Jeden ukarany, drugi zdegradowany

Fot. Trafnie.eu

Polska piłka przeszła do historii. Szkoda, że z powodu tego, co działo się poza boiskiem. Ale widać każdy wypełnia taką rolę, na jaką zasługuje.

Myślałem, że po wielu latach robienia porządków związanych z aferą korupcyjną nic już nie będzie mnie w stanie zadziwić. Od razu wyjaśnię, że system ESA37 raczej mnie rozśmieszył niż zadziwił. Polska piłka zasłynęła jednak kolejnym precedensem w świecie futbolu.

We wtorek z Ekstraklasy zostało zdegradowane Podbeskidzie. Przykra informacja, biorąc pod uwagę budowę nowego stadionu w Bielsku-Białej. Przykra też dla trenera Roberta Podolińskiego, który po opuszczeniu Ząbek ma zły okres. Nie pierwszy i nie ostatni trener, który musi doświadczyć gorzkiego losu. Taki to zawód.

Dla kibiców w Bielsku-Białej najbardziej przykre, że Podbeskidzie zostało zdegradowane z powodu nałożenia kary na… inny klub. Pisałem o tym, więc jeśli ktoś jeszcze nie zna szczegółów, zachęcam do zapoznania się z detalami po kliknięciu w ten link.

Teoretycznie Podbeskidzie powinno grać w grupie mistrzowskiej. Po zakończeniu sezonu zasadniczego zajęło przecież ósme miejsce. To znaczy zajęłoby, gdyby nie odebrano karnie punktu Lechii Gdańsk. Może by zajęło, gdyby klub z Gdańska odwołał się od tej decyzji. Zaczął się odwoływać, ale zmienił zdanie i odwołanie wycofał. Dlatego w grupie mistrzowskiej ostatecznie znalazł się Ruch Chorzów, a w spadkowej Podbeskidzie.

To jeszcze nie był koniec świata dla drużyny z Bielska-Białej. Ten nastąpił później, gdy fatalnie spisywała się w końcowej fazie rozgrywek. Czyli sama jest sobie winna. Ale z drugiej strony to przecież kuriozum na skalę światową! Z ligi spada jeden klub, ponieważ ukarali drugi.

Równie kuriozalnie wygląda pomysł, na jaki znów trafiłem w mediach. Michel Platini zwalnia stołek szefa UEFA, więc padła propozycja, by zastąpił go Zbigniew Boniek. Bo rozpoznawalny w piłkarskim świecie, bo by się na pewno nadawał itd. Cytowane kolejny raz argumenty już mnie nudzą. Może autorzy produkujący takie rewelacje sięgnęliby do archiwum i przeczytali co wyżej wymieniony mówiłł na wspomniany temat w ubiegłym roku (za: onet.pl):

„Nie interesuje mnie to. Na pewno marzenia o byciu prezydentem UEFA mają szefowie np. federacji hiszpańskiej czy niemieckiej. Mówiąc szczerze, znam swoje miejsce w szeregu. W mediach dużo gra się tym tematem, ale, jak już powiedziałem, w ogóle nie jestem zainteresowany. Co więcej, nie życzyłbym sobie, żeby pisano, że Boniek chce iść do UEFA. To inni chcą mnie "ubrać" w te "buty". W odpowiednim czasie zastanowię się nad swoją przyszłością, ale teraz jestem prezesem PZPN i nie marzę o pracy w UEFA. Myślę, że dłużej nie ma sensu tego komentować”.

Ale to tylko wersja oficjalna sprawy z podwójnym dnem. Pisałem o tym już dawno, ale widać, że niektóre informacje trzeba powtarzać do bólu. Otóż pan prezes mógł zostać wybrany przed ponad rokiem do Komitetu Wykonawczego UEFA, ale z szansy nie skorzystał. Dlaczego? Bo nie był zainteresowany, skoro sam nie zgłosił swojej kandydatury, a powinien zgodnie z procedurą wyboru nowych członków komitetu. Dopowiem tylko, że musiałby najpierw zrezygnować ze współpracy z firmą bukmacherską! Nikt go nie wpuści do Nyonu, jeśli będzie dalej twarzą bukmacherki. Szczególnie na szefa UEFA.

Jeśli ktoś więc znów zechce płodzić tekst na frapujący temat, niech najpierw zapyta Bońka o tę kwestię.

▬ ▬ ● ▬