Cirkus zajechał do Anglii

Fot. Trafnie.eu

To, co miało być zbawiennym lekarstwem, okazało się podstępną trucizną. Takie wnioski można wyciągnąć po sposobie oceniania funkcjonowania systemu VAR.

Trudno nawet nazwać je oceną krytyczną, skoro w Anglii zaczęli się już domagać likwidacji VAR w Premier League! I to natychmiast, jeszcze podczas trwającego sezonu. Choć należałoby zaczął od polskiej ligi i pracującego w niej kiedyś chorwackiego trenera Nenada Bjelicy. Jako szkoleniowiec Lecha Poznań wsławił się krytycznym określeniem jednej z decyzji podjętej z zastosowaniem systemu VAR:

„To je cirkus”!

Po niedawnym meczu Ligi Mistrzów Dinama Zagrzeb, gdzie teraz pracuje, z Szachtarem Donieck znów zagrzmiał (za: przegladsportowy.pl):

„Opinię o VAR wyrobiłem sobie, gdy pracowałem w Polsce. Moim zdaniem to niszczy emocje. Akurat na końcu spotkania był karny, ale nie za to przewinienie, któremu przyglądał się sędzia”.

Bjelica właśnie znalazł liczne grono zwolenników w Anglii, które powiększyło się po niedzielnym meczu na szczycie Premier League, w którym Liverpool ograł Manchester City z kilkoma sędziowskim kontrowersjami w tle (za: wp.pl):

„Prezesi klubów przede wszystkim chcą, żeby sędziowie główni mieli możliwość zobaczenia na monitorze kontrowersyjnej sytuacji, która rozpatrywana jest przez VAR. Na razie w Premier League wygląda to tak, że arbiter główny pojedynku otrzymuje w słuchawce informacje od sędziego VAR, czy powinien utrzymać swoją decyzję, czy jednak ją zmienić. Sam sędzia główny nie ma możliwości zobaczenia kontrowersyjnej sytuacji w powtórce, tak jak jest to na przykład w PKO Ekstraklasie”.

To kompletna głupota. Gdyby ten sam tok rozumowania przenieść na inną dziedzinę, można na przykład lansować tezę, że wprowadzenie ruchu prawostronnego zamiast lewostronnego (lub na odwrót) powinno zmniejszyć liczbę wypadków. Chyba każdy przyzna, że jest po prostu żałosna. Szkoda, że prezesi nie zauważają śmieszności swych żądań reprezentujących miej więcej ten sam poziom.

Jeszcze zanim wprowadzono VAR sugerowałem, że powinien funkcjonować dokładnie na zasadach jak w Anglii (specjalny sędzia VAR). Takie samo stanowisko zajął później były międzynarodowy arbiter Rafał Rostkowski.

Jakie znaczenie ma, który arbiter podejmuje decyzje, skoro obaj posiadają identyczne uprawnienia do prowadzenia meczów na określonym poziomie rozgrywek? To raczej pokraczna próba szukania sprawiedliwości bazująca na kilku kontrowersyjnych decyzjach po równie kontrowersyjnych sytuacjach. Jak choćby tych o nie podyktowaniu rzutów karnych w meczu Liverpoolu z Manchesterem City.

VAR nie jest niczemu winny. Dzięki systemowi wideoweryfikacji rozstrzygniętych zostało jednoznacznie mnóstwo sytuacji. A i tak większość była od razu kwestionowana przez jedną ze stron, na niekorzyść której zostały podjęte.

Bo najsłabszym ogniwem w tym systemie nie jest maszyna, ale człowiek, istota daleka od doskonałości. I ten (sędzia) podejmujący decyzję na podstawie powtórek wideo, i ten (piłkarz, trener) kwestionujący natychmiast jego werdykt, gdy okazuje się niekorzystny, choć nie ma ku temu najczęściej żadnych argumentów. Tak jak człowiek jest przede wszystkim odpowiedzialny za wypadki drogowe, a nie ruch lewo- lub prawostronny w danym kraju obowiązujący.

▬ ▬ ● ▬