2018-04-12
Kosmiczne emocje
Po pierwszych ćwierćfinałach Ligi Mistrzów napisałem, że „trudno o optymistyczne wnioski”. Po meczach rewanżowych jest dokładnie odwrotnie.
Zadzwonił do mnie w czwartkowy poranek kolega i zapytał - „Co z tym karnym”? Oczywiście chodziło mu o karnego dla Realu w doliczonym czasie gry w meczu z Juventusem. Dodał jeszcze z wyraźnym niesmakiem, że ma już dość oglądania drużyny z Madrytu po raz kolejny z finale Ligi Mistrzów. Na koniec pojawiła się jednak w jego głosie nadzieja: „Może odpadną w półfinale”?
Może tak, a może nie. Niczego nie da się wykluczyć. Szczególnie po rewanżowych meczach półfinałowych. Najpierw wyjaśnię dlaczego przed tygodniem trudno było o optymistyczne wnioski. Za pewną niespodziankę należało uznać porażkę, szczególnie jej wysokość, Manchesteru City z Liverpoolem. Ale poza tym nudne, dla postronnych obserwatorów, wyniki. Faworyci zlali rywali.
Napisałem, że „oczywiście wszystko jeszcze się może zdarzyć, ale...” Ale nie wierzyłem, do czego się przyznaje, że się zdarzy. Choć o niczym innym nie marzyłem. Bo skostniały do bólu układ na szczytach Ligi Mistrzów nie podoba mi się tak samo, jak mojemu koledze.
Nie przez przypadek zacytowałem sam siebie zaledwie sprzed tygodnia. Głównie po to, by pokazać, że nie mam najmniejszego zamiaru wypierać się tego, co napisałem. Czytając różne relacje po meczach rewanżowych doszedłem do wniosku, że inni pamięć mają znacznie gorszą. Albo próbują udawać mądrzejszych niż są.
Nagle zaczął się lincz na Barcelonie. Szkoda, że nie znalazłem na przykład porównania z meczem z Paris Saint-Germain i wniosku, że tym razem los zabrał im to, co przed rokiem dał. Odrobili wtedy wręcz niemożliwy do odrobienia wynik z pierwszego meczu (0:4). Tym razem przyszło im odegrać role, które wtedy w brutalny sposób przydzielili rywalom.
Czy w Rzymie, w którym Barcelona przegrała z Romą 0:3 i odpadła, doszło rzeczywiście do jej kompromitacji? A może w pierwszym meczu wygrała za wysoko? Szkoda, że wtedy nikt na to nie zwracał uwagi, a dopiero teraz tak łatwo ją krytykuje.
Sztuką jest wytknąć błędy, gdy wszyscy chwalą. I na odwrót – pochwalić, gdy inni widzą same wady. Bo być mądrym po czasie, każdy potrafi. Jeśli więc ktoś żąda zwolnienia trenera Barcelony Ernesto Valverde jako głównego winnego porażki, szkoda że nie stwierdził przed rewanżem – nie nadaje się na ten stołek bez względu na wynik, jaki padnie w Rzymie. To byłby prawdziwy ekspert!
Naprawdę niewiele brakowało, by los Barcelony podzielił Real. I tu wracamy do karnego, który tak zbulwersował mojego kolegę. Był czy nie? VAR potrzebny od zaraz. Ale nawet z VAR-em byłyby kontrowersje, nie mam co do tego wątpliwości.
Juventus dokonał wręcz niemożliwego. Odrobił na Santiago Bernabeu trzybramkową stratę po porażce u siebie. I potem przegrał chyba głównie sam ze sobą. Bo tylko tak można wytłumaczyć doprowadzenie do kontrowersyjnej sytuacji tuż przed własną bramką w doliczonym czasie gry. Sędzia podyktował karnego, Cristiano Ronaldo go wykorzystał i w półfinale zagra Real. Mój kolega ma nadzieję, że tylko w półfinale…
Dla mnie ważne, że zagra w nim także Roma i Liverpool, bo nie liczyłem, że zajdą tak daleko w tym sezonie. Czyli coś jednak się w skostniałej Lidze Mistrzów dzieje. Rewanżowe mecze ćwierćfinałowe przyniosły wręcz kosmiczne emocje. Mam nadzieję, że w półfinałach i finale będzie tak samo.
▬ ▬ ● ▬