Komu przyda się więcej pokory?

Fot. Trafnie.eu

Po meczu z Czechami ruszyło, jak zawsze w takich przypadkach, prawdziwe tsunami komentarzy. Można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy.

Gdyby głosu nie zabrał były prezes PZPN, a dziś wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek, byłby to dzień stracony. Na szczęście zabrał i na swoim ulubionym Twitterze napisał (pisownia oryginalna):

„Jutro nasza PL musi zagrać zupełnie inny mecz. W moim rankingu Albania jest wyżej od rep Czech. Nie będzie łatwo, ale na koniec musi być wygrana”.

Miło, że z taką rozwagą i ostrożnością podchodzi do spotkania z Albanią. Ja niestety potrafię być wredny i przypominać niektórym co wcześniej wygadywali. A ten sam Boniek po losowaniu składu grup eliminacyjnych do finałów mistrzostw Europy, mówił w październiku tak (za: interia.pl):

„Po tym losowaniu można powiedzieć jedną rzecz: czy się to drużynie podoba czy nie, awans jest obowiązkiem. Obojętnie, kto będzie trenerem kadry, kibice mogą sobie już rezerwować środki na zakup biletów na finały Euro 2024”.

Przez kilka miesięcy narracja trochę się zmieniła. Zmieniła się też ocena reprezentacji Czech, czy raczej Albanii, skoro tą pierwszą oceniał tak:

„Mam świadomość tego, że z Czechami ostatnio grało nam się ciężko, ale na mistrzostwa Europy awansują dwie drużyny”.

A ja mam nadzieję, że Boniek przedstawia teraz Albanię w taki sposób, by zmobilizować przed meczem z nią polskich piłkarzy?

Teraz kolejny były prezes PZPN Grzegorz Lato. Po porażce z Czechami zadano mu pytanie (za: wp.pl):

„A jak oceniłby pan występ Roberta Lewandowskiego?”

Jego odpowiedź:

„To on w ogóle grał? I niech to powie samo za siebie”.

Otóż nie tylko grał, ale nawet sprawdziłem, że dziennikarze czeskiego dziennika „Sport” przyznali mu najwyższą ocenę w polskiej drużynie (nota 5), razem chyba jeszcze z dwoma zawodnikami. Specjalnie to podaję, bo wydaje się, że Czesi mają trochę inne spojrzenie na polskich graczy i mogli posiadać wobec Lewandowskiego nawet większe oczekiwania niż jego rodacy. To po jego zagraniu stworzona została najgroźniejsza sytuacja w pierwszej połowie, gdy nie mogąc się doczekać na piłkę, cofnął się i podał ją z głębi w pole karne.

Oczywiście Lato to jest „pan Lato”, król strzelców finałów mistrzostw świata w 1974 roku, więc ma prawo do nawet najsurowszych ocen. Jednak bardzo nie lubię, gdy się kogoś kopie, by kopać, bo najbardziej znany. Nie sądzę bowiem, by na aż tak surową ocenę Lewandowski zasłużył, choć na pewno nie był to jego wymarzony występ.
Nie tylko Lato bardzo krytycznie go oceniał. Przejechał się po nim także Łukasz Gikiewicz (za: interia.pl):

„Jeśli ktoś mówi, że to najlepszy napastnik na świecie, to chyba to mówi, bo serce, bo jesteśmy Polakami”.

Szkoda, że Gikiewicz dopiero teraz zdobył się na podobną refleksję, bo wypadła raczej blado. A to dlatego, że miałem odwagę posiadać inne zdanie w tej kwestii, gdy niemal wszyscy na wyścigi stawiali jeszcze pomniki Lewandowskiemu. Przed dwoma laty pisałem o Leo Messim:

„To bez wątpienia najlepszy piłkarz świata. Choć moi rodacy wręcz natrętnie używają od wielu miesięcy tego określenia w stosunku do Roberta Lewandowskiego, przyjmuję ów fakt z pobłażaniem”.

Gikiewicz stwierdził jeszcze:

„»Lewy« w Bayernie wyglądał kapitalnie, bo tam miał samograj”.

No cóż, gratuluję oceny. A w reprezentacji Polski, w której zdobył 78 bramek, też miał do pomocy odpowiednich grajków z Bayernu i też to był samograj?

Może jak Gikiewicz, który niedawno został zawodnikiem grającego w siódmej lidze Szturmu Junikowo, dostanie angaż do Bayernu, będzie mógł ocenić co i jak robił tam Lewandowski. Bo jak ktoś został, nie odbierając oczywiście należnych zasług, królem strzelców ligi jordańskiej, powinien mieć choć trochę więcej pokory przy wypowiadaniu podobnych opinii.

▬ ▬ ● ▬