2017-03-04
Coś więcej niż…
Luis Enrique stał się niewątpliwie bohaterem ostatnich dni w światowym futbolu. Zapowiedział, że ma dość i po zakończeniu sezonu odchodzi.
Zapowiedział to dwa tygodnie po tym, jak obwieszczono jego koniec w Barcelonie. Czyli po meczu z PSG, w którym została zdemolowana w Paryżu. Porażka rzeczywiście bolesna, ale który z największych klubów w Europie nie zanotował podobnej?
Oczywiście nie ma drużyn niepokonanych. Ale oczywiście są też kluby, które z definicji muszą być niepokonane. Kto tego nie zrozumie, nie zrozumie też reakcji kibiców i mediów na ich wyniki. Przecież w lutym obwieszczono żałobę w Monachium. Dlaczego? Bo Bayern, lider Bundesligi, wygrywał kolejne mecze, ale nie w takim stylu, jak powinien. Przed tygodniem rozjechał HSV 8:0, więc na razie koniec świata został zawieszony. Na jak długo?
Bayern to jeden z tych klubów, dla którego drugie miejsce jest zawsze przekleństwem. Barcelona z Realem Madryt stanowią jeszcze lepszy przykład owej teorii, za którą Luis Enrique właśnie płaci wysoką cenę.
Zapowiedział, że po zakończeniu sezonu na pewno przestanie być trenerem klubu z Katalonii. Jest wykończony i potrzebuje odpoczynku. „Marca” zamieściła w internecie animację, na której widać jak zmieniała się jego twarz od 2014 roku, gdy objął posadę. Mówiąc krótko – jak w trybie ekspresowym się postarzał.
Mniej więcej podobne argumenty podawał kilka lat temu Pep Guardiola, który również twierdził, że praca w Barcelonie wyssała z niego wszystkie soki i zrobił sobie rok przerwy. To swoisty paradoks, że obaj z własnej woli rozstają się ze stołkiem, o którym większość trenerów bezskutecznie marzy przez całą karierę! Marzy, bo chyba do końca nie zna realiów z nim związanych.
Nie wystarczy, że Barcelona wygrywa. Musi do tego wygrywać pięknie. Wyniki od 3:0 w górę są zadowalające dla oglądaczy meczów przychodzących na Camp Nou. Były kapitan drużyny Carles Puyol powiedział kiedyś, że Barcelona ma wspaniałych kibiców, tylko trzeba ich najpierw rozgrzać. To ja dziękuję za takich. Określenie „oglądacze meczów” zdecydowanie pasuje lepiej.
Skoro Barcelona to coś więcej niż klub, jak sama siebie reklamuje, piłkarze i jej trener są pod czymś więcej niż presją. W każdym meczu muszą udowodnić, że są najlepsi na świecie. I to jeszcze udowodnić w stylu, do którego nikt nie ma prawa się przyczepić.
Pewnie dlatego Luis Enrique po porażce z PSG zaczął być postrzegany jako jeden z wielkich przegranych sezonu. Swojego trzeciego sezonu w Barcelonie, gdy w dwóch poprzednich zdobył: po dwa razy mistrzostwo i Puchar Hiszpanii, Puchar Mistrzów, Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata!!! I nadal ma szansę na mistrzostwo i puchar w trwającym sezonie (kolejny triumf w Lidze Mistrzów – raczej tylko w teorii).
Gdy zaczynał pracę w Barcelonie nie wierzyłem, że uda mu się zdobyć tyle, szczególnie po otwartym konflikcie z Messim. Już wie, jak smakują trenerskie sukcesy. Ale wie też, jak wiele kosztuje ich osiągnięcie w tym klubie.
▬ ▬ ● ▬