Arka tonie?

Fot. Trafnie

Jeśli potwierdzą się prasowe spekulacje, gdyński klub może nie przetrzymać epidemii koronowirusa. Choć ta nie jest głównym powodem jego problemów.

Jak w przypadku osób cierpiących na różne schorzenia koronawirus stanowić będzie tylko dodatkowy czynnik decydujący o ewentualnym upadku Arki, czyli…:

„Klubowi potrzebny byłby zastrzyk finansowy w postaci co najmniej 9 milionów złotych. To suma potrzebna na wstępie, na wykup akcji od Dominika Midaka i załatanie dziury w budżecie”.

Czy rzeczywiście sytuacja klubu jest tragiczna?

„Arka obecnie nie jest już stanie regulować należności wobec kontrahentów i pensji dla zawodników. Jej działacze zawarli wielomilionowe zobowiązania długoterminowe bez pokrycia na nie w budżecie. Dodatkowo ze wspierania klubu wycofał się partner strategiczny, miasto Gdynia. Właściciel Arki Dominik Midak nie ma też możliwości finansowych, a przede wszystkim – jak da się usłyszeć w Gdyni – ochoty, aby „zasypać” własnymi środkami potężną dziurę w budżecie, szacowaną na koniec sezonu na 7 milionów złotych”.

Należy postawić kolejne pytanie – dlaczego jest tak źle, skoro miało być tylko lepiej? By je zrozumieć, trzeba cofnąć się do lipca 2017 roku, gdy Dominik Midak opublikował komunikat:

„Informuję, że dzisiaj należąca do mnie DLM Corporate Group SA, w której jestem również Prezesem Zarządu, odkupiła pakiet 57 000 akcji Arka Gdynia SSA od reprezentowanej przez pana Marcina Dubienieckiego spółki Gerosan Company Limited, która w ostatnich dniach stała się mniejszościowym udziałowcem klubu. Obecnie dysponuję łącznie 75% akcji Arka Gdynia SSA”.

Nowy właściciel na wstępie uspakajał:

„Nie przychodzę po to, aby zrobić wielką rewolucję i namieszać. Wszystko zostanie tak jak jest. W wizji długofalowej klub ma się rozwijać. Arka nie ma być klubem, który ciągle walczy o utrzymanie, tylko godnie rywalizować z najlepszymi. Może w perspektywie czasu będzie to czołowy klub w Polsce”.

Dziennikarze próbowali dowiedzieć się kim jest nowy właściciel klubu z Gdyni, 20-letni Dominik, syn „Włodzimierza Midaka, który działał w branży recyklingu i gospodarowania odpadami”.

Okazało się, że:

„Midak junior grał w Ożarowiance Ożarów. Niedawno razem z kolegą próbował rozkręcić StartUp. Łukasz Białkowski i młody Midak stworzyli platformę Vendo. Plalforma służy do przeprowadzania wstępnych castingów. Na pomysł wpadli, obserwując grupę znajomych uczęszczających na castingi od kilku lat. Ich film promocyjny ma raptem około 800 wyświetleń.

Innych wzmianek o nowym właścicielu gdynian trudno się doszukać. Młody przedsiębiorca dopiero wchodzi w poważny świat biznesu. Arka będzie dla niego wielkim wyzwaniem. Ojciec Dominika, zaczął od niedawna udzielać się w branży związanej z nieruchomościami. Spółka W.T.I.T. należąca do dwóch biznesmenów z Warszawy, Tomasza Obryckiego i Włodzimierza Midaka zajęła się przebudową portu rybackiego na Helu. Dominik Midak jest w zarządzie spółki”.

Warto wspomnieć jaki klub kupił Midak. Dzięki wdrożeniu planu naprawczego w 2012 roku i rozsądnemu zarządzaniu przez prezesa Wojciecha Pertkiewicza Arka w ciągu kilku lat spłaciła dług w wysokości 7,5 miliona złotych. Ówczesny dyrektor sportowy Edward Klejndinst nie kupował zawodników, ale ściągał tych, którzy byli do wzięcia za darmo. Z powodzeniem, skoro do Gdyni trafili tacy piłkarze, jak Luka Zarandia, Pāvels Šteinbors czy Damian Zbozień.

Rozsądna polityka zaowocowała okresem największych sukcesów w historii klubu. Przeciętna ligowa drużyna zdobyła w 2017 roku Puchar Polski, po sensacyjnym triumfie w finale nad Lechem Poznań 2:1 po dogrywce, awansowała do kolejnego finału tych rozgrywek, a także dwa razy z rzędu sięgnęła po Superpuchar Polski.

Nowy właściciel zadeklarował:

„Jestem człowiekiem ambitnym. Od najmłodszych lat starałem się osiągnąć sukces, bazując na sobie i ciężkiej pracy”.

Może zbyt ambitnym, ponieważ nie zadowalał go styl gry drużyny Arki. Nieco siermiężny, co trzeba przyznać, za to nad wyraz skuteczny. Klejndinst, mierzący zamiar podług sił, twierdził, że drużyna powinna grać przede wszystkim skutecznie na miarę niezbyt wielkich możliwości klubu. Właściciel postanowił jednak mierzyć siły na zamiary, nie przedłużył kontraktu z trenerem Leszkiem Ojrzyńskim, zatrudniając Zbigniewa Smółkę. To był jego autorski pomysł, bo dyrektora sportowego o zdanie nie pytał.

