...by nie zostały ślady niczyich zębów

We wtorek urodziny obchodzi jeden z najlepszych współczesnych piłkarzy. Nie wiem czego jest więcej w jego karierze – bramek czy skandali?

24 stycznia 1987 roku w mieście Salto w Urugwaju, na granicy z Argentyną, na świat przyszedł Luis Alberto Suárez Díaz. Czyli kończy właśnie trzydzieści lat. Najlepsze życzenia urodzinowe! Dla wielu na zawsze pozostanie „gryzoniem”, „nurkiem” czy „kanibalem”. Jedno nie ulega wątpliwości – nie można pozostać wobec niego obojętnym.

Zbigniew Boniek powiedział o Urugwajczyku, że to obok Roberta Lewandowskiego najlepsza „dziewiątka” na świecie. Napastnikiem rzeczywiście jest wyśmienitym. Od kilku lat plasuje się w ścisłej czołówce najważniejszych plebiscytów piłkarskich. W tych „France Football” i „World Soccera” zajął czwarte miejsce za 2016 rok.

Gdy był jeszcze piłkarzem Liverpoolu, Jamie Carragher nie miał wątpliwości:

„On jest po prostu jednym z najwspanialszych zawodników, którzy grali w tej drużynie”.

A Steven Gerrard, kolejna gwiazda Liverpoolu, zauważył:

„Nie sądzę, by ktoś chciał występować przeciwko niemu. Jest fantastycznym talentem i niezwykle niebezpiecznym zawodnikiem. Prawdopodobnie najlepszym, z jakim grałem”.

Ale inni na pierwszym planie stawiali odmienne umiejętności Suáreza. Potrafił perfekcyjnie „nurkować”. Tak w Anglii określana jest próba wymuszania rzutów karnych, gdy zawodnicy przewracają się o własne nogi pod bramką rywala. Urugwajczyk jest jednym z najwybitniejszych specjalistów w tej branży.

Ukrytych talentów ma znacznie więcej. Na mistrzostwach świata w 2010 w meczu z Ghaną w ostatniej minucie dogrywki wybił ręką piłkę zmierzającą do urugwajskiej bramki. Został wyrzucony z boiska, ale rywale nie wykorzystali rzutu karnego i to jego reprezentacja awansowała do półfinału.

Tak wygląda cała kariera Suáreza. Z jednej strony zachwyty po kolejnej wspaniałej akcji zakończonej golem. Z drugiej piętnowanie po kolejnym skandalu, który wywołał.

Najgłośniejszy był oczywiście ten z mistrzostw świata w 2014 roku, gdy w meczu z Włochami pogryzł Giorgio Chielliniego. Sędzia tego nie zauważył, ale kilka z 34 kamer pracujących na stadionie uchwyciło niewiarygodny wręcz moment. Był dowód, była i kara – kilka miesięcy bezwzględnej dyskwalifikacji. Trzeba koniecznie dodać – już po raz trzeci w karierze Suárez pogryzł kogoś na boisku!!!

To jednak nie przeszkodziło szefom Barcelony, by go kupić za wielkie pieniądze, ponad osiemdziesiąt milionów euro. Wtedy Gerard Pique wygłosił mowę powitalną:

„Nie obchodzi mnie, że kogoś gryzie. Nie obchodzi mnie, że kogoś pogryzł wcześniej. On wie, że tak nie należy się zachowywać. Ale to jeden z trzech czy pięciu najlepszych napastników na świecie i jestem szczęśliwy, że będzie występował w moim zespole”.

Później scharakteryzował jego grę:

„To inny typ zawodnika. Mamy „słodkich” graczy, Andresa Iniestę i Xaviego, więc możemy podziwiać jak wspaniale operują piłką. Z Suárezem jest inaczej. Walczy, bije się, w końcu dopada piłki, co najczęściej kończy się zdobyciem gola”.

Trafna charakterystyka. Zapomniał tylko dodać, że czasami poziom agresji podczas meczu jest u niego tak wysoki, że już trudny do skontrolowania. Przekonał się o tym choćby Chiellini. Dlatego nie można się z nim nudzić, a wyzwala najczęściej skrajne emocje.

Życzę Luisowi Suárezowi strzelania kolejnych fantastycznych bramek. A zawodnikom rywali, by po meczach z Barceloną czy reprezentacją Urugwaju na ich ciele nie zostały ślady niczyich zębów.

▬ ▬ ● ▬