Dlaczego warto było przegrać?

Fot. Trafnie.eu

Liga Mistrzów wznowiła rozgrywki po zimowej przerwie. Czterema pierwszymi meczami trudno się było znudzić. A jedna drużyna dała wręcz koncert gry.

Chodzi o Atalantę Bergamo nie traktowaną ciągle z należytą powagą. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Już przy zapowiedziach meczów 1/8 finału ten z jej udziałem i Valencii wymieniano na samym końcu sugerując, kto powinien go wygrać. Oczywiście Valencia.

Po grudniowym losowaniu par wiosennej fazy rozgrywek traktowano Hiszpanów jakby wygrali los na loterii. Bo Atalanta to niby drużyna z silnej włoskiej ligi, ale nie ten kaliber co miejscowe potęgi (Juventus, Inter, Milan, Napoli). Ciekawe, że w podobnych sytuacjach ciągle popełnia się ten sam błąd patrząc przede wszystkim na nazwę, a nie aktualne możliwości i formę.

Bo choć Atalanta jako pierwsza w historii Ligi Mistrzów awansowała do fazy pucharowej po przegraniu trzech pierwszych meczów w grupie, końcówkę miała piorunującą. W ostatniej kolejce rozbiła przecież na wyjeździe 3:0 Szachtar Donieck, czyli drużynę bezpośrednio rywalizującą z nią o awans.

Na Ukrainie już dobrze znają wartość piłkarzy z Bergamo. Teraz poznali też w Hiszpanii. Atalanta pokonała w środę Valencię 4:1. Czy to sensacja? Na pewno nie dla mnie. Przypomnę tylko, co pisałem o drużynie w grudniu:

„Debiut w Lidze Mistrzów był koszmarny, ale potem przeważył spory potencjał Włochów. I dobrze, bo jeszcze w ubiegłym sezonie lubiłem oglądać mecze tej drużyny grającej fajnie dla oka”.

Mogę tylko dodać, że grę Atalanty ciągle ogląda się z przyjemnością, więc mam satysfakcję, że chwaliłem ją już wcześniej. Mam też nadzieję, że utrzyma formę w rewanżu w Walencji i jeszcze sprawi komuś problemy w ćwierćfinale. Tak jak w ubiegłym sezonie Ajax Amsterdam, tak w tym właśnie ona burzy skostniałą hierarchię prestiżowych rozgrywek. Oby jak najdłużej.

Obok Ajaksu w ubiegłym roku błyszczał też Tottenham Hotspur, który teraz płaci za sukcesy ponad stan. Bo za taki uważam awans do finału. Klub z północnego Londynu jest jednym z najważniejszych w tej chwili w angielskim futbolu, ma nowy, wspaniały stadion, ale nie ma jeszcze odpowiednio szerokiej i silnej kadry, by bez problemów utrzymać się na tym poziomie. Dlatego porażka 0:1 na White Hart Lane z RB Lipsk trudno uznać za sensację. Mimo że przegrał ubiegłoroczny finalista.

Przegrał też triumfator poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, czyli Liverpool, pokonany w Madrycie przez Atletico 1:0. Po pierwsze, nie przegrał z byle kim. Po drugie, może piłkarzom zaszkodził... odpoczynek. Pomiędzy pierwszym (mecz z Southampton) a piętnastym lutego (masz z Norwich City) mieli aż dwa tygodnie przerwy. Czy teraz będą też mieli przerwę w serii zwycięstw? A jeśli tak, ciekawe jak długą.

Przegrał również Paris Saint-Germain, 1:2 z Borussią w Dortmundzie. To wbrew pozorom niezwykle korzystny wynik dla Francuzów! Wcale nie żartuję, tylko doskonale pamiętam, co działo się w ubiegłym sezonie. Wygrali wtedy na wyjeździe z Manchesterem United 2:0 i dlatego przed rewanżem w Paryżu przegrali sami ze sobą. Koszmarne błędy i bramka z karnego w doliczonym czasie gry zadecydowały o porażce 1:3, czyli pięknej katastrofie w wykonaniu PSG.

Właśnie dlatego wynik 1:2 z Dortmundu jest naprawdę niezwykle korzystny. Porażka minimalna, do tego bramka zdobyta na wyjeździe, więc daje realne szanse na awans w rewanżu. A przed tym rewanżem nikt już w Paryżu Borussii nie zlekceważył, jak przed rokiem zlekceważył Manchester United.

▬ ▬ ● ▬