Jak to się skończy?

Fot. Trafnie.eu

Jedna z federacji piłkarskich z drugiego końca Europy ma problem, będzie odwoływać się w sądzie. Paradoksalnie może się okazać, że to także nasz problem.

Chodzi o (za: sport.pl):

„Jak informuje portugalskie »Expresso«, Sąd Administracyjno-Podatkowy w Sintrze podjął decyzję o zobowiązaniu portugalskiej federacji do ujawnienia wszystkich umów podpisanych z Fernando Santosem, członkami zarządu oraz powiązanymi z nimi spółkami. Zdaniem sądu, skoro związek otrzymuje ulgi podatkowe i wsparcie od państwa, to powinien być zobowiązany do zachowania pełnej transparentności”.

Sąd tak uzasadnił decyzję:

„Podmioty o statusie użyteczności publicznej, które otrzymują dotacje państwowe i cieszą się bogatym katalogiem ulg podatkowych, nie mogą mieć nieprzejrzystych procedur zarządzania”.

Sprawa, dotycząca byłego selekcjonera reprezentacji Portugalii i jego firmy Femacosa, wydaje się poważna skoro:

„Zgodnie z wyrokiem I instancji Santos, jego żona i wspólnik mają zwrócić aż 4,5 mln euro. Selekcjoner nie przyznał się wówczas do winy, twierdząc, że konsultował sprawę wypłat ze swoimi prawnikami, którzy mówili mu, że przelewy na konto firmy są w pełni legalne. Portugalska federacja może zaś odpowiedzieć za współudział”.

Wspomniana federacja zapowiedziała odwołanie od wyroku. Ale co będzie, jeśli zostanie przez sąd oddalone? Wiadomo co będzie, wzmiankowane dokumenty zostaną wtedy upublicznione. Chodzi mi jednak o to, co będzie z Santosem i jego obecną pracą? Bo przecież jest trenerem reprezentacji Polski. W mediach takich pytań nie znalazłem, a wolę je postawić z wyprzedzeniem, żeby później nie udawać zaskoczonego.

Przede wszystkim ciekawy jestem co mu grozi, jak poważny może to być wyrok? Z fiskusem żartów nie ma, więc trudno się spodziewać wyjątkowych okoliczności, łagodzących nawet biorąc pod uwagę czego dokonał z reprezentacją kraju, w którym toczy się wspomniana rozprawa.

Obawiam się jednak czego innego. Jeśli wokół Santosa zrobi się w Portugalii sporo szumu, z całą pewnością wpłynie na atmosferę wokół reprezentacji Polski. A jeśli niewygodne informacje pojawią się akurat tuż przed jakimś ważnym meczem, można być pewnym, że ostatnia konferencja prasowa przed nim raczej w marginalnym stopniu będzie dotyczyła potencjalnej taktyki i analizy gry rywali, a głównie tego, o czym selekcjoner nie będzie miał ochoty mówić.

Od razu przypomniała mi się konferencja, na której oficjalnie przedstawiano jego poprzednika Czesława Michniewicza. Padło niewygodne pytanie, była ostra szermierka na słowa i nawet postraszenie sprawą sądową, na razie chyba ciągle w zawieszeniu, zadającego pytanie.

Santos miał być nowym otwarciem, właściwie pod każdym względem. Przyjęto go niemal jak proroka, który ma szansę rozpocząć obiecujący rozdział, pchnąć do przodu reprezentację. Czyżby zamiast tego miały powrócić stare demony?

▬ ▬ ● ▬