Kto wreszcie zmądrzeje?

Dwóch piłkarzy z różnych krajów, różnych klubów, których teoretycznie wszystko dzieli. Choć gdy się bliżej przyjrzeć, można jednak cechy wspólne znaleźć.  

Barcelona ma problemy z jednym grajkiem, co mnie niewątpliwie... cieszy. Nie należy się jednak doszukiwać w tym jakichkolwiek złych emocji. Kieruję się raczej szeroko rozumianą sprawiedliwością.

Sprawa dotyczy Ousmane Dembele, a została mocniej zasygnalizowana już w sierpniu. Wtedy podobno nie podobało mu się sprowadzenie do Barcelony z Girondins Bordeaux Malcoma, czyli potencjalnego konkurenta dla niego. No bo kto to słyszał, by gwiazdy musiały jeszcze walczyć o miejsce w drużynie?

Coś musiało być na rzeczy, bo choć temat problemów z Dembele przycichł, po kilku miesiącach powrócił z większą siłą. Według katalońskich mediów Barcelona miała zareagować na jego coraz większe dąsy, spóźnianie się na treningi, itp., itd., stawiając ultimatum. Albo zmieni swoje podejście do wykonywanego zawodu, albo zostanie pogoniony z klubu.

Naprawdę jestem pod wrażeniem działań Barcelony, która postanowiła stanowczo zdyscyplinować swoją gwiazdkę. Ale jednocześnie mam ochotę zapytać – czy nikt w katalońskim klubie nie dostrzegł tych samych cech charakteru Dembele, gdy totalnie wypiął się na Borussię Dortmund pragnąć nawet po trupach zostać piłkarzem ich klubu? Naprawdę liczyli na cud, że duży chłopiec nagle wydorośleje?

No to mają za swoje, że pomogli go jeszcze bardziej rozpuścić. Nich się teraz z nim męczą. Dlatego kłopoty związane z Dembele mnie wręcz cieszą, bo historia zatoczyła koło i zatriumfowała szeroko rozumiana sprawiedliwość.

I drugi zawodnik z ligi tureckiej, z którym na szczęście takich problemów nie ma, ale... Nazywa się Jarosław Jach i pewnie wielu odgrzebuje w pamięci jego dane i zagrania z ligowych meczów co najmniej z ubiegłego roku. W styczniu zniknął bowiem z pola widzenia, decydując się na transfer do Crystal Palace. Nikt nie potrafił wybić mu tego z głowy (za: przegladsportowy.pl):

„Nie czuję, żebym odstawał, jestem takim samym zawodnikiem jak pozostali. Chcę na początku poczuć atmosferę Premier League. W drużynie są problemy zdrowotne, może się zdarzyć, że zaraz znajdę się w kadrze meczowej”.

Niestety się nie zdarzyło, co nie powinno dziwić, bo nikt, poza samym Jachem, nie dawał mu szans na grę w nowych barwach. Dlatego wylądował w lecie w Turcji w klubie Caykur Rize. Właśnie przeczytałem z nim wywiad. I okazało się, że piłkarz, który przez pół roku nie grał, nie pojechał na mistrzostwa świata, a ostatnio zaczął pojawiać się na boisku głównie jako zmiennik, zupełnie nie narzeka na swój los. Wręcz przeciwnie (za: przegladsportowy.pl):

„Czuję się dużo lepszym zawodnikiem niż przed wyjazdem z Polski. Cóż, dziś gram w lidze tureckiej, ale uważam, że jestem w dobrym położeniu. Teoretycznie w Anglii straciłem pół roku, ale to nie jest nie wiadomo jak długo. Zyski zaprocentują w przyszłości”.  

Jach jednego tylko nie może zrozumieć – dlaczego nie gra, choć niedawno strzelił nawet bramkę w Pucharze Turcji:

„Dla mnie to trochę dziwna, trudna i momentami niezrozumiała sytuacja. Uważam, że w ostatnich tygodniach byłem w dobrej formie i mógłbym dać drużynie coś pozytywnego. W Pucharze, oprócz gola, zagrałem na wysokim poziomie, byłem blisko zdobycia drugiej bramki. A od 70. minuty byłem lewym obrońcą, aktywnym z tyłu i z przodu”.

Mam nadzieję, że w klubie Caykur, ostatnim w tabeli ligi tureckiej, wreszcie zmądrzeją i szybko wyjaśnią „niezrozumiałą sytuację”. Czy nie widzą kogo mają w kadrze? A jeśli nie zmądrzeją, mimo wszystko Jach i tak poczuje się pewnie jeszcze lepszym zawodnikiem...

▬ ▬ ● ▬