Każdy dostrzega co chce

Fot. Trafnie.eu

Paulo Sousa wysłał pierwsze powołania do reprezentacji Polski. Komentarzy mnóstwo. Zbytnie podniecanie się jego wyborami wydaje się trochę bezsensowne.

Uwaga pierwsza, raczej doprecyzowanie, to nie kadra, tylko szeroka kadra. Znajduje się w niej aż 35 zawodników. Warto o tym pamiętać, próbując wyciągać jakiekolwiek wnioski. A takich oczywiście w mediach mnóstwo. Wiadomo, że wszystkim Portugalczyk dogodzić nie mógł, więc opinie są różne. Skwitowałbym je stwierdzeniem – każdy dostrzega, co chce.

Z pewnością ci, którzy liczyli na wpuszczenie świeżej krwi do kadry powinni być zadowoleni. Powołania dostało aż ośmiu debiutantów: obrońcy - Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa), Michał Helik (Barnsley FC) i Tymoteusz Puchacz (Lecha Poznań), pomocnicy - Rafał Augustyniak (Ural Jekaterynburg), Sebastian Kowalczyk, Kacper Kozłowski (Pogoni Szczecin), Bartosz Slisz (Legia Warszawa) oraz napastnik Karol Świderski (PAOK Saloniki).

Należy tylko zadać pytanie, czy to są już zawodnicy rzeczywiście do gry w reprezentacji, czy raczej dostali powołanie od nowego selekcjonera, by się im mógł przyjrzeć, lepiej poznać? Albo inaczej – ilu zmieściło by się w kadrze, gdyby liczyła o dziesięciu piłkarzy mniej, bo często tylu liczy?

Poza tym pierwsze powołania przez nowego selekcjonera stanowią często pocałunek śmierci. Czy ktoś wie, co łączy następujących zawodników: Pawła Olkowskiego, Rafała Kosznika, Adama Marciniaka i Krzysztof Mączyńskiego? Wszyscy debiutowali w reprezentacji w pierwszym meczu w roli selekcjonera Adama Nawałki. W listopadzie 2015 roku Polska przegrała we Wrocławiu ze Słowacją 0:2. Jej występ był koszmarny, a z wymienionej czwórki tylko Mączyński odegrał jakąś rolę w drużynie w kolejnych meczach.

Nowe powołania bywają bowiem brutalną weryfikacją koncertu życzeń nieustannie towarzyszącemu piłkarskim wydarzeniom. Gdy tylko zawodnik zaczyna spisywać się ponadprzeciętnie w lidze, zawsze znajdzie się ktoś (dziennikarz, trener, kibic), kto domaga się jego natychmiastowego powołania do reprezentacji. I gdy takie życzenia czasami są spełniane, dla wielu okazują się katastrofą, bo okazuje się też, że poziom nie ten.

Sousa obdarzył „kredyt zaufania”, jak to określono w mediach, tych, którzy w klubach albo nie grają, albo zaliczyli symboliczne występy w nowym roku. Mowa o Kamilu Grosickim (West Bromwich Albion), Michale Karbowniku i Jakubie Moderze (Brighton and Hove Albion). Niezadowoleni są zwolennicy teorii, że w reprezentacji powinni grać wyłącznie ci regularnie grający też w lidze. Czyli powinni być w rytmie meczowym, bo bez niego do niczego się nie nadają.

Dla mnie chora teoria. Powtarzam od lat, że każdy zawodnik wart jest tylko i wyłącznie tyle ile znaczy dla konkretnej drużyny! Można brylować w lidze, a w reprezentacji pozostawać wręcz bezużytecznym. Oczywiście regularne występy wpływają na formę, są wręcz pożądane, ale nie stanowią wprost proporcjonalnego przełożenia na grę w kadrze.
Dlatego zamiast się podniecać powołaniami Sousy, poczekajmy na pierwsze mecze drużyny pod jego wodzą. One zweryfikują wszystko i wszystkich.

▬ ▬ ● ▬