Coraz dłuższa lista i…

Fot. Trafnie.eu

Niektóre tematy powracają z podziwu godną regularnością. Wydawać by się mogło, że dzięki temu łatwo o logiczne wnioski. Nic bardziej błędnego.

Wtorek był zapowiadany jako wielki dzień dla Bartosza Kapustki. Przynajmniej w jego ojczyźnie przez część mediów. Reprezentant Polski miał wreszcie zadebiutować w barwach Leicester City. Jego drużyna podejmowała Chelsea w meczu Pucharu Ligi Angielskiej.

Te rozgrywki, podobnie jak Puchar Anglii, nie są traktowane zbyt prestiżowo. Przynajmniej w początkowym etapie. W najsilniejszych klubach stanowią szansę dla zmienników. Ich drużyny rozgrywają za dużo meczów w sezonie, by w każdym posyłać do boju najsilniejszy skład.

Okazało się niestety, że nawet przy kilku zmianach dokonanym w wyjściowej jedenastce przez menedżera Claudio Ranieriego miejsce dla Kapustki znalazło się wyłącznie na ławce rezerwowych. Mimo że na klubowej stronie internetowej wraz z ogłoszeniem składu na mecz pojawił się komentarz, że to czas, by dać szansę młodym zawodnikom. Ciekawa teoria, skoro znalazł się w nim... 36-letni Marcin Wasilewski.

Kapustka niestety na boisku się nie pojawił nawet w roli zmiennika. I w tych rozgrywkach w obecnym sezonie już się nie pojawi. Jego drużyna przegrała 2:4 i odpadła z pucharu. Wszystko wskazuje więc na to, że jest kolejnym polskim piłkarzem, który trafił w nieodpowiednie miejsce w nieodpowiednim czasie. Czyli kolejnym z bardzo, bardzo długiej listy, który nie posłuchał prezesa PZPN.

Zapamiętałem wypowiedź Zbigniewa Bońka, który kiedyś przekonywał, że piłkarz powinien iść do klubu wtedy, gdy wie, że będzie grał w podstawowym składzie. Nie ma się gdzie spieszyć. Pieniądze jeszcze zdąży zarobić. Najważniejsze, by co tydzień biegał po boisku. Temat, który ciągle wraca. I ciągle lista się wydłuża, kolejni piłkarze nie potrafią wyciągnąć wniosków, które wydają się tak oczywiste.

Ale wraca też temat związany bezpośrednio z prezesem PZPN. I też nie pojawiają się pytania, które wydają się oczywiste. Boniek pochwalił się właśnie, że ma zamiar wystartować w wyborach do Komitetu Wykonawczego UEFA, jeśli zostanie wybrany na kolejną kadencję w PZPN. O jego kandydowaniu głośno było już w ubiegłym roku. Skończyło się jednak na medialnych dywagacjach. Pan prezes nie zgłosił swej kandydatury. I wtedy, i teraz nie pojawiło się istotne pytanie – jak wyobraża sobie swoją rolę w Nyonie jako człowiek zaangażowany w bukmacherkę? To przecież sprzeczne z Kodeksem Etycznym FIFA!

A zupełnie przy okazji - w tak zwanym środowisku głośno ostatnio o „bombie” jaką szykuje na prezesa PZPN opozycja. Czy wybuchnie i jakie może poczynić spustoszenia przekonamy się najpóźniej 28 października w dniu wyborów w związku.

▬ ▬ ● ▬