Gdzie tu logika?

Fot. Trafnie.eu

Trwająca od kilku dni dyskusja o polskiej reprezentacji przypomina rozważania, co zrobić, by być pięknym i bogatym, nie będąc ani pięknym, ani bogatym.

Często przewija się w niej słowo „styl”, a właściwie jego brak. Ja wolę inne - „logika”. I tak jak inni nie potrafią znaleźć odpowiedniego stylu, ja nie potrafię doszukać się logicznego myślenia. Choć znalazłem ciekawą refleksję (za: przegladsportowy.pl):

„Od dawna reprezentacja Polski nie dała się tak zdominować w swoim domu, jak w poniedziałkowy wieczór Austriakom. Ostatnim rywalem, który aż tak rozpanoszył się na Stadionie Narodowym byli Niemcy w 2014 roku. Paradoksalnie wtedy przegrali. 

Gdyby odrzeć z emocji tamtą wyjątkową wiktorię nad mistrzami świata, to oba spotkania pod wieloma względami były podobne, choć oczywiście poziom trudności rywali był inny. W jednym i drugim to nasi piłkarze biegali za piłką, a nie z nią przy nodze (z Austrią posiadanie na korzyść rywali 37%-63%, z Niemcami 38%-62%), w obu grach nasi piłkarze rzadko niepokoili bramkarzy rywali (z Austrią strzały 6-21, celne: 2-6; z Niemcami strzały 4-22, celne: 3-8). Różnica jest taka, że w tamten pamiętny wieczór piłkarze Adama Nawałki byli skuteczni, a przeciwko Austriakom już nie”.

Niewiarygodne! Po pięciu latach wreszcie ktoś zauważył, że mecz, z którego zrobiono wydarzenie ważniejsze w dziejach Polski (nie tylko piłki!) od bitwy pod Grunwaldem, był „bez stylu”, którego teraz tak wszystkim brakuje. Coś, co zauważyłem już dawno: 

„Niech ktoś go jeszcze raz obejrzy, zobaczy jak wyglądała gra, szczególnie w pierwszej połowie i przeanalizuje skład rywali, w którym świeżo po zdobyciu mistrzostwa świata głównie brakowało piłkarzy z różnych powodów”.

Dlaczego przez pięć lat w meczu, któremu dorobiono legendę, nikomu nie brakowało „pięknego stylu”? Dlaczego nie brakowało go też podczas EURO 2016, kiedy awans do ćwierćfinału fetowano jak zdobycie mistrzostwa świata, nawet nie Europy? W odróżnieniu od rodaków od razu zwracałem na to uwagę, co muszę niestety kolejny raz przypominać:

„Wbrew temu co się pisze w polskich mediach nie wszyscy zachwycali się grą wybrańców Nawałki we Francji. Bo co innego docenić zaangażowanie, walkę i skuteczność prezentowaną przez drużynę, a co innego jej styl. Muszę to powiedzieć – wielokrotnie podczas meczów Polaków słyszałem gwizdy na trybunach głównie ze strony kibiców niezaangażowanych emocjonalnie w ich przebieg. Zapłacili za bilety przede wszystkim po to, by obejrzeć widowiskowy mecz. A tego wybrańcy Nawałki, podający piłkę głównie do boku i do tyłu, im nie gwarantowali.

Proszę przeanalizować pięć spotkań i zwrócić uwagę ile było w nich celnych prostopadłych podań. Niestety wielokrotnie głównym rozgrywającym zespołu stawał się z konieczności Łukasz Fabiański”.

Zupełnym brakiem logiki była też histeria jaka wybuchła po trzech zwycięstwach reprezentacji na początku eliminacji do EURO 2020, kiedy jej gry „nie dało się oglądać”. Działo się to przecież zaraz po mistrzostwach świata, w których niektórzy widzieli orłów Nawałki nawet w półfinale, a w bólach zakończyli boiskowe męczarnie już w fazie grupowej. Jak na tej podstawie można żądać pięknego stylu? Na logikę – raczej warto by się cieszyć, że choć drużyna nie porywa grą, jak nie porywała wcześniej, to przynajmniej punktuje. 

Nie tylko zwycięstw, ale i pięknej gry, można wymagać od Francji czy Hiszpanii. Na piłkarskiej prowincji, jaką jest Polska, warto mocniej stąpać po ziemi...

▬ ▬ ● ▬