Nie dajcie się nabrać

Chelsea pokonała 2:1 Lille w 1/8 finału Ligi Mistrzów wywalczając awans. Więcej jednak mówi i pisze się o londyńskim klubie z innego powodu.

To było zwycięstwo wyjazdowe po pierwszym, 2:0, odniesionym w lutym u siebie, więc w efekcie gwarantowało pewny awans do kolejnej rundy rozgrywek. I zrobił się kolejny problem, być może jeszcze większy od tego z 1/8 finału. Bo tak jak w innych klubach przed kolejnymi meczami największym są z reguły kontuzjowani i „wykartkowani” zawodnicy, tak w Chelsea od niedawna jest nim sposób dotarcia na stadion rywali.

Wszystko za sprawą sankcji nałożonych przez Wielką Brytanię po wybuchu wojny w Ukrainie. W przypadku Chelsea na jej właściciela Romana Abramowicza powiązanego wyjątkowo blisko z Kremlem. A jedna z sankcji dotyczy limitu kosztów wyjazdu na mecz wynoszącego 20 tysięcy funtów.

Na ten w Lille udało się jeszcze dotrzeć. Ale czy uda się na ćwierćfinał, jeśli Chelsea wylosuje na przykład jeden z klubów z Hiszpanii? Wtedy koszty podróży mogą nie wytrzymać narzuconego ograniczenia, a trudno będzie jechać tam autokarem, jak z przekąsem odgrażał się niedawno menedżer drużyny Thomal Tuchel.

Bo od kilkunastu dni wyniki i forma Chelsea są głównie tematem drugoplanowym. Znacznie więcej pisze się o sankcjach, a najwięcej o (jeszcze) właścicielu klubu. Abramowicz był jednym z bohaterów kilku tekstów jakie ostatnio przeczytałem o mackach Kremla oplatających światowy sport. Przytaczane fakty niektórych szokują, a świadczą niezbicie, że prowadzone przez rosyjskiego oligarchę biznesy nie są tak niewinne i miłe jak jego uśmiech (za: wp.pl):

„Według informacji BBC Panorama właściciel Chelsea miał w 2012 r. przyznać się do sfałszowania przetargu na zakup Sibneftu. Stało się to po tym, jak został pozwany przez byłego wspólnika Borisa Bieriezowskiego. Abramowicz wygrał sprawę w sądzie, ale miał zeznać, że wspomniany przetarg został sfałszowany. Ponadto przyznał, że przekazał Bieriezowskiemu 10 mln dolarów na łapówkę dla jednego z urzędników Kremla”.

Żeby nie było, że jestem teraz mądrzejszy od innych, przypomnę dlaczego mój stosunek do Abramowicza i jemu podobnych był od dawna jednoznacznie krytyczny. Otóż przed wielu laty oglądałem film dokumentalny, chyba wyprodukowany przez BBC, po którym wyzbyłem się resztek złudzeń dotyczących rosyjskich oligarchów, pokazywał bowiem w jaki sposób weszli w posiadanie wielkich majątków.

Wszyscy robili brudne interesy wyłącznie za wiedzą i przyzwoleniem Kremla, jak w wielkiej mafijnej rodzinie. Tak to właśnie funkcjonuje od lat, co można wytłumaczyć na pierwszym lepszym przykładzie. Choćby Aleksieja Mordaszowa, najbogatszego Rosjanina (za: onet.pl) - „Majątek warty 29,1 mld dolarów. Główne branże: stal, bankowość”, który „wspiera przede wszystkim instytucje kulturalne, zwłaszcza te najbardziej prestiżowe (Teatr Bolszoj, Muzeum Rosji), ale także sponsorował męską reprezentację szachistów (sport szczególnie ważny w Rosji), do tego wybudował kilkadziesiąt obiektów sportowych: stadionów lekkoatletycznych, boisk ze sztuczną nawierzchnią i lodowisk”.

Nie żartujmy! On nikogo nie wspiera i nie wspierał. To swoisty haracz płacony w mafijnym państwie za umożliwienie mu robienia, pod stałą kontrolą władzy, określonych interesów, na pewno nie według wolnorynkowych zasad, przynoszących miliardowe zyski, co zostało zresztą dokładnie wyjaśnione:

„Oligarchowie dzięki przychylności Władimira Putina rządzą najważniejszymi spółkami w Rosji, które najczęściej działają w branżach wydobywczej i energetycznej. Pozwoliło im to na zbudowanie ogromnych majątków i sieci wpływu, która wykracza daleko poza biznes”.

To czysto bandycki układ. Dlatego termin „oligarcha” od lat kojarzy mi się z bezwzględnymi typami po trupach dążącymi do celu. Innym już niekoniecznie, skoro niektórzy są teraz mocno zaskoczeni informacjami choćby o Abramowiczu, co świadczy niezbicie, że PR-owcy świetnie wykonali swoją robotę:

„Miliardy dolarów pompowane są w sport, który w Rosji ma szczególne znaczenie propagandowe. A dla oligarchów są dobrym narzędziem do ocieplenia wizerunku, dobrej zabawy i przede wszystkim budowania wpływów w Europie”.

Zakup Chelsea FC za 140 milinów funtów był tego najlepszym przykładem. Dodajmy - ściśle sterowany i z pełną aprobatą oraz przyzwoleniem Putina. Zabieg ocieplenia wizerunku Rosji, z obsadzeniem w głównej roli sympatycznie wyglądającego właściciela londyńskiego klubu, udał się perfekcyjnie.

Dlatego nie dajcie się nabrać na niewinny uśmiech Abramowicza. Nie żałujcie za bardzo Chelsea. Ten klub na pewno nie zginie i podniesie się, już z nowym właścicielem, po ciosach jakie spadły na niego w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję i osoby powiązane z władzą na Kremlu. Te sankcje to i tak niewielka kara za zyski czerpane z wpompowanych w klub przez prawie dwadzieścia lat setek brudnych milionów.

▬ ▬ ● ▬