Naturalność w cenie!

Fot. Arskom Group

Na konferencji w Warszawie ogłoszono wyniki pewnego rankingu związanego ze sportem. Skojarzyłem je, trochę przekornie, z innym wydarzeniem.

Polskie piłkarki ręczne awansowały do półfinału mistrzostw Europy rozgrywanych w Danii. Zafundowały kibicom prawdziwy horror wygrywając w ćwierćfinale z Rosją 21:20. DZIEWUCHY - ZUCHY! Nie tylko te. Tak samo napisałem o młodych polskich piłkarkach, ale nożnych, które zdobyły mistrzostwo Europy do lat 17 przed dwoma laty.

Z podobnym uznaniem pisałem też o uczestniczkach Ligi Mistrzów w jej żeńskim wydaniu. Podkreślałem, że dziewuchy nie udają, nie tarzają się murawie symulując kontuzje, że zawsze grają na poważnie, zawsze z maksymalnym poświęceniem i zaangażowaniem. Czyli są naturalne. To w ich meczach najbardziej mi się podoba.

Mógłbym zrobić „kopiuj – wklej” i tym samym fragmentem podsumować wyczyn polskich piłkarek w Danii. Z całych mistrzostw zapamiętam jednak nie celne rzuty czy ofiarne obrony bramkarek, ale zupełnie banalny obrazek oglądany w telewizji.

Była to relacja w TVP opisująca jak polskie zawodniczki spędzają dzień wolny. Przecierałem oczy, gdy zobaczyłem, jak jedna otwiera automatyczną pralkę i mówi, że poświęcą ten dzień na pranie!!! Na co? Nie bardzo dawałem wiarę temu, co widziałem, jednak znalazłem opis zakwaterowania reprezentacji nie pozostawiający żadnej wątpliwości (za: se.pl):

„Małe, dwuosobowe pokoiki, z aneksem kuchennym, brak dostępu do internetu oraz wyposażona w kilka pralek pralnia wraz z suszarnią, z której zawodniczki mogą korzystać tylko przez dwie godziny dziennie”.

Od razu wyobraziłem sobie polską drużynę piłkarzy (nożnych, żeby nie było wątpliwości) jadących na obóz. Nie żadną reprezentację, ale jakąś drużynę klubową i to nawet nie z Ekstraklasy, najwyżej z pierwszej czy drugiej ligi. Ktoś ich prowadzi do pralni i pokazuje kilka pralek wraz z suszarnią, z której mogą korzystać. Umarliby chyba ze śmiechu albo od razu podnieśli bunt, kończąc zgrupowanie, jeszcze zanim się zaczęło.

Skojarzyłem tę scenę z pralni z... rankingiem najbardziej wpływowego przedstawiciela polskiego sportu w 2015 roku, opracowanym przez „Forbesa” i firmę badawczą Pentagon Research. Sprawdziły rozpoznawalność, wizerunek i obecność w mediach 160 osób.

Piłkarek ręcznych w rankingu nie ma, bo być nie może. Nie ta półka. Są za to przedstawiciele piłki nożnej, oczywiście w męskim wydaniu. Listę otwiera Robert Lewandowski, co żadnym zaskoczeniem nie jest. Za nim prezes PZPN Zbigniew Boniek, co już pewnym zaskoczeniem jest. Ale tylko pewnym, bo świadczy najlepiej o sile piłki kopanej, a nie rzucanej. Dalsze miejsca w pierwszej dziesiątce zajęli: Agnieszka Radwańska, Marcin Gortat, Kamil Stoch, Adam Małysz, Zygmunt Solorz-Żak, Justyna Kowalczyk, Czesław Lang i Robert Kubica.

Pora wytłumaczyć się z tego skojarzenia. Otóż zwycięzca rankingu tak skomentował swoje miejsce na samym jego szczycie:

„Myślę, że kibice docenili naturalność, bo ja niczego w mediach nie udaję. Cieszę się też, że wyprzedziłem prezesa Bońka!”

Jak widać, naturalność jest zawsze w cenie. Dlatego życzę i Lewandowskiemu, i piłkarkom, by zawsze byli naturalni w tym, co robią. A wszystkich zachęcam do oglądania w piątek półfinału mistrzostw Europy, w którym Polki zagrają z Holenderkami. Naprawdę warto zobaczyć te DZIEWUCHY - ZUCHY!

▬ ▬ ● ▬