2018-10-21
Kto dobrze kombinuje?
Dwóch polskich napastników miało podczas weekendu coś do udowodnienia. Po ich meczach chyba zawiedzeni są specjaliści od wyciągania łatwych wniosków.
Na pewno za to nie są zawiedzeni ci, którzy lubią pożywić się informacjami pozaboiskowymi. Bo tych było aż w nadmiarze przed kolejnymi meczami ligowymi Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka.
Włączyłem w piątek rano telewizor i dowiedziałem się ze stacji Sky News, że Arsene Wenger wraca do pracy!!! Informacja nawet nie dnia, ale tygodnia. Francuz w jednym z wywiadów pochwalił się dosłownie chwilę wcześniej, że w styczniu powinien znów poprowadzić jakiś zespół, a Bayern zwołał konferencję prasową w piątek na godzinę jedenastą. Miał się na niej pojawić rządzący monachijskim klubem duet - Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge wraz z dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem.
Wenger nie potwierdził, że będzie pracować w Bayernie, ale spekulacje się zaczęły, bo gdy poprzednim razem szefostwo klubu w podobnym gronie awizowało swoją obecność na konferencji prasowej, ogłoszono powrót trenera Juppa Heynckesa.
Tym razem podobnych informacji nie było. Ani o dymisji Niko Kovača, ani o zaangażowaniu Wengera. Był za to wykład o „pejzażu niemieckich mediów”. Szczególnie rozbawiła mnie tyrada pana Hoenessa. Jaki trzeba mieć tupet, by upominać innych za zbyt krytyczne oceny, słynąc samemu z bezgranicznej bezczelności i niewyparzonego języka? Ten inżynier dusz zastosował starą, sprawdzoną metodę największych arogantów – zamiast się bronić, atakuj!
Dzień później Bayern, ciągle z Kovačem na trenerskiej ławce, ograł na wyjeździe Wolfsburg 3:1, w czym niewątpliwie pomogły dwie bramki Roberta Lewandowskiego. Okazało się, że polski napastnik jednak nie jest bez formy, jak niektórzy twierdzili i z pewnością niczego nie stracił ze swych umiejętności. A liczenie mu minut bez strzelonego gola właśnie straciło sens.
Żartobliwy wpis na stronie Bayernu, że „Lewy po was idzie” okazał się jak najbardziej prawdziwy. Po pięciu bramkach strzelonych kiedyś Wolsfburgowi w dziewięć minut, Lewandowski dołożył dwa kolejne trafienia w starciu w tym klubem. To ciągle jeden z najlepszym napastników na świecie. Smutne tylko, że w drużynie gospodarzy zabrakło Jakuba Błaszczykowskiego nawet w meczowej kadrze...
Drugi polski reprezentacyjny napastnik Krzysztof Piątek miał w sobotę zagrać przeciwko Juventusowi i przyćmić Cristiano Ronaldo. Tak wyjazdowy mecz jego Genoi zapowiadały media. Ale, jak w przypadku Bayernu i Lewandowskiego, boiskowe wydarzenia w Turynie poprzedził dłuższy wstęp. Pojawiły się kolejne sensacyjne informacje na temat Polaka.
Wydłużyła się lista czołowych klubów nim zainteresowanych, przynajmniej w mediach. Do Juventusu, Bayernu, Chelsea i Barcelony (której skauci obserwują go podobno już wyjątkowo starannie) dołączył Real Madryt. Kwota jaką potencjalny kontrahent będzie musiał przygotować to 60 (słownie: sześćdziesiąt) milionów euro!
O niczym innym nie marzę, jak o napisaniu, że na Santaigo Bernabeu odbyła się oficjalna prezentacja Piątka kupionego za sześćdziesiąt milionów! Ale jakoś nie starcza mi wyobraźni, by w nią uwierzyć.
Choć Genoa zdołała zremisować w Turynie 1:1, co uznano za sensację, polski napastnik dla niej bramki nie zdobył. Nie zdobył jej po raz pierwszy w meczu Serie A, czyli w swoim ósmym występie. Bo każda seria kiedyś musi się skończyć i ta się właśnie skończyła. Ronaldo nie przyćmił, raczej odwrotnie, bo to Portugalczyk zdobył gola, ale...
Tak jak inni rozpływali się w pochwałach dla Piątka po każdej kolejnej strzelonej bramce, tak ja pochwalę go za mecz, w którym żadnej nie zdobył. Potrafił bowiem umiejętnie pomagać drużynie grą bez piłki, odciągając obrońców kiedy trzeba. Miła odmiana w porównaniu do meczu reprezentacji z Portugalią, po którym trochę się mu ode mnie dostało…
Prezes Genoi Enrico Preziosi jeszcze przed sobotnim starciem z Juventusem zakomunikował, że Polak w jego klubie długo nie pogra. Ciekawe, bo całkiem niedawno mówił coś zupełnie odwrotnego.
Ale dobrze kombinuje! Widząc co się dzieje wokół Piątka, chyba zdał sobie wreszcie sprawę, że lepszej okazji nie będzie. I więcej niż w zimowym oknie transferowym już nigdy za niego nie dostanie.
▬ ▬ ● ▬