Nowy bohater De Kuip i...

Polski piłkarz robi furorę w lidze, do której się niedawno przeniósł. Od razu przypomniałem sobie o drugim, też postrzeganym jako wielki talent.

Nie wiem, czy nawet nie największe w polskiej piłce, gdy każdy z nich ruszał z ojczyzny w świat. To był jeszcze inny świat, bez wojny w Ukrainie, dlatego jeden z nich mógł wybrać grę w Rosji bez specjalnych obaw. Nikt wtedy nie myślał o koszmarze, który zafundował naszym sąsiadom psychopatyczny mitoman urzędujący w Moskwie.

Bo właśnie tam przeniósł się w 2019 roku Sebastian Szymański. Nie wszyscy byli zachwyceni, że wybrał miejscowe Dynamo jako nowe miejsce pracy, skoro agent zawodnika Mariusz Piekarski w typowym dla siebie kwiecistym stylu wcześniej opowiadał jakie to czołowe kluby europejskie chcą jego klienta.

Choć po wybuchu wojny w lutym Szymański przeżył kilka trudnych miesięcy zanim opuścił Rosję, pobyt w miejscowej lidze okazał się dla niego wręcz idealny. Wydawała się skrojona akurat na jego miarę. Mógł regularnie grać i rozwijać się, mając za rywali lepszych zawodników i drużyny niż w Ekstraklasie.

Gdy więc w lecie trafił do holenderskiego Feyenoordu Rotterdam od razu stał się gwiazdą Eredivisie. Na pewno nie ma w tym określeniu choć odrobiny przesady. Szymański został wybrany najlepszym piłkarzem w spotkaniu z Vitesse Arnhem, w którym debiutował w nowej lidze. Po pięciu meczach ma na koncie (za: livescore.in) dwie bramki i trzy asysty. Jego trafienie w ostatnim z Go Ahead Eagles Deventer zostało uznane za gola kolejki!

Henk Mees, znajomy holenderski dziennikarz, napisał mi, co w telewizyjnym programie „Studio Voetbal” powiedział po tym meczu o Szymański były dawny gwiazdor Rafael van der Vaart:

„On gra jak Ziyech, biorąc pod uwagę jak uderza piłkę, jego mobilność i sposób poruszania się”.

Porównanie do Hakima Ziyecha, byłej gwiazdy Ajaksu Amsterdam, dziś zawodnika Chelsea, zaledwie po pięciu meczach w lidze, która wyeksportowała w świat mnóstwo wielkich piłkarzy, jest nie lada komplementem. Na dodatek Szymański znalazł się właśnie na okładce najważniejszego magazyny piłkarskiego w Holandii „Voetbal Internatinal”, a towarzyszył temu tytuł: „Nowy bohater De Kuip” [nazwa stadionu Feyenoordu].

Jego przykład dowodzi niezbicie jak ważne jest w piłce trafienie w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie. Wydaje się, że Szymański właściwie buduje swą karierę nie wybierając klubów przerastających jego możliwości. Może dzięki dobrej i regularnej grze w Holandii zdobędzie odpowiednie doświadczenie, by trafić do jeszcze lepszej ligi?

Inną drogę wybrał Michał Karbownik. Tak jak Szymański grał wcześniej w Legii Warszawa. I tak jak on, gdy decydował się na zagraniczny transfer, uważany był za największy wtedy polski talent. Co ciekawe, jego agentem jest również Piekarski, który zupełnie inaczej pokierował karierą zawodnika. Wysłał niedojrzałego młodego chłopaka do najlepszej ligi świata. Choć Brighton & Hove Albion nie jest w niej wiodącą siłą, to wybór od razu wydawał się wątpliwy. Karbownik nie zdołał nawet zadebiutować w Premier League zaczynając na wypożyczeniach tułaczkę po klubach i krajach.

Najpierw trafił do greckiego Olympiakosu Pireus, w którym zaliczył tylko siedem ligowych występów. W sierpniu został wypożyczony do niemieckiej Fortuny Düsseldorf. Choć to druga liga, jego bilans wygląda więcej niż skromnie (za: livescore.in): wystąpił w dwóch meczach (w sumie 14 minut), trzy przesiedział na ławie.

Naprawdę mi go szkoda, bo to sympatyczny chłopak. Ale samym miłym usposobieniem w piłkę grać się nie da. Bezwzględny biznes brutalnie weryfikuje na boisku i umiejętności, i błędne wybory. Za te ostatnie Karbownik wydaje się płacić niestety bardzo wysoką cenę.

▬ ▬ ● ▬