Anglicy potrafią i...

Fot. Trafnie.eu

Zawsze miło, gdy coś napiszę, a to się później sprawdzi, albo temat zostaje też zauważony przez innych. Dwa takie przypadki przyniósł początek tygodnia.

W poniedziałek wymieniłem poglądy na temat użycia VAR w Anglii z Rafałem Rostkowskim. To były arbiter FIFA i jeden z tych, który się w polskiej piłce nigdy nie sprzedał. Co prawda w Premier League jeszcze VAR-u nie ma, ale w rozgrywkach Pucharu Anglii, którego mecze tradycyjnie odbywają się w pierwszy weekend stycznia, już jest. I Rostkowski opowiedział mi o swoich wrażeniach, ponieważ jest właśnie pod wrażeniem sposobu w jaki Anglicy stosują VAR, szybko doprowadzając do jego zrewolucjonizowania.

Otóż arbiter główny nie biegnie za linię boczną i sam nie sprawdza jak wyglądała sporna sytuacja. Decyzję za niego podejmuje sędzia VAR, a on ją tylko oznajmia zawodnikom  na boisku. Nie ma więc niepotrzebnej straty czasu i przedłużania meczu.

Takie podejście się właśnie Rostkowskiemu podoba. Kiedyś był inicjatorem wprowadzenia VAR-u w Polsce, o co walczył aż do skutku. Jego zdanie ma więc swoją wagę, co mnie bardzo cieszy. A to dlatego, że już przed trzema laty, gdy dopiero planowano wdrożenie systemu, uważałem tak samo:

„Nawet coś podpowiem, bez zastrzegania na razie praw autorskich. Uważam, że warto rozważyć pomysł wprowadzenia dodatkowego sędziego, zajmującego się wyłącznie analizą boiskowych wydarzeń na podstawie zapisu wideo. Jego decyzja byłaby ostateczna. Sędzia główny otrzymywałby od niego informację i na jej podstawie ewentualnie natychmiast korygował swoją błędną decyzję. Mecze nie byłyby niepotrzebnie przerywane.

Może trochę uprzedzam wypadki, ale lepiej zmierzyć się z pewnymi problemami zawczasu, zanim zaczną nas przerastać. Jeśli ktoś ma w tej sprawie lepsze pomysły, chętnie posłucham”.

Teraz tylko wcielić w życie w każdym meczu użycie VAR na wzór angielski. Naprawdę warto!

I druga kwestia związana z krakowską telenowelą. Znalazłem wymowny tytuł: „Czy kluby powinny zrobić zrzutkę na Wisłę?” Ktoś wreszcie zauważa drugie dno tej sprawy, czyli że piłka to system naczyń połączonych, więc jeśli na wiosnę zabraknie jej w Ekstraklasie (za: przegladsportowy.pl)...:

„...stracą na tym wszystkie kluby i nadawcy pokazujący ligowe mecze w telewizji.
Gigantyczne problemy Wisły tylko pozornie są jedynie kłopotami 13-krotnego mistrza Polski. Biorąc pod uwagę wartość medialną Wisły i oglądalność meczów w lidze, mówimy o trzecim-czwartym klubie w ekstraklasie. Teoretycznie można założyć, że brak Wisły w rozgrywkach, obniży wartość kontraktu telewizyjnego o ok. 10 procent”.

Ekstraklasa S.A. twierdzi, że jest na taką ewentualność zabezpieczona, ale:

„Jeśli nawet wartość kontraktu rzeczywiście nie będzie obniżona, nie zmienia to jednak faktu, że liga bez Wisły to straty dla wszystkich. Chodzi przecież także o brak wpływów w dniu meczowym dla klubów, które podejmują Wisłę”.

Ponieważ w grudniu domagałem się od spółki Ekstraklasa S.A., by zajęła jasne stanowisko w tej kwestii, najbardziej cieszy mnie ten fragment:

„Dlatego tak jak do tej pory płaci się dodatkowe środki drużynom za konieczność grania w rundzie finałowej w dolnej ósemce i tak jak od kilku lat dyskutuje się na wprowadzeniem (na wzór angielskiej Premier League) „spadochronu finansowego” dla spadkowiczów z ekstraklasy, teraz sensowna może się okazać konkretna pomoc Ekstraklasy dla Wisły, byle tylko dokończyła rozgrywki”.

Może się wreszcie doczekam na zajęcie jakiegoś stanowiska przez spółkę?

▬ ▬ ● ▬