Kit (man) PZPN

Fot. Trafnie.eu

Przy okazji awansu reprezentacji do EURO 2016 dzieją się ciekawe rzeczy. Niektóre związane nawet ze sprawą… sądową. Trzeba tylko znać więcej faktów.

Po niedzielnym zwycięstwie nad Irlandią Zbigniew Bonek wyściskał się z prezydentem Andrzejem Dudą. Jednak dopiero w szatni, gdy ten przyszedł pogratulować piłkarzom awansu, a dokładnie tuż przed jej opuszczeniem. I choć zaliczył „misia”, nie widać było w tym zbytniego entuzjazmu najważniejszej osoby w państwie. 

Jednak podczas meczu prezes PZPN nie siedział koło prezydenta RP. Wyglądało to trochę dziwnie, ale nie takie dziwne rzeczy działy się w polskiej (nie tylko) piłce. Jeszcze zanim turecki sędzia dał zawodnikom sygnał do rozpoczęcia decydującego starcia z Irlandczykami, było już wiadomo, że razem nie usiądą. Wtedy tak zwani działacze związku obecni na trybunach Stadionu Narodowego, zaczęli rozmyślać nad tym z większym zainteresowaniem, niż nad wyjściowym składem zuchów Nawałki.

Dlaczego prezes nie siedział obok prezydenta? Może kancelaria prezydencka zamieści jakiś komunikat? Pewnie nie zamieści. A może PZPN zamieści? Pewnie nie zamieści. Może jednak ktoś z najbardziej zainteresowanych powie kiedyś głośno to, co inni już wiedzą.

Ciekawe, że po aferze z orzełkiem, to kolejny temat, który umknął niezwykle wnikliwym wcześniej polskim mediom. Mają prawdziwe pole do popisu, by zbadać tę kwestię. Powodzenia.

W poniedziałek po meczu PZPN zwołał konferencję prasową. Prezes związku nie mógł się nachwalić wybranego przez siebie trzy lata wcześniej selekcjonera. W domyśle, to był jego strzał nawet nie w dziesiątkę, ale w jedenastkę. I oznajmił, że Nawałka zostaje do końca finałów we Francji.

Dlatego czegoś tu nie rozumiem. Skoro trener jest taki dobry, dlaczego Boniek nie da mu reprezentacji na kolejne eliminacje? A może na kolejnych kilka lat? Jeśli naprawdę tak się nim zachwyca, dlaczego mu nie ufa? Przecież dobry trener nie może się okazać złym po jednym, czy nawet dwóch kolejnych meczach.

Na wspomnianej konferencji prezes powiedział jeszcze:

„Jak wiecie, ta reprezentacja się zmieniła w stu procentach. Jest nowy dyrektor sportowy, nowy rzecznik… Można powiedzieć prasowy, nowy kit man, który też... Wydawało by się, nie ma to znaczenia, ale w tej reprezentacji wszystko miało znaczenie i cały sztab był nowy”.

Cóż w tej wypowiedzi niezwykłego? Nic, jeśli nie zna się pewnych faktów. Ja znam od wielu miesięcy, więc od razu zwróciłem uwagę na fragment dotyczący nowego kit mana. Tak z angielska nazywany jest człowiek zajmujący się sprzętem. W reprezentacji tę funkcję pełnił od niepamiętnych czasów Wiesław Ignasiewicz. Został pogoniony z PZPN (pracował w nim ponad trzydzieści lat!) tuż przed emeryturą jak niechciany pies, wcześniej tracąc zdrowie przy dźwiganiu ciężkich skrzyń ze strojami zawodników. Wspomniał o nim w swojej najnowszej biografii Jerzy Dudek...

Z wypowiedzi Bońka ucieszy się adwokat Ignasiewicza, bo ta będzie z pewnością nowym dowodem w sprawie. Dawny kit man reprezentacji sądzi się bowiem z byłym pracodawcą. Odbyły się już dwie rozprawy, trzecia na wiosnę. PZPN przekonywał w sądzie, że Ignasiewicz został zwolniony, ponieważ zlikwidowano jego stanowisko.

Śmieszny argument, który teraz nieświadomie obśmiał sam pan prezes. Przyznał przecież, że nie chodziło o żadną likwidację stanowiska, tylko wymianę na nim ludzi. Czyli mówiąc prawdę, pogrążył firmę, której prezesuje, a która oficjalnie przekonywała dotychczas do czegoś zupełnie innego.

▬ ▬ ● ▬