Zawód wymierający

Fot. Trafnie.eu

Radosław Majdan, były bramkarz, a dziś dziennikarz „Przeglądu Sportowego Onet”, popełnił felieton na wspomnianych łamach na temat roli mediów.

Jego początek mocno mnie zaintrygował, więc grzechem byłoby się do niego nie odnieść. Autor pyta:

„Jaką rolę pełnią dziś media? Jaka jest ich odpowiedzialność w świecie?”

I odpowiada:

„Rola się nie zmieniła, praca w tym zawodzie jest misją opartą na rzetelności, na dawaniu dobrych wzorców, weryfikowaniu i przekazywaniu informacji, promowaniu idei fair play”.

Wniosek budujący, choć raczej w teorii. Współczesne media zmieniły się niewiarygodnie w XXI wieku, w porównaniu do drugiej polowy wieku poprzedniego. Wpływ miały na to zmiany ustrojowe i związane z tym wkroczenie na rynek medialny wielkiego kapitału.

Zaczęła się bezwzględna walka o podział tego rynku. Potężne koncerny rozpoczęły wchłanianie mniejszych podmiotów. A to wszystko z wciąż rosnącą rolą internetu w tle jako fundamentu działalności mediów. Nie da się już bez niego funkcjonować, nawet jak robi się radio czy telewizję. Każdy ma stronę internetową, a do tego doszły jeszcze media społecznościowe. Teraz już ktokolwiek, kto poczuje wenę twórczą, może być dziennikarzem, albo przynajmniej jego namiastką, co musi się odbić na jakości przekazu. Także w tych mediach „tradycyjnych”, choć często z pozoru błahego powodu.

Kolega z jednej z regionalnych gazet opowiadał mi jak w ciągu jednego dnia padł mit pewnego redaktora. Mówiono o nim, że „ma dobre pióro”. Aż tu nagle jego tekstów nie dało się czytać. Dlaczego? Redakcja w ramach oszczędności zwolniła korektorki, czyli panie (w większości wykonują ten zawód kobiety, może dlatego, że są bardziej skrupulatne) poprawiające teksty redaktorów przed posłaniem ich do druku. I okazało się, że przez lata to one w praktyce pisały teksty za wspomnianego redaktora wnosząc tyle poprawek, także stylistycznych, że przystosowywały je do czytania, do którego średnio się nadawały, gdy straciły pracę.

Cięcia to od lat konieczność, by przetrwać, gdy na rynku pojawiło się tyle szeroko rozumianych mediów. Walka o czytelnika musi być bezwzględna. Nieważne kto ma co do powiedzenia, co napisał. Ważne kto w co kliknie. Liczba odsłon w internecie danego tekstu jest kluczowa, więc inwencja twórcza kwitnie.

Typowy przykład - na głównej stronie dużego portalu trafiłem na zajawkę tekstu dowodzącego, że polski piłkarz był najlepszy w meczu ligowym, chyba w Premier League, jeśli dobrze pamiętam. Tytuł mnie zaintrygował, bo wydawał się mało prawdopodobny. Kliknąłem w link i wtedy otworzyła się strona z tekstem, a na niej już zupełnie inny tytuł i inne przesłanie. Okazało się, że Polak „był jednym z wyróżniających się zawodników”.

To typowy efekt tak zwanego „podkręcania” tekstów, czyli czerpania sprawdzonych (niestety) wzorców z tabloidów. Pisałem wielokrotnie, że współczesne media tabloidyzują się na potęgę. Kantują czytelników ile się tylko da, by śrubować wyniki oglądalności (klikalności). Coraz mniej w nich miejsca na prawdę, którą zastępuje efekt sinusoidy. Już nic nie jest normalne, a wszystko skrajne. Nieustanna huśtawka nastrojów, skrajne emocje, skrajne tytuły, pompowanie tematów ponad miarę.

Dlatego Robert Lewandowski i jego Barcelona jest albo genialna, albo beznadziejna. Innego wyjścia nie ma. Przecież jeszcze przed chwilą trener Xavi był do odstrzału, a teraz znów czytam zachwyty nad grą jego drużyny w niedzielnym meczu w La Liga z Athletic Bilbao. Jak długo? Do środowego spotkania z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów?

Dlatego niestety z bólem muszę stwierdzić, że nie zgadzam się z Majdanem. Praca w tym zawodzie powinna być misją, ale ta idea przegrywa z brutalną rzeczywistością. Dziennikarstwo w takiej czystej, szlachetnej formie, jest już zawodem na wymarciu. Teraz od osób go wykonujących wymaga się, by byli pracownikami marketingowymi swoich korporacji medialnych, by tworzyli dobrze klikające się produkty. Resztę można włożyć między bajki...

▬ ▬ ● ▬