Na stojaka, czyli lekcja pokory

Fot. Ekstraklasa S.A.

W poniedziałek w Warszawie odbyła się Gala Ekstraklasy. Jej organizatorzy postanowili pokazać dziennikarzom gdzie jest ich miejsce w szeregu.

Gala Ekstraklasy kojarzyła mi się z bardzo sympatyczną imprezą. Byłem na dwóch ostatnich i wspominam je z przyjemnością. Odbywają się tuż po zakończeniu sezonu. Jeszcze wszystko świeże w pamięci, ale już można spojrzeć na wydarzenia bez emocji. Może dlatego bohaterowie sezonu chętniej się otwierają, by porozmawiać na większym luzie, bez zadęcia i zacięcia. Szczególnie, gdy przypadnie im jedna z nagród. Akurat do tej imprezy idealnie pasowałby slogan PZPN - „Łączy nas piłka”. Niestety, do czasu...

W ubiegłym roku gala jeszcze się nie zaczęła, a już mogłem sobie swobodnie porozmawiać z Portugalczykiem Marco Paixao i przekonać się jakim sympatycznym jest gadułą. W tym roku szefostwo Ekstraklasy postanowiło uporządkować imprezę. Dlatego tej poniebdziałkowej nie będę wspominał równie przyjemnie, jak poprzednich. 

Otóż zabroniono dziennikarzom wstępu do głównej sali, w której odbywało się wręczenie nagród. To, co się w niej działo, mogli obserwować tylko na telebimie w mniejszej sali przygotowanej dla nich. Nawet nie mieli na czym usiąść, stojąc prze około półtorej godziny przy stolikach. 

Nie wiem na czym polegał problem. Przecież podczas gali nikt nikogo nie prosi o wywiad, nikt nikomu nie przeszkadza, nie ma takiej możliwości. Czy naprawdę tak trudno byłoby znaleźć kilka dodatkowych krzesełek na wielkiej sali? Po prostu żenada. Wstyd!

Analizując tegoroczne nominacje, można dojść do wniosku, że piłką nie sposób się znudzić. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że kandydatem do tytułu trenera roku był Henning Berg, wygwizdany przez własnych kibiców po ostatnim meczu, czy Mariusz Rumak, najpierw zwolniony z Lecha, a następnie z Zawiszą zaliczający degradację?

Dla odmiany Jan Kocian, zwycięzca z ubiegłego roku, który nie miał wtedy praktycznie konkurencji, w ostatnim sezonie zaliczył dwa zwolnienia z klubów Ekstraklasy. Czyli ta naprawdę potrafi być pasjonująca. Nigdy nie wiadomo, co i komu się może przydarzyć. W poniedziałek kilku osobom przydarzyło się bardzo przyjemne odbieranie nagród. Oto lista laureatów Gali Ekstraklasy 2015:

Odkrycie Sezonu – Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia Białystok)

Bramkarz Sezonu - Bartłomiej Drągowski (Jagiellonia Białystok)

Obrońca Sezonu – Michał Pazdan (Jagiellonia Białystok)

Pomocnik Sezonu – Semir Stilić (Wisła Kraków)

Napastnik Sezonu – Kamil Wilczek (Piast Gliwice)

Piłkarz Sezonu – Kamil Wilczek (Piast Gliwice)

Trener Sezonu – Michał Probierz (Jagiellonia Białystok)

Plus Sezonu – Szymon Pawłowski (Lech Poznań)

Jeszcze słowo o tym najważniejszym, czyli piłkarzu sezonu. Pamiętam jak przed dwoma laty został nim Słowak Robert Demjan. Od razu postanowił zmienić klimat, ruszył w świat. Wydawało mu się, że dopiero zaczyna karierę. Ale zupełnie przepadł...

Mam nadzieję, że Kamil Wilczek wyciągnie z tego wnioski. Po rozdaniu nagród udzielił kilku wywiadów dając do zrozumienia, że w Piaście może już nie zagrać, choć „nic nie zostało jeszcze podpisane”. Niech się lepiej dobrze zastanowi przed złożeniem podpisu na umowie, by dalej strzelał tyle bramek, a nie siedział gdzieś na ławie. Bo to naprawdę sympatyczny zawodnik. Szkoda, by się zmarnował po najlepszym z dotychczasowych sezonów w karierze.

▬ ▬ ● ▬