Dziecięcy raj

Fot. Trafnie.eu

Piotr Stokowiec przyprowadził na konferencję prasową swoją córkę. Oto dowód, że  najważniejsze mecze w sezonie mają też swoje dodatkowe oblicze.

Po spotkaniach finałowych czekam zawsze na moment, na który pewnie nie wszyscy zwracają uwagę. Gdy piłkarze i sztab zwycięskiej drużyny schodzą na murawę, by stanąć do pamiątkowego zdjęcia, zabierają ze sobą swoje pociechy.

Po zrobionych fotkach starsi idą z pucharem pod sektory zajmowane przez kibiców, by razem nacieszyć się z sukcesu, a dzieciaki zostają na murawie. To jest ich moment w raju. Są same i mogą robić co chcą. Zaczynają więc wariować. Albo rozgrywają mecz pomiędzy sobą, albo tarzają się w kolorowym konfetti, którym usłana jest murawa, obrzucając nim nawzajem.

Tak samo było w Warszawie po finale Pucharu Polski. Dzieciaki piłkarzy Lechii przez dobrych parę minut szalały na murawie. Potem tatusiowie wrócili ze wspólnego świętowania z kibicami i zabrali pociechy na trybuny do mam.     

Przypomniał mi się od razu podobny obrazek z mistrzostw Europy we Francji w 2016 roku. Po meczu Walia – Belgia w Lille piłkarze walijscy wyszli na boisko ze swoimi dziećmi. Nie był to żaden finał, ale dla ich reprezentacji z pewnością najważniejszy mecz w historii. Pokonując Belgów zapewnili sobie miejsce w półfinale, co było niewiarygodnym sukcesem i wspaniałą okazją do świętowania.

Dlatego walijscy piłkarze podeszli do sektorów zajmowanych przez swoich kibiców, by wspólnie w nimi nacieszyć się ze wspaniałego sukcesu. Wtedy jeden maluch zaczął ganiać za piłką po murawie. Gdy trafiał nią do bramki, kibice urządzali mu prawdziwą owację. Widać było po zachowaniu małej gwiazdy, że taka reakcja wyraźnie mu się podoba…

W Warszawie o specjalne atrakcje po finałowym starciu z Jagiellonią Białystok postarał się trener Lechii Piotr Stokowiec. Na konferencję prasową przyszedł ze swoją córką Antoniną. Wyjaśnił, że musi nadrabiać zaległości, bo ostatnio miał mało czasu dla rodziny.

Urocza młoda dama siedziała spokojnie z medalem taty za zdobycie pucharu na szyi, przysłuchując się zadawanym pytaniom i udzielanym odpowiedziom. Aż redaktorzy postanowili wykorzystać jej obecność i zaczęli żartobliwie pytać o opinię „panią trener”.

Stokowiec, w szampańskim nastroju po zdobyciu pucharu, podsuwał córce mikrofon, by udzielała odpowiedzi, co pannę Antoninę wyraźnie peszyło. Ciekawy jestem, czy obecność na konferencji jej się spodobała. Ciekawy więc jestem też, jak zrelacjonuje wrażenia swoim siostrom. Bo z tego co wiem, trener Lechii ma trzy córki. Oprócz Antoniny także Zosię i Jagodę.

Jeśli jego pomysł okazał się trafiony, po następnym meczu Lechii ze zdobytym trofeum może być konkurencja w rodzinie, kto ma pójść z tatą na konferencję. Tylko najpierw trener wraz ze swoimi piłkarzami musi doprowadzić do sytuacji, by była kolejna okazja do takiego świętowania dla drużyny z Gdańska, jak w czwartek w Warszawie.    

▬ ▬ ● ▬