Obrońca ze stali?

Bartosz Salamon stał się chodzącym uosobieniem prawa Murphy’ego, do którego co pewien czas powracam. Nie jest to z pewnością dla niego wesoła refleksja.

Gdyby ktoś nie znał prawa Murphy’ego, przypomnę, że brzmi tak – jeśli coś może pójść źle, to z pewnością pójdzie. W ostatnich dniach wspomniany obrońca Lecha Poznać i reprezentacji Polski po raz kolejny przekonał się, że w jego przypadku teoria sprawdza się niestety znakomicie.

Pamiętam podniecenie rodzimych mediów, gdy przed dziesięcioma laty (jak ten czas leci!) przechodził do Milanu. Miałem wtedy zupełnie inne zdanie na ten temat, pisząc:

„Trafiłem na tekst, który krzyczał w tytule z wykrzyknikiem, że zagra w jednym klubie z Balotellim. Na razie to jest w kadrze Milanu, tak jak i on. Czy zagra i kiedy, to się okaże”.

Niestety okazało się, że miałem rację. Salamon nie zdołał zadebiutować w Serie A w barwach drużyny z Mediolanu. To był tylko epizod w karierze, w której występował, wcześniej i później, w kilku mniejszych włoskich klubach. Nagle dostał szansę w tym wielkim i jeśli coś mogło pójść wtedy źle, z pewnością w jego przypadku poszło.

Dobrze pamiętam kolejny przykry epizod w jego karierze. W marcu ubiegłego roku reprezentacja Polski szykowała się do decydującego meczu barażowego o awans do finałów mistrzostw świata w Katarze. Miała grać najpierw z Rosją w Moskwie, ale ze względu na jej napaść na Ukrainę grać nie chciała i drużyna kraju-agresora została wykluczona.

W ten sposób zwolnił się termin i nowy szkoleniowiec Czesław Michniewicz postanowił go wykorzystać na swój debiut w meczu towarzyskim ze Szkocją w Glasgow. Postawił w wyjściowym składzie na Salamona, już wtedy zawodnika Lecha Poznań, który zaliczy od początku sezonu 25 meczów w Ekstraklasie od pierwszej do ostatniej minuty. Dobra forma zaowocowała powrotem do reprezentacji po ponad pięciu latach przerwy.

Michniewicz się nie zawiódł, bo Salamon był za swój występ. Właściwie za pół występu, bo jeszcze przed przerwą został zmieniony z powodu odniesionej kontuzji. Znów poszło najgorzej, jak tylko pójść mogło. Wręcz tragicznie. Zamiast wskoczyć do wyjściowego składu na decydujący mecz barażowy ze Szwecją, przez wiele miesięcy leczył kontuzję.

Zagrał ponownie dopiero na początku listopada w meczu Ligi Konferencji Europy z Villarreal CF. Choć był to symboliczny występ, wejście na boisko w ostatniej minucie. Za mało i za późno, by pojechać na finały mistrzostw świata do Kataru.

Zaczął znów regularnie grać w Ekstraklasie na wiosnę i został w ostatniej chwili dowołamy do reprezentacji na marcowe mecze przez nowego selekcjonera Fernando Santosa. Po bolesnej porażce Polaków w Pradze z Czechami, Portugalczyk wysłał go do boju w podstawowym składzie w kolejnym spotkaniu z Albanią. Powrót do kadry po rocznej przerwie wypadł więcej niż optymistycznie. Wydawało się, że stanie się niezwykle solidną alternatywą dla Santosa w kolejnych meczach.

Media zaczęły go wychwalać pod niebiosa, za kilka dni znów o nim pisały, jednak z zupełnie innego powodu. Bo znów poszło najgorzej jak tylko mogło. Jego klub opublikował komunikat:

„Lech Poznań otrzymał we wtorek informację, że próbka A badania antydopingowego przeprowadzonego u Bartosza Salamona po rewanżowym meczu ze szwedzkim Djurgårdens IF w Sztokholmie dała wynik pozytywny, który wykazał obecność chlortalidonu, substancji stosowanej w leczeniu nadciśnienia i nie przynoszącej żadnej korzyści w rozumieniu poprawy zdolności wysiłkowych zawodnika. Piłkarz nie został zawieszony i może bez przeszkód grać do czasu pełnego wyjaśnienia sprawy.

Badania antydopingowe są standardową procedurą przy każdym meczu pod patronatem UEFA. To pierwszy przypadek pozytywnego wyniku testu przy kilkudziesięciu testach, którym nasi zawodnicy byli poddani w ostatnich sezonach. Wyjaśnieniu będzie podlegać to, w jaki sposób wykryta substancja dostała się do organizmu piłkarza. Gracz nie przyjmował jakichkolwiek leków i suplementów diety bez zgody oraz konsultacji sztabu medycznego KKS Lech.

Zrobimy wszystko, żeby wyjaśnić tę sprawę w imieniu Bartka, o którego niewinności jesteśmy przekonani. Ma nasze pełne wsparcie. Gracz przy naszym udziale zgłasza się do organizacji antydopingowych z wnioskiem o ponowienie badania. Lech stosuje wszystkie procedury przewidziane przepisami Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Dlatego jako klub jesteśmy gotowi do pełnej współpracy w celu wyjaśnienia sprawy”.

Nie wiem jak zakończy się sprawa Salamona, ale chyba warto zacytować inną maksymę – co cię nie zabije, to cię wzmocni! Jeśli rzeczywiście jest prawdziwa, Salamon powinien być już człowiekiem ze stali.

▬ ▬ ● ▬