2022-07-14
Czy jest sens się znęcać?
Porażka Lecha Poznań w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów wzbudziła mnóstwo emocji. Komentarze na ten temat powiązałbym z dwoma innymi informacjami.
Z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, choć moim zdaniem tylko z pozoru. Ale zanim spróbuję to udowodnić, najpierw jeszcze kilka słów o słowach, które zbyt mądrze używane nie są. Bo ile razy, jak często można pisać o kompromitacji polskiej piłki? Bilans Lecha w dwóch meczach z Karabachem Agdam wyniósł 2:5, czyli była to różnica trzech bramek. Dokładnie taką samą różnicą, tylko w jednym meczu (inny system kwalifikacji ze względu na pandemię koronawirusa), Azerowie przed dwoma laty odprawili z pucharów Legię wygrywając w Warszawie 3:0. Co to więc za kompromitacja? Już tyle razy wyjaśniałem, ale muszę niestety po raz kolejny - jeśli kompromitacja goni kompromitację, staje się normą!
Polska piłka nie jest żadną potęgą, by reprezentujące ją drużyny nie miały prawa przegrywać meczów. I to nawet wyżej, niż przytrafiło się właśnie Lechowi, czego dowód stanowi niedawne spotkanie reprezentacji w Brukseli.
Teraz o modyfikacji przepisu o młodzieżowcu, bez specjalnego rozgłosu wprowadzanym w życie. Zgodnie z definicją PZPN młodzieżowcem jest piłkarz posiadający polskie obywatelstwo, który w roku kalendarzowym, w którym kończy się dany sezon, on kończy 22 lata (i oczywiście wszyscy młodsi). W ostatnim sezonie w każdym meczu Ekstraklasy w każdej drużynie musiał wyjść w podstawowym składzie przynajmniej jeden taki zawodnik (w Pucharze Polski nawet dwóch). Od nowego sezonu (za: pzpn.pl):
„Każdy klub uczestniczący w PKO BP Ekstraklasie jest zobowiązany do zapewnienia udziału w tych rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry nie krótszym niż 3000 minut w danym sezonie, przy czym:
a) w przypadku rozegrania przez zawodników młodzieżowych w jednym meczu łącznie więcej niż 270 minut – w ewidencji danej drużyny zostanie uwzględnione jedynie 270 minut rozegranych w tym meczu;
b) minuty rozegrane w doliczonym czasie gry w pierwszej i drugiej połowie zawodów nie są uwzględniane w ewidencji”.
Przewidziane są też kary, które wynosić będę od pół miliona (w przypadku udziału w rozgrywkach dowolnej liczby zawodników młodzieżowych w łącznym wymiarze czasu gry od 2500 do 2999 minut), do trzech milionów (w łącznym wymiarze czasu gry 999 minut lub krótszym). Czyli jeśli ktoś nie chce, nie musi w skrajnym przypadku już w ogóle posyłać do boju młodzieżowców. Co prawda wtedy będzie musiał za to zapłacić, ale kto bogatemu zabroni?
Ja jednak wspominam o tym z innego powodu. W momencie totalnej krytyki polskiej piłki po porażce Lecha w praktyce upada, choć może stopniowo, kolejny pomysł poprawiania jej na skróty, któremu byłem od samego początku przeciwny. Jak widać gwarantowanie młodym grajkom z definicji placu do gry w każdym meczu Ekstraklasy poziomu tej Ekstraklasy nie poprawiło, skoro jej mistrz dostał ciężkie lanie w Baku, co wywołało prawdziwą histerię w rodzimych mediach. Na ironię zakrawa przy okazji fakt, że krytyka spada akurat na klub, który z młodzieżą, w polskiej skali, pracuje wręcz wzorcowo szkoląc taśmowo kolejnych młodzieżowców. Ale jak widać nie oznacza to bynajmniej odnoszenia taśmowych zwycięstw w Europie.
Za przykład wzorcowego młodzieżowca uchodził jeszcze niedawno Kacper Kozłowski. Przebojem wszedł do drużyny Pogoni Szczecin i reprezentacji. Uważany był wręcz za złote dziecko polskiej piłki, niewiarygodny talent. Na mnie też zrobił dobre wrażenie, bo prezentował się wyjątkowo dojrzale na boisku jak na swój wiek. W styczniu został sprzedany za granicę i słuch o nim zaginął.
Trafił do angielskiego średniaka - Brighton and Hove Albion, który okazał się dla niego za mocny. Został więc natychmiast wypożyczony do belgijskiego Royale Union Saint-Gilloise, gdzie od razu złapał kontuzję. Wiele się na wiosnę nie nagrał, ledwie 9 meczów w lidze belgijskiej, żadnego w pełnym wymiarze. Przed nowym sezonem wrócił z wypożyczenia do Brighton, ale nie pojechał z drużyną na obóz przygotowawczy, bo od razu złapał… kontuzję.
Złote dziecko (w październiku skończy 19 lat) polskiej piłki jest więc na sporym zakręcie. Należy postawić pytanie, czy to tylko chwilowe problemy, czy efekt zderzenia z futbolem na innym poziomie, z inną intensywnością treningów i meczów? Bo jeśli teoretycznie najzdolniejszy nasz zawodnik nie jest w stanie poradzić sobie w średniej klasy klubach zachodnioeuropejskich, to czy jest sens znęcać się nad mistrzem Polski, że też nie potrafi sobie poradzić w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów?
▬ ▬ ● ▬