2017-07-13
Chyba niektórych trochę poniosło
Legia rozpoczęła udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów od zwycięstwa. Powinna wysłać komuś szampana. Choć nie wiem dokładnie komu.
Mam na myśli „sierotkę”, czyli osobę, która dokonywała losowania par drugiej rundy kwalifikacji. W środę okazało się, że mistrz Polski chyba lepiej nie mógł trafić. Prezent losującemu (po wcześniejszym ustaleniu jego tożsamości) w pełni się należy. I to takiego prawdziwego szampana, a nie butla jakiegoś wina musującego.
Dzięki dobremu losowaniu Legia odbyła miłą wycieczkę na Wyspy Alandzkie. Jeśli ktoś miał ochotę, mógł się o nich przy okazji dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Że to co prawda terytorium fińskie, ale zamieszkałe przez ludność szwedzkojęzyczną. I znacznie bliżej stąd do stolicy Szwecji, niż Finlandii…
Informacje o miejscowym klubie IFK Marienhamn bardziej nadają się do rubryki ciekawostek, niż sportowych wydarzeń. W porównaniu z Legią to wręcz amatorzy, na których należy patrzeć z podziwem, bo jakimś cudem udało im się zostać mistrzem Finlandii. Dokonanie naprawdę niezwykłe, nawet w tej nie za mocnej lidze. Dlatego łatwiej zrozumieć, że drużyna jest nazywana „fińskim Leicester City”.
IFK Marienhamn grający na niewielkim stadioniku jest określany mianem klubu rodzinnego, a jego zawodnicy zaprezentowali w środowy wieczór wiele piknikowych zagrań. Nie mam jednak zamiaru się z nich naśmiewać, wręcz przeciwnie. Raczej z uznaniem oglądałem grę mistrzów Finlandii, czyli pełne zaangażowanie i poświęcenie nawet w sytuacji beznadziejnej, czyli wyniku 0:3 już do przerwy. Grali jak umieli. Problem (ich, nie Legii!) polega na tym, że zbyt wielkich piłkarskich umiejętności nie posiadają.
Bo Legia rozprawiła się z rywalami łatwo. Schodząc na przerwę prowadziła 3:0 i takim wynikiem mecz się zakończył. Nie trzeba więc zgadywać, że w drugiej połowie za ciekawie na boisku już nie było. Nie trzeba być też prorokiem, by przewidzieć, że w rewanżu za tydzień nie należy się spodziewać piłkarskich fajerwerków.
Trochę mnie więc dziwią komentarze po tym meczu, czy raczej wyciągane wnioski. Na przykład taki, że grający w Legii pierwszy mecz Krzysztof Mączyński już potwierdził swą przydatność. Albo, że to był najlepszy występ Łukasza Brozia w barwach warszawskiego klubu. Litości! Na tle takich rywali to może i ja bym wypadł nie najgorzej.
Miło, że mecz się odbył. I fajnie, że skończył się takim rezultatem, akurat w takim momencie. Bo Legia, której marzą się znów występy w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ciągle jest na karuzeli na progu nowego sezonu. Jednych sprzedaje, drugich na ich miejsce kupuje. Właśnie potwierdziła do gry Albańczyka Armando Sadiku. Ale Michał Pazdan podobno już gotowy do transferu, tylko jeszcze nie wie jaką wybierze ofertę, a jest ich sporo.
Jacek Magiera musi pozbierać jak najszybciej całe towarzystwo do kupy jeśli nie chce, by mistrz Polski w kolejnych rundach był dla już mocniejszych drużyn takim rywalem, jak IFK Marienhamn dla niego.
▬ ▬ ● ▬