... Choć w pierwszej połowie miałem nadzieje...” 

Po upływie miesiąca już wiadomo, że nie przynosi klubowi szczęścia w zdecydowanie dłuższym okresie. Kiedy zatrudnił Roberta Warzychę okazało się, że ten ma problemy z trenerską licencją. A wcześniej nikt tego nie wiedział? Może zamiast pisać, pan prezes zająłby się czytaniem przepisów obowiązujących w piłce. Na pewno byłaby z tego większa korzyść dla klubu, którym rządzi. 

Ja za to przeczytałem właśnie, że Warzycha ma iść w odstawkę. Kandydatem na nowego trenera Górnika jest Piotr Stokowiec.

No cóż, niestety nie ucieknę od banału i poinformuję pana prezesa, że kto często zmienia trenerów, zatrudnia nie tych co trzeba. A skoro nie tych co trzeba, to się na tym nie zna...

▬ ▬ ● ▬