Co jest kabaretem, co eksperymentem?

Fot. Trafnie.eu

Trwają poszukiwania nowego selekcjonera polskiej reprezentacji. Niektórym bardzo się to nie podoba. Chyba najbardziej tym, którzy już go zdążyli namaścić.

Do takich wniosków doszedłem po lekturze kilku tekstów na wspomniany temat. Przecież, na 99 procent, selekcjonerem miał być Adam Nawałka, co PZPN miał oficjalnie ogłosić 19 stycznia. Mijają kolejne dni, a nadal nie wiadomo kto poprowadzi polska reprezentację w (nie tylko) marcowym meczu barażowym do mistrzostw świata z Rosją.

Nazywanie jednak tego telenowelą jest sporą przesadą. Rozumiem rozczarowanie sporej części redaktorów, którzy z wyprzedzeniem obwieścili światu nazwisko nowego selekcjonera, a spotkał ich spory zawód, skoro lansowana od wielu dni informacja (na razie) nie została potwierdzona.

W odróżnieniu od nich pretensji do prezesa PZPN Cezarego Kuleszy nie mam. Nie widzę powodu, żeby go poganiać i żądać natychmiastowego podjęcia decyzji. Za przesadne uważam też twierdzenie, że odstawił Adama Nawałkę na boczny tor ze względów ambicjonalnych. O co chodzi? Podobno o to, że nie chce wziąć trenera, którego wcześniej już w reprezentacji zatrudnił jego poprzednik. Chce by wybór poszedł bezpośrednio na jego konto.

Nie wydaje mi się, żeby Kulesza był człowiekiem tak małostkowym. Jako kontrargument podam przykład Bogdana Zająca, wcześniej asystenta Nawałki w kadrze. Pracował kiedyś w Jagiellonii, gdy obecny prezes PZPN rządził jeszcze białostockim klubem. Efektów wielkich nie było, więc stracił pracę. Gdyby Kulesza kierował się wyłącznie względami ambicjonalnymi, czy nie zamknąłby przez Zającem drzwi do PZPN? A jak słyszę, Nawałka znów brał go na swego asystenta, gdy negocjował ze związkiem warunki powrotu na selekcjonerski stołek.

Poszukiwania trenera kadry zostały także nazwane w internecie kabaretem. Określenie stanowi raczej szczyt roztargnienia autora. Bo prawdziwym kabaretem było to, co działo się równo przed rokiem, gdy poprzednik Kuleszy przedstawiał swego selekcjonera („Zibi top”!) i wszystko co działo się później aż do końca roku. Szczególnie pod koniec roku...

Artur Wichniarek, były reprezentacyjny napastnik stwierdził, że trzeba wybrać Nawałkę, bo nie ma czasu na eksperymenty. To ja pytam – czy jego wybór nie będzie największym eksperymentem? Choćby przykład Antoniego Piechniczka dowodzi z jak wielkim ryzykiem wiąże się powrót na selekcjonerski stołek tych, którzy już go wcześniej zajmowali.

Moim zdaniem zamiast pytać, kogo wybrać z trójki (Nawałka, Andrij Szewczenko, Michał Probierz), która podobno ciągle jest w grze, należało zapytać, czy można dokonać dobrego wyboru? Uważam, że niekoniecznie. Idealnego kandydata nie ma, a nawet jeśli zostanie wybrany potencjalnie najlepszy, nie ma pewności, czy jest w stanie osiągnąć to, czego się od niego oczekuje. Wygranie marcowych baraży, czyli dwóch meczów, nie jednego (!), jest naprawdę trudnym zadaniem. Szczególnie w czasach, gdy tuż przed wyjściem na boisko może się okazać, że nie ma pół drużyny, bo właśnie zakaziła się koronawirusem.

A jeśli coś pójdzie nie tak, najprościej i najłatwiej będzie kopać prezesa związku, który wybrał selekcjonera. Wtedy okaże się z pewnością jak wielu jest tych, którzy wszystko najlepiej wiedzieli od samego początku. Dlatego bez przesadnego podniecenia czekam na nowego trenera reprezentacji i uważam, że Kuleszy nie ma czego zazdrościć, trzeba mu najwyżej współczuć.

▬ ▬ ● ▬