Jedenastka i trzecia kadencja

Fot. Trafnie.eu

W tym tygodniu moja uwaga skoncentrowała się na dwóch byłych piłkarzach, a obecnie prezesach. Ich zachowanie prowadzi do ciekawego wniosku.

Okazało się, że Euzebiusza Smolarka ze względu na rozbudowane ego można stawiać na tej samej półce co… Cristiano Ronaldo. Poza wspomnianym podobieństwem różnią ich niestety umiejętności piłkarskie i to dość znacznie. Jednego zna każdy kibic na świecie, drugiego niektórzy jeszcze kojarzą.

Smolarek junior, syn sławnego ojca - Włodzimierza, to były 47-krotny reprezentant Polski, a od niedawna także prezes Polskiego Związku Piłkarzy. Postanowił właśnie dorównać Ronaldo dobrym samopoczuciem, ogłaszając swoją jedenastkę stulecia polskiej piłki. Oto ona: Jerzy Dudek - Władysław Żmuda, Jerzy Gorgoń, Jacek Bąk, Stefan Majewski - Jakub Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Zbigniew Boniek - Włodzimierz Smolarek, Robert Lewandowski, Euzebiusz Smolarek.

Oczywiście do wszystkich tego typu plebiscytów i wyborów należy podchodzić z dystansem i przymrużeniem oka. Jednak nawet mocne mrużenie oczu nie przeszkodzi w dostrzeżeniu braku w jedenastce choćby Grzegorza Laty, Włodzimierza Lubańskiego czy Kazimierza Deyny. Dla mnie najbardziej intrygująca jest jednak obecność w niej Euzebiusza Smolarka!

Wstawienie samego siebie wymaga posiadania wyjątkowo dobrego samopoczucia powiązanego z kompletnym brakiem dystansu do samego siebie właśnie. I wspomniany były reprezentant obie te cechy posiadł w stopniu wyjątkowym, co przecież karalne nie jest. Nawet biorąc pod uwagę jego piłkarskie osiągnięcia w porównaniu z kilkoma zawodnikami, dla których miejsca w jedenastce nie znalazł.

Po szybkiej analizie faktów i pogrzebaniu w pamięci muszę przyznać, że wybór wbrew pozorom nie powinien stanowić aż takiego zaskoczenia. Pamiętam Smolarka juniora jako piłkarza, z którym rozmowy do łatwych nie należały. Przynajmniej ja odnosiłem wrażenie, że rozmawiam z panem piłkarzem, dającym każdym słowem i gestem do zrozumienia, że ma na to najwyżej średnią ochotę. I pewnie teraz ma też co najwyżej średnią ochotę tłumaczyć się ze swoich wyborów.

Moim drugim faworytem tygodnia jest ten, który w jedenastce Smolarka juniora się znalazł. Prezes PZPN Zbigniew Boniek zasłużył na uwagę ze względu na odpowiedź na jedno pytanie, czy chciałby szefować związkowi trzecią kadencję, choć zgodnie z obowiązującymi ciągle przepisami musi odejść po dwóch. Właściwie brak jasnej odpowiedzi paradoksalnie stał się dość jasną deklaracją nawet dla średnio zorientowanych w futbolowych niuansach (za: wp.pl):

„Moim zdaniem, to środowisko powinno wybierać prezesów, to ci ludzie znają się na tych kwestiach najlepiej. O tym nie powinni decydować politycy, a delegaci. Jest jednak ustawa, która obowiązuje, ale uważam, że to chory punkt w tej ustawie. Nie dotyczy on tylko mojej osoby, ale też małych związków, gdzie prezesi prowadzą je samodzielnie, również w innych dyscyplinach sportu jak narciarstwie czy lekkoatletyce. Poświęcają zdrowie, wkładają całą swoją pasję, a po dwóch kadencjach muszą odejść”.

Czyli pan prezes wije się jak może, by nie odpowiedzieć jasno, czy chce zostać wybrany na trzecią kadencję. Choć między wierszami jego wypowiedzi słychać wręcz krzyk: „Pewnie, że chcę. Kto śmie mi tego zabraniać???”

Na przykładzie Smolarka i Bońka należy wyciągnąć wniosek, że czasami można o sobie wiele powiedzieć niekoniecznie wiele mówiąc.

▬ ▬ ● ▬