Euforia, niepokój, rozczarowanie, dramat

Jednego dnia trafiłem na cztery informacje teoretycznie nie mające ze sobą większego związku. Choć przypominają cztery kolejne odcinki znanego serialu.

Jakub Moder dotarł już do Anglii. Odbył nawet pierwszy trening w nowym klubie Brighton and Hove Albion. To jedna z końcowych scen odcinka pod nazwą „Euforia”. Mowa przecież o piłkarzu, który pobił transferowy rekord polskiej ligi (6 milionów funtów), co odtrąbiono w swoim czasie z należytą pompą. Zostawiono go jednak w Lechu Poznań na wypożyczeniu do zakończenia pierwszej części sezonu Ekstraklasy.

W końcu przyszedł czas na przeprowadzkę do Brighton. Jak czytam, najpierw ma wrócić do wysokiej formy. Tylko czy to dobry moment na odbudowę zawodnika, skoro musi z marszu wejść w sezon w klubie, który broni się przed spadkiem z Premier League i na żadne eksperymenty z żadnym zawodnikiem nie ma czasu? Bo doświadczenie uczy, że zimowa przeprowadzka do klubów z czołowych lig europejskich okazywała się ryzykownym krokiem dla polskich zawodników. Mam nadzieję, że Moder będzie wyjątkiem.

Razem z nim do Brighton został sprzedany Michał Karbownik. Nie wiadomo jednak, czy na wiosnę zostanie w Legii Warszawa, do której też zaraz po sprzedaży został wypożyczony. Choć raczej nie dołączy do Modera w Anglii. Podobno ma zostać wypożyczony z Brighton do Anderlechtu Bruksela. Choć klub znany, czy nawet sławny, jednak liga belgijska to obecnie znacznie niższa półka niż angielska. Czyli zaczął się drugi odcinek serialu pod tytułem „Niepokój”.

Bo to chyba nie tak miało być? Przecież bezkrytycznie powielano w rodzimych mediach wizje, że „chce go cała Europa”, a na wiosnę ubiegłego roku (za: przegladsportowy.pl):

„Jego agent Mariusz Piekarski poinformował w Radiu dla Ciebie o możliwym kierunku hiszpańskim i drużynie z topowej czwórki. Dziennikarze naturalnie podjęli temat, a trop doprowadził ich do Sevilli, pięciokrotnego zdobywcy Ligi Europy. Ale jak ustaliliśmy, bardziej prawdopodobny byłby transfer do innej drużyny ze stolicy Andaluzji – Betisu, wykazującego większe zainteresowanie”.

Chyba jednak wyobraźnia pana Piekarskiego była na wyższym poziomie niż zachwyty nad jego klientem. Może jednak lepiej trafić od razu do klubu ze słabszej ligi, zamiast zderzyć się ze ścianą w tej lepszej? Bo takiej sytuacji doświadczył Radosław Majecki w Monaco. Jego transfer do znanego klubu był naznaczony sporym ryzykiem. Czy tak młody bramkarz ma szansę na regularną grę w bramce takiego klubu? Już wiadomo na pewno, że nie. Na jesieni wystąpił w Ligue 1 tylko raz. Czyli oglądamy już trzeci odcinek serialu pod tytułem „Rozczarowanie”.

Majecki może opuścić Monaco i zostać wypożyczony. Tylko gdzie? Jeśli, podobno, do Primera Division do Sevilli, nie wiem, czy nie trafi z deszczu pod rynnę. Mam nadzieję, że dokona mądrego wyboru, bo to sympatyczny chłopak i życzę mu jak najlepiej. A nie chciałbym, żeby kiedykolwiek był bohaterem ostatniego odcinka serialu…

Nosi on tytuł „Dramat” i właśnie z brutalną ostrością pokazuje jak może się skończyć transferowy serial zaczynający się zazwyczaj od euforii przy podpisywaniu kontaktu. Jego bohaterem jest Rafał Kurzawa. Były reprezentant Polski, mając kartę na ręku, czeka na oferty i sam trenuje w rodzinnych stronach po powrocie do Polski.

Gdy miał podpisywać kontrakt z francuskim Amiens SC, pojawiały się nieśmiałe pytania, czy to dobry wybór? Bo choć klub nie w ligowej czołówki, to czy bez znajomości języka, zawodnik nigdy nie będący duszą towarzystwa w nim nie przepadnie? Pytania zignorowano, kontrakt podpisano.

Kurzawa, po niezbyt udanych wypożyczeniach do ligi duńskiej, rozwiązał kontrakt z Amiens. Od pół roku nie zagrał żadnego meczu. A przecież to piłkarz, który wystąpił w finałach mistrzostw świata w Rosji!

Dlatego Kurzawie i wszystkim innym marzącym o zagranicznym transferze życzę jednego – by zawsze trafiali w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie! Czyli trafiali wyłącznie do klubów, w których będą grali, a nie marzyli o grze.

▬ ▬ ● ▬