Kto to naprawdę zrobił?

Fot. Trafnie.eu

FIFA i UEFA we wspólnym komunikacie poinformowały, że wykluczają drużyny rosyjskie z prowadzonych przez siebie rozgrywek. Niby tego się spodziewano, ale…

Od kilku dni przeżywałem istną sinusoidę nastrojów. Najpierw nie za bardzo wierzyłem, że obie międzynarodowe federacje rządzące światową i europejką piłką, będzie stać na podjęcie jednoznacznej decyzji wykluczającej bezterminowo Rosję z wszelkich rozgrywek.

Później, na fali rosnących oczekiwań, zacząłem w nią wierzyć, ale wątpliwości nie potrafiłem się wyzbyć. Niedzielne postanowienie FIFA, że reprezentacja Rosji ma grać na neutralnych boiskach pod jakąś tam dziwną nazwą i bez narodowej flagi, w pełni moje obawy potwierdziło. Wreszcie w poniedziałek pojawiło się jednak wspólne oświadczenie FIFA i UEFA o bezterminowym wykluczeniu.

Od razu pojawiły się też komentarze, że lepiej późno niż wcale, że cóż za opieszałość itp., itd. Nie bądźcie naiwni i nie akceptujcie bezkrytycznie treści wydanego oświadczenia. Szczególnie tego przesłania (za: pzpn.pl):

„Piłka nożna jest tutaj w pełni zjednoczona i w pełni solidarna ze wszystkimi dotkniętymi ludźmi na Ukrainie. Obaj prezydenci mają nadzieję, że sytuacja na Ukrainie ulegnie znacznej i szybkiej poprawie, tak aby piłka nożna mogła ponownie stać się wektorem jedności i pokoju między ludźmi”.

W oświadczeniu nie ma nic o najeźdźcy, czyli kraju rządzonym przez przyjaciela szefa FIFA Gianniego Infantino. Bo tak naprawdę nie on wyrzucił Rosję i wszystkie jej drużyny z wszelkich rozgrywek. Dokonał tego prezes PZPN Cezary Kulesza i polscy piłkarze. Kluczowa była jednoznaczna odmowa gry z Rosją i równie prosty przekaz niedzielnego oświadczenia podpisanego przez prezesa związku, w którym znalazł się między innymi fragment:

„Wzywamy władze FIFA do natychmiastowej reakcji na brutalną przemoc, którą codziennie obserwujemy na terytorium niepodległej Ukrainy. Jeśli dokument „Polityka praw człowieka FIFA” („FIFA’s Human Rights Policy”) to coś więcej niż tylko słowa na papierze, teraz nadszedł czas, aby wprowadzić go w życie, wykluczając Rosyjski Związek Piłki Nożnej z eliminacji do Mistrzostw Świata w Katarze w 2022 roku”.

Postawili FIFA pod ścianą, a jej szefowie zrozumieli, że może się na nich zawalić, gdy kolejne związki posłuchały apelu Kuleszy i zaczęły się przyłączać do bojkotu. Infantino kombinował jak mógł, by Rosję ocalić. Dlatego zaczął namawiać Albanię (zajęła trzecie miejsce w naszej grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata), by zastąpiła Polskę w meczu barażowym. Przeliczył się, bo albańska federacja, stanowczo jak polska, powiedziała NIE!

Infantino musiał sobie wszystko dokładnie przekalkulować. I zrozumiał, że jak tak dalej pójdzie, nie będzie miał, zbojkotowanych najpewniej, finałów mistrzostw świata (główne źródło dochodów FIFA!!!), jeśli spróbuje do nich na siłę wepchnąć Rosję. A UEFA nie będzie miała rozgrywek Ligi Narodów, bo wspomniana już Albania jednoznacznie zadeklarowała, że nie zagra w nich z Rosją (obie reprezentacje były w jednej grupie), a inni też nie zechcą. I to nie koniec problemów, bo w tym roku mają się jeszcze odbyć finały mistrzostw Europy kobiet. A właściwie raczej miałyby się już nie odbyć, z powodu niemal pewnego bojkoty rosyjskiej reprezentacji.

To Kulesza swoją nieprzejednaną postawą wyrzucił Rosję z wszelkich rozgrywek wymuszając tylko na szefie FIFA, by taką decyzję oficjalnie ogłosił! Pamiętajcie o tym, gdy za chwilę na Twitterze znów głos zabierze Zbigniew Boniek. Bo zabierze na pewno, a zaprzyjaźnieni z nim redaktorzy znów zadadzą mu pytania i dzięki odpowiedzi na nie ponownie w dobrym nastroju pożegluje po oceanie swojego narcyzmu.

I pamiętajcie, że ci sami redaktorzy tworzyli przez lata mit „naszego człowieka”, który „dużo może” w światowej piłce. Tyle rzeczy miał przecież nam pozałatwiać, no może poza EURO 2012, bo wtedy dziwnym trafem popierał Włochy. Pamiętam jednak tę narrację, że jak coś jest nie tak, trzeba dzwonić do pana Zbyszka, a on już ze swoim kumplem Michelem Platinim, wtedy szefem UEFA, na pewno wszystko załatwi. Ostatnio miał już załatwiać na własną rękę jako wiceprezydent wspomnianej firmy.

Ten mit legł właśnie z hukiem w gruzach. Wcześniej wyśmiewany przez wielu „król disco polo”, pokazał „królowi Twittera”, gdzie jest jego miejsce. I pokazał, że jeśli ktoś, mówiąc po męsku, ma jaja, nie potrzebuje podpierać się żadnym Platinim czy kimkolwiek innym. Bo szefowie europejskich federacji poszli za prezesem związku urzędującym w Warszawie, a nie za wiceprezydentem z Nyonu.

▬ ▬ ● ▬