Czy jednak IV liga?

Fot. Biuro prasowe WISŁA KRAKÓW SSA

Jeszcze w sierpniu wydawało się, że w jednym z zasłużonych polskich klubów może być już tylko lepiej. Okazuje się, że może być też znacznie gorzej.

Wisła Kraków przegrała w sobotę w Szczecinie z Pogonią 2:6. Ograł ją trener Kazimierz Moskal, pewnie szczęśliwy, że kiedyś był za słaby dla klubu, który teraz upokorzył. Bo w Szczecinie ma niemal raj, w porównaniu z tym, co dzieje się ostatnio w Krakowie, w którym zresztą na stałe mieszka.

Naprzeciw niego stanął trenerski duet, Kazimierz Kmiecik – Radosław Sobolewski. Ten drugi miał być polskim Diego Simeone. Na boisku nigdy nie odstawiał nogi, więc gdy przyszło mu debiutować w roli pierwszego trenera, medialne porównania z równie charakternym Argentyńczykiem wyglądały intrygująco.

Ale chyba nikt nie życzyłby sobie takiego debiutu w najczarniejszych nawet snach. Klęskę drużyny trudno wytłumaczyć jedynie jej aktualnymi problemami kadrowymi związanymi z kontuzjami i kartkami. Taki wynik jak w Szczecinie jest teraz Wiśle równie potrzebny, jak intensywne opady deszczu powodzianom. Bo Wisła zaczyna tonąć we własnym nurcie. A nadzieja na korzystniejszą prognozę pogody jest na razie czysto iluzoryczna.

Przed dwoma tygodniami napisał do mnie znajomy dziennikarz z Czech. Pytał o swojego rodaka, Zdeňka Ondráška, którego chce sprowadzić Slavia Praga:

„Je to pravda? Co se ví v Polsku?”

Odpisałem mu po sprawdzeniu, że nikt w Polsce nic o tym nie wie. Następnego dnia pojawiła się informacja, że Dariusz Wdowczyk nie jest już trenerem Wisły. Czyli przestał być też trenerem Ondráška. Zacząłem kojarzyć fakty – być może zadziałała zasada domina i przewracają się pierwsze kostki. I może to nie Slavia chce Ondráška, ale Ondrášek szuka sobie logicznej drogi ewakuacji widząc co się wokół niego dzieje. A można było o tym przeczytać w oświadczeniu klubu po odejściu Wdowczyka:

„Oficjalnie powodem są sięgające trzech miesięcy zaległości finansowe – z punktu widzenia klubu podane podstawy nie są jednak zgodne ze stanem faktycznym. Mimo niedawnej trwającej niemal dwa miesiące serii aż siedmiu kolejnych przegranych meczów, współpraca ze szkoleniowcem była dotychczas kontynuowana”.

Argumentacja wręcz żenująca. Wisła w swoim oświadczeniu przesłała Wdowczykowi mniej więcej taki przekaz – powinieneś być nam wdzięczny, że nie zostałeś pogoniony i zamiast żądać zaległych wypłat, pracować za darmo!

Przejęcie w sierpniu Wisły od wątpliwej reputacji biznesmena Jakuba Meresińskiego próbowano jeszcze przedstawiać w kategoriach uratowania jej przed katastrofą dosłownie w ostatnim możliwym momencie. Niestety rzeczywistość dość brutalnie obeszła się z tą teorią. Jeśli w klubie nie pojawią się w najbliższych miesiącach duże pieniądze, licencji na przyszły sezon prawdopodobnie nie dostanie. Bo przecież zalega z wypłatami nie tylko byłemu trenerowi.

Znajomy kibic Wisły już od pewnego czasu powtarza mi, że zaczyna się oswajać z czwartą ligą, w której lądują zasłużone dla polskiej piłki kluby, gdy stają się bankrutami (Pogoń, ŁKS, Widzew, Polonia Warszawa...). Przynajmniej gładko przejdzie przez stresujący dla siebie moment, jeśli w końcu taki nastąpi.

▬ ▬ ● ▬