Jeszcze będzie normalnie?

Fot. Trafnie.eu

Trafiłem na tekst, który obwieszczał coś wyjątkowego. Jeśli rzeczywiście to „coś wyjątkowego”, stanowi niestety dowód, ze żyjemy w nienormalnym kraju.

Przynajmniej jeśli weźmie się pod uwagę sportowe aspekty tego życia, a jeszcze precyzyjniej – aspekty czysto piłkarskie. Zanim rozwinę stawianą tezę, zacytuję fragment wspomnianego tekstu (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Cezary Kulesza przekazał świetne informacje dotyczące finału Fortuna Pucharu Polski, który odbędzie się 2 maja na PGE Narodowym. »Udało się, straż pożarna dała zielone światło dla sektorówek« — zdradził we wpisie na Twitterze.

Jeszcze w zeszły weekend kibice Legii Warszawa wyrazili swoje niezadowolenie ze względu na decyzję Państwowej Straży Pożarnej. Przed i w czasie meczu z Lechem Poznań grozili bojkotem finału Fortuna Pucharu Polski. Najnowsze informacje wskazują jednak na to, że mecz powinien odbyć się bez zakłóceń”.

Rozbawiło mnie to „udało się”. Nie mam jednak zamiaru naśmiewać się z Kuleszy, wręcz przeciwnie. Raczej chcę go pochwalić, że nie olał sprawy i starał się dołożyć starań, by jeden z najważniejszych meczów w sezonie w polskiej piłce był właśnie takim meczem, a nie jego substytutem, jakim był poprzedni finał:

„Przypomnijmy, że przed rokiem grupa kibiców Lecha Poznań przygotowali oprawę, ale nie zostali wpuszczeni z nią na PGE Narodowy. Na trybunach pojawili się tylko fani Rakowa Częstochowa”.

Nie jest jednak prawdą, że na stadion weszli wtedy tylko kibice Rakowa. Weszła też garstka sympatyków Lecha, którym udało się przedrzeć na trybuny, bo jak napisał wtedy w swoim felietonie dla „Super Expressu” były prezes PZPN Michał Listkiewicz, nie pozwalali na to „terroryści mieniący się kibicami Lecha”:

„Bezsensownym uporem pozbawili swoich rzekomych pupili wsparcia z trybun, a tysiącom wielkopolskich rodzin przybyłych do stolicy zepsuli majówkę. Pocieszałem pod stadionem zapłakane dzieci w koszulkach „Kolejorza”. Jak im wytłumaczyć, dlaczego po przejechaniu setek kilometrów stały godzinami pod bramą stadionu, na którym tak bardzo pragnęły być?”

Zastanawiam się, czy kiedyś będzie jeszcze na trybunach polskich stadionów normalnie? Czy zawsze będziemy obwieszczali z triumfem informacje, które są tylko potwierdzeniem tej normalności? Bo choć problem z sektorówkami udało się rozwiązać, to wciąż tykającą bombą pozostaje kolejny z racami. Nie sądzę, by służby porządkowe poszły tu na jakieś ustępstwa. I doskonale wiem, że kibice też na żadne ustępstwa nie pójdą. Znów będzie rywalizacja kto kogo przechytrzy. Nie tylko na finale Pucharu Polski, ale niemal na każdym ligowym meczu.

A potem odliczanie – „dziesięć, dziewięć, osiem…”, czyli wiadomo, że za moment zapłoną race. I wiadomo, że będą za to kary dla klubu. I wiadomo, że jego kibice tym zupełnie się nie przejmą, napompowani dumą, że znów się im udało odpalić je na trybunach przygotowując efektowne wizualnie widowisko. Bo z wykorzystaniem rac takim niewątpliwie jest.

To istne błędne koło. Aż do następnego meczu, następnego protestu, następnego (potencjalnego) bojkotu. Na razie wszystko wskazuje na to, że na finale Pucharu Polski trybuny powinny być pełne.

▬ ▬ ● ▬