Klejndinst po kilku miesiącach odszedł z klubu z powodów rodzinnych. To był początek całego ciągu wydarzeń, które doprowadziły Arkę na skraj przepaści. Bo niedługo został zwolniony Smółka, a informację o tym za pośrednictwem Twittera Midak opublikował jeszcze przed derbami Trójmiasta z Lechią Gdańsk, w których drużynę poprowadził już... zwolniony trener:

„Wokół Arki było gorąco od dłuższego czasu. Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym, by to zauważyć, po porażkach z Legią i Śląskiem z trybun wybrzmiewały wyzwiska pod adresem przede wszystkim trenera, ale też i właściciela. Podczas derbów miała nastąpić eskalacja. Rozgoryczeni wynikami kibice przygotowali transparent (Smółka, Wojtek i Midaki – wyp....ć z naszej Arki! Bierzcie „kierownika” Bednarczyka i „abstynenta” Włodarczyka), a przede wszystkim ogromny zapas środków pirotechnicznych, które miały doprowadzić do przerwania spotkania, jeśli ich drużyna by przegrywała. A biorąc pod uwagę ostatnie wyniki - było to dość prawdopodobne. Gdy w dniu meczu informacje te dotarły do władz klubu i trenera, zaczęły się rozważania. Midak ze Smółką rozmawiali długo, w końcu uznali, że to najlepsze rozwiązanie. Bezpieczeństwo trenera i jego rodziny było kluczowe. Wiedzieli, że nie mogą ignorować tych sygnałów. Smółka był zastraszany, zdarzało mu się spać na stadionie, bo bał się opuszczać obiekt. Sprawy zaszły za daleko, nikt nie chciał ryzykować”.

W kolejnym sezonie, gdy drużynę udało się utrzymać w Ekstraklasie trenerowi Jackowi Zielińskiemu, konflikt z kibicami narastał:

„Chyba każdy zdaje sobie sprawę z POWAGI sytuacji w jakiej znajduje się nasz Klub, a raczej nie Klub tylko prywatny folwark Pana Midaka...

Brak jakiegokolwiek pomysłu na zarządzanie.

Brak jasno sprecyzowanych celów na sezon.

Ten brak koncepcji znajduje odzwierciedlenie w grze piłkarzy, nastrojach i atmosferze wokół klubu.

Turlanie się od meczu ostatniej szansy do meczu o wszystko to jest Wasz pomysł? (...)

My się z taką sytuacją nie zgadzamy - potrzebne są zmiany.

Zmiany od wewnątrz - dopiero wówczas sytuacja może ulec poprawie…”

W styczniu, widząc co się dzieje w Arce, władze Gdyni postanowiły wstrzymać pomoc dla klubu (w ubiegłym roku - 6,2 miliona złotych brutto):

„Prezydent Wojciech Szczurek poinformował dziś, że dopóki sytuacja finansowa w Arce nie zostanie unormowana, miasto przestaje wspierać klub. Według naszych informacji Arka, której właściciele zupełnie nie przejmują się problemem, już w lutym może stracić płynność finansową, co z kolei może doprowadzić do utraty licencji na grę w Ekstraklasie. O ile w ogóle zespół się w niej sportowo utrzyma”.

Bo przecież drużyna pod wodzą nowego trenera Aleksandara Rogicia znalazła się w strefie spadkowej. Największy paradoks w jej grze polegał na tym, że Serb preferował styl, o którym marzył Midak, czyli „dążył do posiadania piłki i kontrolowania meczu”. Za ponurą puentę do sytuacji w klubie należy więc uznać pytanie obecnego prezesa Arki Radomira Sobczaka po niedawnym rozstaniu z Rogiciem: „Czy styl, jaki preferował, i sposób grania były właściwe dla tej drużyny w tym czasie”?

Dlaczego Arka znalazła się w równie rozpaczliwej sytuacji finansowej, co jej drużyna w ligowej tabeli? Przecież jeszcze w 2018 roku, według raportu „Forbesa”, zanotowała zysk netto 1,73 miliona złotych! Wydaje się, że na gwałtowny wzrost zadłużenia największy wpływ miały nieudane transfery oraz…:

„...bardzo wysokie kontrakty podpisywane latem. Właściciele wydawali wtedy pieniądze ponad stan. Zdarzało się też, że Midak deklarował, że pokryje wysoki kontrakt zawodnika głównie ze swoich środków, tymczasem okazywało się, że idą na to pieniądze z klubowego budżetu, który niebawem się wyczerpie".

Czy Arka przetrwa?

„W obliczu pandemii koronawirusa, w czasie, gdy futbol schodzi na drugi plan, żaden biznesmen nie będzie chciał ryzykować kupna zadłużonego klubu. W dodatku wciąż niejasna jest sytuacja sportowa, co dodatkowo komplikuje poszukiwania potencjalnych inwestorów. Coraz bardziej realne wydaje się więc ogłoszenie upadku Arki, która będzie musiała się odbudowywać od IV ligi”.

Cytaty pochodzą z: dziennikbaltycki.pl, przegladsportowy.pl, facebook.com/ArkowcyPL.

▬ ▬ ● ▬